Afera BND: rząd zwleka z ujawnieniem „św. Graala każdej ze służb”
Ciąg dalszy afery BND. Opozycja grozi rządowi skargą do Trybunału Konstytucyjnego, jeśli ten nie przedstawi komisji śledczej listy selektorów. Rząd wciąż czeka jednak na zgodę USA, której prawdopodobnie nie otrzyma. W koalicji coraz goręcej – CDU ostrzega SPD przed jej rozpadem.
Partie opozycyjne w Bundestagu (Zieloni i Lewica) postawiły rządowi ultimatum – albo na najbliższym posiedzeniu komisji rząd przestawi listę celów amerykańskiego wywiadu, w inwigilacji których pomagała BND, albo złoży skargę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem konstytucjonalisty Ulricha Battisa taka skarga ma szanse powodzenia. „Parlamentarzyści z komisji śledczej oraz komisji kontroli służb muszą móc wywiązywać się ze swoich funkcji kontrolnych” – wskazuje prawnik.
Listy selektorów należą do kluczowych dowodów dla komisji śledczej badającej aferę podsłuchową. Rząd nie może jej jednak udostępnić komisji bez zgody Amerykanów, ponieważ zawierają one tajne dane amerykańskiego wywiadu. „Ich upublicznienie doprowadziłoby do ujawnienia profilu operacyjnego USA – to jak święty Graal każdej ze służb” – anonimowo tłumaczy dla „Spiegla” jeden z agentów.
Rozmowy między Niemcami a USA w tej sprawie trwają. Odpowiedź Waszyngtonu ma być znana na początku tygodnia – zapewnia szef Urzędu Kanclerskiego Peter Altmaier (CDU). Na Amerykanów nie chcą oglądać się politycy innych partii. „Urząd Kanclerski musi podjąć własną suwerenną decyzję. Jest mi to serdecznie obojętne, jak widzą to Amerykanie” – mówi członek komisji NSA i poseł SPD Christian Flisek. O listę selektorów wystąpili również badający sprawę Prokurator Generalny oraz Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, który chce zbadać, czy celem NSA byli także niemieccy obywatele.
Tymczasem narastają tarcia w chadecko-socjaldemokratycznej koalicji rządowej. Wicekanclerz i szef SPD Sigmar Gabriel (na zdj.), ujawniając prywatną rozmowę z kanclerz Merkel (CDU), w której zapewniła go dwukrotnie o braku dowodów na szpiegostwo gospodarcze, postawił ją w centrum afery. Dla chadeków to ewidentna gra na osłabienie popularności Merkel i CDU oraz próba wyciągnięcia korzyści politycznych z afery. Komentatorzy są zgodni – Gabriel w ten sposób przygotowuje już swoją kanclerską kandydaturę na wybory w 2017 roku. Przed rozpadem koalicji ostrzegł SPD wiceprzewodniczący CDU Volker Bouffier: „najwyraźniej SPD zadecydowała wywołać polityczną burdę […], ciężko sobie wyobrazić, jak wielka koalicja miałaby przetrwać jeszcze dwa i pół roku w takim klinczu”. Bouffier wypomniał SPD sprawę ich posła Sebastiana Edathy’ego, który został niedawno skazany za posiadanie dziecięcej pornografii. Chadecy wykazali się w tej sprawie daleko idącą lojalnością wobec koalicjanta.
Afera podsłuchowa powróciła z końcem kwietnia, po tym jak ujawniono, że niemiecka Federalna Służba Wywiadowcza (BND) pomagała amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) w inwigilacji celów na terenie Europy, co miało naruszać europejskie i niemieckie interesy. Amerykanie przekazywali niemieckiemu wywiadowi tzw. selektory (numery telefonów, adresy mailowe, numery IP komputerów), które ten wprowadzał do swojego sytemu nasłuchowego w celu ich obserwacji. Niemcy śledzili podane kontakty, a następnie uzyskane dane opracowywali i archiwizowali, część z nich po dokonaniu oceny przekazując z powrotem Amerykanom. Celem współpracy miało być przeciwdziałanie zagrożeniu terrorystycznemu.
Jak się okazało, Amerykanie mogli wykorzystywać współpracę również do innych niż deklarowane celów. Wśród przesyłanych BND haseł znajdowały się bowiem nie tylko dane osób podejrzanych o terroryzm, ale także adresy mailowe i numery telefoniczne europejskich dyplomatów, polityków, urzędników oraz firm, w tym koncernów zbrojeniowych.
Więcej na temat afery podsłuchowej w artykule: "Jak afera NSA stała się aferą BND-NSA"
Źródła: Der Spiegel, Die Welt, FAZ.