Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Maciej Onoszko: Polska marnuje Ukrainę

Maciej Onoszko: Polska marnuje Ukrainę


28 kwiecień 2005
A A A

Ileż radości i dumy przysporzyła nam postawa Polaków wobec pomarańczowej rewolucji na Ukrainie! Interwencje naszych prezydentów - obecnego i byłego - a także rzeszy polityków i zwykłych ludzi, w znacznym stopniu przyczyniły się do łagodnego zakończenia sporu miedzy wrogimi obozami. Aktywna postawa polskich dyplomatów na europejskich salonach umożliwiła wciągnięcie całej UE do spraw naszego wschodniego sąsiada. Niewątpliwie największym beneficjentem pomarańczowej rewolucji, obok samej Ukrainy, była Polska. Zdecydowanie zaznaczyliśmy wagę naszej opinii w kwestiach europejskiej polityki wschodniej. Bardzo dobrze zaczęły nam się układać, nie zawsze przyjacielskie, stosunki z Ukraińcami. Trzeba jednak pamiętać, że od przewrotu na Ukrainie minęło już trochę czasu. Czy Polacy umiejętnie rozgrywają kartę przetargową jaką było odważne zaangażowanie się na Ukrainie? Czy potrafimy zdyskontować sukces, który w dużej mierze osiągnięto dzięki nam?

Bartłomiej Sienkiewicz, analityk i publicysta, współzałożyciel Ośrodka Studiów Wschodnich, uważa, że nie. W swym artykule „Czy będzie Grunwald nad Dnieprem?”, który ukazał się 26 kwietnia 2005 roku na łamach Gazety Wyborczej, wnikliwie analizuje bilateralne stosunki miedzy Polską i Ukrainą po spadku emocji związanych z pomarańczową rewolucją. Celem autora nie było przedstawienie stosunków polsko-ukraińskich w szerszym, europejskim, kontekście, ale sprowadzenie ich do stricte pragmatycznej współpracy gospodarczej dwóch sąsiadujących ze sobą państw. Rezultat tej analizy niestety nie napawa optymizmem.

Na początku marca 2005 roku w Kijowie z dwudniową wizytą przebywał premier Belka. Jak podaje oficjalny rządowy komunikat, w jej trakcie omawiano ‘wiecznie świeży’ problem z budową i eksploatacją rurociągu Odessa-Brody-Gdańsk. Poruszono również kwestię zwiększonej wymiany handlowej między obydwoma krajami.

Warto przypomnieć, że o rurociągu mającym biec od Morza Czarnego do Polski rozmawialiśmy już od lat z dwoma Leonidami: Krawczukiem i Kuczmą. Niewątpliwie jest to sprawa ważna i godna największych starań, ale pamiętajmy, że cechami charakterystycznymi ogromnych przedsięwzięć infrastrukturalnych są ich kosztowność oraz długi okres realizacji. Jeśli chodzi o wymianę handlową, premier Belka zapomniał chyba o problemach, z jakimi boryka się w Polsce, chcący inwestować w przemysł hutniczy, sztandarowy ukraiński koncern ISD.

Wizyta Juszczenki w Polsce także nie została należycie wykorzystana przez polskie władze. Nie poruszono w jej trakcie żadnej nurtującej polskich przedsiębiorców sprawy. Nawet kwestia otwarcia Cmentarza Orląt Lwowskich, która, zgodnie z obietnicą Juszczenki, miała być przeprowadzona możliwie szybko i bezboleśnie, została potraktowana bardzo ogólnie.

Wg pana Sienkiewicza Polska „przegapia niezwykle sprzyjający moment do tworzenia silnego lobby na Ukrainie”. Trzeba pamiętać, że im dalej od pomarańczowej rewolucji, tym bardziej zwietrzałe stają się polskie zasługi. Czas ucieka, a lista zarzutów wobec polskich władz rośnie. Po pierwsze wizyta naszego premiera na Ukrainie nie była konsultowana z polskim środowiskiem biznesowym zaangażowanym na Ukrainie. Ponadto rząd nie wspiera małych i średnich przedsiębiorstw, które mają szanse zawojować ukraiński rynek, a stamtąd łatwo im będzie szturmować rynek rosyjski. O tym, że jest to całkiem realne świadczy fakt, iż na Ukrainie pojawiają się podróbki polskich produktów, m. in. z branży budowlanej. Po wtóre, Polska nie zareagowała, gdy Ukraina wprowadziła zaporowe cła na płyty wiórowe, godzące w interesy polskich eksporterów mebli. Nie wymusiliśmy na Ukraińcach wprowadzenia prawodawstwa chroniącego akcjonariuszy w spółkach, choć jest to standard europejski, do którego Ukraina przecież aspiruje. Są to sprawy na pozór błahe, ale zebrane w całość tworzą nieprzychylny klimat dla polsko-ukraińskiej współpracy gospodarczej.

Problem zaczyna się robić coraz poważniejszy, albowiem kupony od ‘przeciągnięcia Ukrainy na zachód’ zaczynają odcinać nie Polacy, ale nasi sąsiedzi. Niedawno państwowemu przedsiębiorstwu Naftohaz olbrzymią linię kredytową, bez konieczności gwarantowania jej przez ukraiński rząd, otworzył niejaki Deutsche Bank. Rosjanie, którzy początkowo czuli się mocno zaniepokojeni naszą propagandową ofensywą na Ukrainie, teraz mogą odetchnąć z ulgą. Dzięki naszej nieudolności pozycja rosyjskich koncernów naftowych jest na Ukrainie ciągle nie zagrożona.

Na spotkaniu z prezydentem Ukrainy na Uniwersytecie Warszawskim licznie przybyli studenci mieli przypięte do ubrań pomarańczowe wstążeczki. Wiele wskazuje na to, że Juszczenko, choć na pewno o nich szybko nie zapomni, to jednak powoli przestaje o nich myśleć. To już było, a teraz trzeba się zająć interesami. Zdejmijmy już te wstążeczki i weźmy się do roboty. Czas mija na naszą niekorzyść.