29 październik 2009
-
-
IAR
Polska rozpoczęła batalię na unijnym szczycie o korzystne dla niej uzgodnienia w sprawie finansowania walki ze zmianami klimatycznymi.
W Brukseli trwa pierwsza sesja, podczas której europejscy liderzy próbują uzgodnić, ile pieniędzy przekażą biedniejszym krajom świata na redukcję emisji dwutlenku węgla i jak między sobą podzielą te zobowiązania. Na razie projekt wniosków ze spotkania, rozdany dziennikarzom, jest bardzo ogólny i nie precyzuje, kto miałby wziąć na siebie ciężar wsparcia. Zaproponowano jedynie globalny podział kosztów, który przewiduje, że przy ustalaniu unijnej składki brana będzie pod uwagę przede wszystkim wysokość emisji dwutlenku węgla. To byłoby niekorzystne dla Polski, której energetyka w ponad 90 procent jest oparta na węglu. Skorzystałyby natomiast bogate kraje.
„Nastroje bojowe” - tak mówił w trakcie spotkania minister do spraw europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który krytykuje projekt wniosków. Polska nie chce bowiem hojnie wspierać takich państw, jak Chiny, Indie czy Brazylia w ich walce ze zmianami klimatycznymi. Domaga się, by to bogatsze kraje starej Piętnastki wzięły na siebie zobowiązania. Te uważają, że płacić powinny państwa emitujące najwięcej dwutlenku węgla. „Negocjujemy bardzo intensywnie od kilku dni i ja specjalnie żadnego postępu nie widzę” - powiedział minister Dowgielewicz.
Zapewniał, że Polska jest przygotowana do długich i ciężkich rozmów. „Mamy ekipę ludzi z odpowiednim oprogramowaniem komputerowym, żeby na bieżąco dokonać w nocy szacunków" - dodał. Eksperci będą obliczać, ile może wynieść polska składka w zależności od propozycji. Na razie Polska wyliczyła, że jeśli brana będzie pod uwagę zamożność kraju, wtedy zapłaci ponad 200 milionów euro rocznie. Gdyby natomiast obliczać składkę na podstawie wysokości emisji dwutlenku węgla, wtedy Polska musiałaby zapłacić blisko dwa razy więcej.