Francja/ Kampania prezydencka powoli nabiera rozpędu
- Magdalena Skajewska
Nicolas Sarkozy, kandydat UMP na prezydenta Francji, rozpoczął swoją kampanię. Jego główną rywalką jest Segolene Royal z PS mająca nad nim niewielką przewagę w sondażach. W cieniu najpopularniejszych polityków z dwóch przeciwstawnych bloków, swoją kandydaturę zadeklarował także Francois Bayrou z obozu centroprawicy oraz radykalny przywódca Frontu Narodowego Jean Marie Le Pen.
Gdyby wybory prezydenckie odbyły się w końcu 2006 r., Segolene Royal mogłaby liczyć na 31 proc. poparcia. W zdobyciu najlepszego wyniku nie przeszkodził jej nawet ostatni skandal dyplomatyczny w Libanie. Podczas swojego spotkania z libańskimi deputowanymi Segolene Royal nie zareagowała na słowa Ali Amnara z Hezbollahu, porównującego izraelską okupację Libanu do polityki nazistowskich Niemiec. Royal broni się twierdząc, że nic takiego nie słyszała, a główną winą w związku z całym zajściem obarcza się tłumaczy.
I choć ten "dyplomatyczny faux pas" już rzucił się cieniem na wizytę Royal na Bliskim Wschodzie, kandydatka kontynuuje ją, deklarując gotowość do dalszego dialogu. Jeszcze 3 grudnia br. ma spotkać się z premierem Izraela - Edhoudem Olmertem, ministrem spraw zagranicznych - Tzipi Livni oraz przywódcą Autonomii Palestyńskiej - Mahmudem Abbasem.
Podczas gdy Royal próbuje swoich sił w dyplomacji, Nicolas Sarkozy zaczyna swoją kampanię od problemów wewnętrznych. Na pierwszym spotkaniu z wyborcami, poza dobrze znanymi już hasłami bezpieczeństwa i imigracji, poruszył kwestię reformy szkolnictwa. Według Sarkozy`ego problem jest poważny, a istnienie "szkoły dwóch prędkości" - tej z dużych miast i tej z przedmieść i biednych dzielnic - niedopuszczalne.
Według sondażu Opinionway 77 proc. Francuzów uznaje, że Sarkozy jest zdolny aby pokonać Royal w wyścigu do Pałacu Elizejskiego.
W cieniu dwóch głównych pretendentów na fotel prezydencki swoją kandydaturę zgłosił także Francois Beyrou, przywódca centroprawicowej UDF. Uznał on, że większość Francuzów, którzy nie chcą głosować ani na kandydata UMP ani PS muszą mieć alternatywę. Taką alternatywą ma być właśnie Beyrou, głoszący konieczność "innej drogi dla Francji".
Beyrou nie szczędzi krytyki dla partii swoich przeciwników twierdząc, że przy tak "głębokim kryzysie", w jakim obecnie znajduje się Francja partia socjalistyczna nie ma środków do zmiany tej sytuacji, podobnie jak nie miała ich przed 2002 rokiem. Beyrou twierdzi przy tym, że także sama UMP jest w tym położeniu bezradna.
Podczas gdy Beyrou może dziś liczyć tylko na 9 proc. poparcia, poważniejszym kandydatem wydaję się być Jean Marie Le Pen, radykalny przywódca Frontu Narodowego, którego według ostatnich sondaży popiera 12 proc. Francuzów. W 2002 r. udało mu się przejść do drugiej tury wyborów, w której przegrał z Jacques`em Chirakiem. Tym razem jego szanse są mniejsze o tyle, że jego główny punkt programu - polityka imigracyjna - został włączony w wachlarz tematyczny, jakim operują zarówno Sarkozy, jak i Royal.
Na podstawie : lefigaro.fr, lemonde.fr