Rosja/ Putin wskaże swojego następcę
Nie spotkanie Władimira Putina z prezydentem Uzbekistanu Islamem Karimowem, ani przygotowania do zbliżającego się szczytu UE-Rosja (25 maja) zaprzątają uwagę rosyjskich mediów, komentujących pobyt głowy państwa w czarnomorskiej rezydencji „Boczarow Ruczej” w Soczi. W wywiadzie udzielonym w sobotę 13 maja dziennikarzom państwowej WGTRK Putin powiedział, że przed wyborami prezydenckimi 2008 roku wypowie się na temat osoby swojego następcy.
Okazją do rozmowy Putina z dziennikarzami było piętnastolecie WGTRK (Wsierossijskaja Gosudarstwiennaja Telewizionnaja i Radiowieszczatielnaja Kompania). Prezydent, zapytany o swojego następcę, odparł, że myśli o tej sprawie „od 2000 roku”. Putin nie wskazał nazwiska żadnego kandydata, natomiast stwierdził, że jego celem jest takie działanie, aby „nie zdestabilizować sytuacji, nie straszyć ludzi, biznesu”. Zdaniem obecnego przywódcy Rosji, zbyt wczesne wskazanie konkretnego nazwiska mogłoby okazać się przeciwskuteczne. „Ale uważam, że mam prawo wyrazić swój punkt widzenia i swój pogląd – powiedział rosyjski lider. Ja także jestem obywatelem Rosji i mam prawo do swoich opinii. I zrobię to”. Choć prezydent nie sprecyzował, kiedy opowie się za którąś z kandydatur, to można uznać, że „operacja następca” wkroczyła dyskretnie w kolejną fazę.
Trudno powiedzieć, czy mają z nią coś wspólnego ostatnie „czystki” przeprowadzone przez ludzi prezydenta w kilku kluczowych resortach (m.in. ministerstwie spraw wewnętrznych, FSB, prokuraturze, służbach celnych). Ich powodem była walka z korupcją, stanowiącą w Rosji wielki problem.
W rosyjskich mediach nie brak jednak i innych wyjaśnień tych polityczno-kryminalnych przetasowań. I tak według jednych teorii, uznających samą zasadność walki z korupcyjnymi układami toczącymi państwo, działania te miały służyć przede wszystkim „wyczyszczeniu pola” dla tajemniczego następcy Putina. Z kolei Stanisław Biełkowskij, dyrektor Instytutu Strategii Narodowych, stwierdził: „Po pierwsze, to walka o przepływy finansowe w służbach celnych. Do piątku znajdowały się one pod kontrolą Germana Grefa i Dmitrija Kozaka oraz ludzi z ich kręgu, np. senatora Borysa Gutina. A od piątku znajdują się one już pod osobistą kontrolą prezydenta i zastępcy szefa jego administracji, Igora Sieczyna”. W wyniku zainicjowanych przez Kreml działań, osłabieniu miała też ulec pozycja wpływowych senatorów Aleksandra Sabadasza oraz Arkadija Sarkisjana.
Tymczasem na prezydenckiej „giełdzie”, obok nazwisk takich polityków jak minister obrony Siergiej Iwanow czy szef administracji Putina Dmitrij Miedwiediew, pojawiają się kolejne, np. gubernatora Kraju Krasnojarskiego Aleksandra Chłoponina, który miałby być popierany przez lobby związane z resortami siłowymi. Póki co jednak, próba wskazania następcy Putina przypomina raczej „ciuciubabkę” i wróżenie z fusów. Należy domniemywać, że przed kampanią prezydencką 2008 roku czeka nas jeszcze niejedno zaskoczenie.
Sondaże: nic nie wiadomo
W przeprowadzonym w kwietniu, a opublikowanym 2 maja sondażu prestiżowego ośrodka badawczego „Lewada-Centr”, Rosjanie odpowiadali na pytanie: „Na kogo głosowałbyś, jeśli wybory prezydenckie odbyły się najbliższą niedzielę?”. W pierwszy wariancie zignorowano ograniczenia konstytucyjne dotyczące liczby kadencji: w takim układzie zwyciężyłby z ogromną przewagą Władimir Putin (33 proc.) przed liderem słabnących komunistów Gienadijem Ziuganowem (4 proc.), Władimirem Żyrinowskim i Dmitrijem Miedwiediewiem (po 2 proc.). Pozostali politycy otrzymaliby maksymalnie po 1 proc. głosów (Siergiej Szojgu, Jurij Łużkow, Siergiej Iwanow, Siergiej Głazjew, A. Tuliejew, Irina Hakamada).
W wariancie „konstytucyjnym”, to jest wykluczającym ze stawki Władimira Putina, głosy rozłożyły się równomiernie między kilku kandydatów. Trzeba jednak pamiętać, że ankietowani wybierali z zamkniętej, określonej przez centrum Lewady listy pretendentów. 18 proc. głosów uzyskałby Władimir Żyrinowskij, tyle samo Dmitrij Miedwiediew, 17 proc. poparcie ma Siergiej Iwanow, 16 proc. cieszy się Gienadij Ziuganow. Poniżej 10 proc. uzyskali kolejno Siergiej Głazjew, W. Ryżkow, D. Rogozin, M. Kasjanow i G. Jawlinskij.
Co trzeci Rosjanin uważa, że w kampanii prezydenckiej 2008 roku dojdzie do „realnej walki między kandydatami”, ale ponad połowa ankietowanych (51 proc.) sądzi, że „walka będzie pozorna, a wygra i tak ten kandydat, którego wskaże Putin”.
Za główne zadania stojace przed nowym prezydentem Rosjanie uznali kolejno: rozwój ekonomiczny kraju (73 proc.), podwyższenie poziomu materialnego najuboższych warstw ludności i zmniejszenie rozwarstwienia społecznego (62 proc.), wzmocnienie praworządności i porządku (55 proc.), a ponadto walkę z przestępczością (39 proc.), rozwój nauki, kultury i poziomu wykształcenia (31 proc.).
Tylko 24 proc. Rosjan chce, aby prezydent zajął się przede wszystkim wzmocnieniem obronności Rosji, 19 proc. jako cel przed nową głową państwa stawia „wzmocnienie pozycji Rosji na arenie międzynarodowej”, a 12 proc. widzi rolę przywódcy Federacji jako gwaranta „łagodzenia konfliktów narodowych”. 16 proc ankietowanych uznało za problem stan środowiska naturalnego. Zaledwie 13 proc. wskazało na „wzmocnienie demokracji, ochronę praw i wolności jednostki”, a 7 proc. Rosjan oczekuje od przyszłego prezydenta, że włączy on do swoich priorytetów „zapewnienie nienaruszalności własności prywatnej i stymulowanie rozwoju przedsiębiorczości prywatnej”.
Na podst. levada.ru, newsru.com, vremya.ru