Karolina Iskierka: Pałac prezydencki zamiast emerytury
Czym powinien zajmować się mężczyzna po osiemdziesiątce? Siedzeniem w bujanym fotelu i wspominaniem dawno minionego lata życia? Urodzony w 1925 roku Giorgio Napolitano bynajmniej nie zamierza jeszcze odpoczywać. Musi zmierzyć się z nowym wyzwaniem. I to nie byle jakim – w 2006 roku został wybrany prezydentem Republiki Włoskiej.
Jednakże tym, co budzi kontrowersje wśród Włochów, jest nie wiek nowego prezydenta, ale jego polityczna przeszłość. Giorgio Napolitano przez wiele lat był zdeklarowanym komunistą, członkiem Włoskiej Partii Komunistycznej. Przez dość długi już okres życia dorobił się kilku znaczących przydomków takich jak Czerwony Książę czy Re Umberto (to nawiązanie do ostatniego króla Włoch). Ze swoją przeszłością Napolitano rozliczył się w autobiografii „Od Włoskiej Partii Komunistycznej do europejskiego socjalizmu”. Obecnie deklaruje chęć jednoczenia podzielonej po rządach centroprawicy Italii.
Dlaczego Włochów nie dziwi nazbyt dojrzały wiek nowej głowy państwa? Otóż są do tego przyzwyczajeni. Poprzednim rezydentem Kwirynału był urodzony w 1920 roku Carlo Azeglio Ciampi. Powszechnie znany jest fakt, że zarówno przywódca zwycięskiej centrolewicy Romano Prodi, jak i ustępujący premier Silvio Berlusconi mieli nadzieję na reelekcję Ciampiego, którego kandydatura stanowiłaby rozsądny kompromis między obiema stronami włoskiej sceny politycznej. Prezydent odmówił jednak, uzasadniając swoją decyzję zaawansowanym wiekiem. Trudno się dziwić, gdyż kończąc siedmioletnią kadencję miałby 93 lata!
Zresztą nie tylko poprzednika Giorgio Napolitano można zaliczyć do ludzi wiekowych. Średnia wieku dotychczasowych prezydentów wynosi 70,5 roku. Najstarszy prezydent Alessandro Pertini miał w momencie wyboru 82 lata a najmłodszy Francesco Cossiga 58 i był jak na razie jedynym sprawującym to stanowisko mężczyzną poniżej 60. roku życia (nigdy prezydentem Włoch nie została wybrana kobieta).
Nie tylko wiek, ale również zasady wybierania prezydenta Włoch są nieco odmienne od tych, które znamy z własnego podwórka. Według uchwalonej w 1948 roku konstytucji kandydat na stanowisko głowy państwa musi mieć powyżej 50 lat. Sam sposób dokonywania elekcji ma ceremonialną oprawę i może przywodzić na myśl skojarzenie z konklawe. Odbywa się on w sali pałacu Montecitorio (porównywanej czasem do Kaplicy Sykstyńskiej). Wyboru dokonują elektorzy, którymi są członkowie obu izb parlamentu oraz przedstawiciele regionów. Każdy z nich kolejno wzywany jest na środek Izby Deputowanych i z kartą do głosowania udaje się do stojącej w pobliżu prezydium specjalnej kabiny. Tam ołówkiem kopiowym wpisuje nazwisko swojego kandydata i wrzuca swój głos do urny. Przy każdej kolejnej turze karty do głosowania mają inny kolor. Aby zostać wybranym podczas któregoś z pierwszych trzech głosowań, kandydat musi zdobyć większość dwóch trzecich głosów. Począwszy od czwartej tury wymagana jest większość zwykła. Giorgio Napolitano zwyciężył podczas czwartego głosowania przewagą 543 głosów na 990 oddanych. Jego poprzednik był jednym z trzech prezydentów, którzy zwyciężyli już w pierwszym głosowaniu. Poza Carlo Ciampim udało się to jeszcze Enrico de Nicola w 1946 i Francesco Cossiga w 1985 roku. Najwięcej tur elektorzy potrzebowali w 1971 roku – Giovanni Leone dopiero po szesnastu dniach i dwudziestu trzech głosowaniach został wybrany głową państwa. O wyborze prezydenta Republiki Włoskiej zawiadamia obywateli XVII-wieczny zegar na wieży pałacu Montecitorio.
Czym można wytłumaczyć przywiązanie Włochów do wiekowych prezydentów? Pytane przeze mnie Włoszki wskazywały przede wszystkim na to, że prezydent musi być osobą dojrzałą i godną zaufania. Ponadto ma on pełnić przede wszystkim funkcję mediatora łączącego zwaśniony naród i łagodzącego wewnętrzne napięcia. Ważne jest również, by był tuż przed polityczną emeryturą, już poza układami i niezainteresowany „ugraniem” czegoś dla siebie. Italia potrzebuje bezstronnego obserwatora i godnego reprezentanta.
Żeby jednak dokładniej wyjaśnić ten fenomen należy zajrzeć nieco głębiej i przyjrzeć się bliżej społeczeństwu włoskiemu, które różni się nieco od obywateli krajów leżących bardziej na północy. Dla nas człowiek dojrzały to najczęściej osoba około czterdziestki, prowadząca ustabilizowane życie i od dość dawna posiadająca własną rodzinę. Słynne włoskie mammismo, czyli skłonność do zamieszkiwania w domu rodziców dużo dłużej niż to naprawdę konieczne i późniejsze usamodzielnianie się Włochów powoduje, że by uznać człowieka za dojrzałego potrzebują oni dodatkowej dekady (stąd wysoki cenzus wieku dla kandydatów na prezydenta).
Tak wysoka średnia wieku dotychczasowych głów państwa skłania do rozważenia roli, jaką spełnia prezydent we Włoszech. Skoro tak wiekowi ludzie są w stanie podołać obowiązkom na najwyższym urzędzie w państwie, można wysnuć wniosek, iż pozycja prezydenta nie jest zbyt znacząca. I rzeczywiście: poza funkcjami reprezentacyjnymi i mediacyjnymi rola prezydenta w Italii jest w dużej mierze symboliczna. Tym, kto rzeczywiście trzyma ster, jest szef rządu.
I jeszcze jedno – wiekowość prezydentów jest odbiciem ogólnej tendencji w polityce włoskiej. Również w parlamencie średnia wieku jest więcej niż wysoka. Mający dużo więcej obowiązków niż prezydent, premier Romano Prodi ma już 71 lat. Jego poprzednik, 69-letni Berlusconi, jest niemalże młodzieniaszkiem na włoskiej scenie politycznej. Powoduje to, że coraz częściej mówi się o gerontokracji, czyli rządach starców, w odniesieniu do włoskiej polityki. Od dłuższego czasu coś blokuje dopływ młodej krwi do instytucji władzy państwowej, a to przyczynia się do stagnacji, zwłaszcza w sferze polityki gospodarczej.
Przed Giorgio Napolitano stoi trudne zadanie zjednoczenia miotanego waśniami kraju. Być może odmłodzenie elit politycznych i wymiana sterników władzy byłyby jakimś ułatwieniem w osiąganiu tego celu?