Niemiecki pakiet ratunkowy dla Europy
Kanclerz Niemiec przechodzi do ofensywy i proponuje „Pakiet Konkurencyjności”, który ma uchronić Unię Europejską przez kryzysem finansowym. Angela Merkel mówi, że państwa członkowskie powinny ściślej ze sobą współpracować w dziedzinie podatków, pensji i emerytur. Założenia planu nie podobają się zarówno Komisji, która widzi w tym atak na swoją sferę kompetencyjną, jak i koalicjantowi w Bundestagu. FDP nie jest zadowolona z działań pani kanclerz.
Spotkanie José Manuela Barroso z Angelą Merkel 25 stycznia w Mesebergu mimo, że pozornie przebiegało w dobrej atmosferze, wskutek wagi poruszanych spraw, wywołało liczne kontrowersje i odbiło się szerokim echem w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Kanclerz Niemiec przedstawiła swojemu gościowi środki, które należy przedsięwziąć, aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się kryzysu finansowego w Europie. „Dla przezwyciężenia braku zaufania rynków światowych wobec waluty euro konieczne jest ścisłe powiązanie polityki finansowej, gospodarczej i socjalnej państw członkowskich” – przytacza słowa kanclerz dziennik „Der Spiegel”.
Wśród proponowanych, przez szefową rządu niemieckiego, zmian znalazły się m.in.:
- Wprowadzenie w państwach członkowskich „hamulca zadłużenia” wzorem Niemiec celem stabilizacji finansów publicznych;
- Dostosowanie wieku emerytalnego do sytuacji demograficznej poszczególnych państw;
- Zharmonizowanie podatków w obrębie Unii Europejskiej, by zapobiec ekstremalnym różnicom między poszczególnymi państwami;
- Poprawa sytuacji na rynku pracy, poprzez zestawienie ze sobą potrzeb rynku pracy i systemu kształcenia.
Plan ten powinien być wprowadzony w życie najdalej w przeciągu 12 miesięcy. Nakładałoby to na państwa członkowskie obowiązek wprowadzenia niniejszych postanowień do swojego porządku prawnego. Już teraz wiadomo, że nie ma powszechnej zgody w państwach członkowskich na nową formę rządu gospodarczego wewnątrz Unii. Może to doprowadzić do odrodzenia koncepcji „Europy dwóch prędkości”, którą kilka lat temu lansował obecny Minister Finansów Niemiec Wolfgang Schäuble. Jeszcze w maju 2009 roku na Uniwersytecie Humboldta Merkel twierdziła, że jest przeciwna podobnym podziałom, jednak w świetle obecnych rozwiązań, uwidacznia się podział na „dwie Europy”.
Wyraźna dominacja Niemiec i Francji przy formułowaniu propozycji reform dla strefy euro budzi niepokój mniejszych państw, takich jak Irlandia (która nie chce się zgodzić na zwiększenie swojego podatku od przedsiębiorstw, najniższego w Europie), Portugalia czy Słowacja. Obawy ma ponadto Komisja Europejska, która obawia się o utratę swoich wpływów w kwestiach gospodarczych. Owszem Niemcy chcą ratować „euro-bankrutów”, ale tylko na własnych warunkach. Niemcy jako główny sponsor Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, z którego pochodzi obecnie 440 mld euro na pomoc takim krajom jak Grecja czy Irlandia, wymagają spełnienia określonych warunków. Znalazły się wśród nich: konieczność wpisania do konstytucji poszczególnych państw maksymalnej wysokości deficytu budżetowego lub długu publicznego, wprowadzanie ułatwień przy zwalnianiu pracowników oraz rezygnacja z automatycznej indeksacji pensji pracowników sektora publicznego. Ale to jeszcze nie koniec, Angela Merkel chce wprowadzić także sankcje finansowe dla państw, które nie przestrzegałby założeń „Paktu Konkurencyjności”.
Rozwiązania te zostały przedstawione oficjalnie na piątkowym szczycie UE. Z pewnością konsekwentne wdrażanie zaproponowanych rozwiązań może wzmocnić zaufanie rynków finansowych do wspólnej waluty. Jednak dążenie do zazębiania się narodowych polityk gospodarczych i socjalnych sprowadza się do powstania w obrębie Unii Europejskiej elitarnego klubu, który podejmuje decyzje oraz izolacji pozostałych państw, które nie uczestniczą w tzw. Eurolandu. Już w ubiegłym roku wszystkie sześć oficjalnych szczytów UE poświęconych było kwestiom związanym ze wspólną walutą, a więc zagadnień, które dotyczą 16 (obecnie 17) spośród 27 państw. Trend ten pogłębia zmniejszająca się rola Komisji i Parlamentu na rzecz rosnącego znaczenia największych płatników netto, a więc Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii, którzy zdobywają rozstrzygający głos w sprawach budżetowych po 2013 roku. Prognoza ta nie jest zbyt optymistyczna dla Polski, gdyż powstający pod egidą Paryża i Berlina rząd gospodarczy pozostawia mały margines wpływu pozostałych państw na decyzje w sprawach gospodarki.