Europejscy rolnicy mierzą się z wieloma problemami
Blokady dróg, palenie opon i coraz mocniejsze zarzuty wobec elit Unii Europejskiej. Protesty rolników w całej Europie przybierają na sile i dołączają do nich kolejne kraje. Sektorowi rolnemu trudno się dziwić, bo narzucane im wyśrubowane normy nie uwzględniają sytuacji po pandemii koronawirusa i rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Co prawda już w ubiegłym tygodniu w Brukseli demonstrowali francuscy farmerzy, lecz w czwartek do belgijskiej stolicy zjechała się dużo większa grupa protestujących. Ponad tysiąc ciągników zablokowało centrum Dzielnicy Europejskiej, a w trakcie demonstracji w pobliżu Parlamentu Europejskiego doszło również do starć z policjantami. Unijni urzędnicy byli przygotowani na radykalne scenariusze, bo już wcześniej zalecono im prace zdalną.
Odrealnione elity?
Najwyraźniej aż takiej skali protestów nie spodziewali się sami politycy. Europejska Partia Ludowa (EPP) zdecydowała się odwołać spotkanie należących do niej szefów rządów, w którym miała wziąć udział także szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen. Inną strategię obrał z kolei premier Węgier Viktor Orban. Chcąc zademonstrować swój krytyczny stosunek do unijnych elit, dzień przed posiedzeniem Rady Europejskiej wyszedł porozmawiać z protestującymi rolnikami.
Ostatecznie po rozmowach przywódców państw UE, von der Leyen, belgijski premier Alexander De Croo i szef holenderskiego rządu Mark Rutte spotkali się z przedstawicielami środowisk rolniczych. Zadeklarowali gotowość dalszego prowadzenia dialogu, na razie w sprawie korzystnych dla rolników rozwiązań długoterminowych.
Zasadniczo spotkanie nie przyniosło żadnych nowych konkretów. Szefowa KE już w ubiegłym tygodniu mówiła o konieczności wypracowania konsensusu, opracowania rozwiązań redukujących biurokrację jeszcze przed kolejnym spotkaniem unijnych ministrów rolnictwa, czy zebrania pomysłów na poprawę poziomu życia pracowników sektora rolnego. Tym wszystkim ma zając się specjalnie powołana grupa, skupiająca przedstawicieli organizacji i spółdzielni rolniczych, organizacji pozarządowych oraz środowisk naukowych.
Na razie perspektywy nie są szczególnie obiecujące. Niektóre europejskie związki grupujące rolników nie są zadowolone ze składu grup roboczych. Zarzucają unijnym władzom głównie zaproszenie zbyt małej liczby rolników (zwłaszcza zajmujących się tradycyjnymi gałęziami sektora rolnego), głównie kosztem organizacji ekologicznych i przedstawicieli przedsiębiorstw rolno-spożywczych. W trakcie protestów w Brukseli ich uczestnicy ogółem mieli pretensje do polityków, którzy ich zdaniem chcą zniszczyć europejskich rolników.
Kontrowersyjny ład
Przyczyny protestów środowisk rolniczych w poszczególnych państwach europejskich są bardzo różne. Najczęściej uczestnicy demonstracji krytykują unijną politykę klimatyczną. Forsowany przez Brukselę „Europejski Zielony Ład” ma ich zdaniem narzucać bardzo szczegółowe regulacje, które są dla nich obciążeniem finansowym i biurokratycznym. W Holandii przyjęta dwa lata temu polityka azotowa gabinetu Rutte przewiduje likwidację nawet jednej trzeciej wszystkich gospodarstw rolnych.
W zakresie realizacji założeń klimatycznych farmerzy osiągnęli swój pierwszy sukces. Z powodu ich aktualnej sytuacji przesunięta zostanie data realizacji obowiązku dotyczącego zmiany w zarządzaniu gruntami rolnymi. Bruksela oczekiwała od rolników, że 4 proc. powierzchni należącej do nich ziemi będzie obowiązkowo ugorowana, aby zwiększyć różnorodność biologiczną gleby.
Ogółem unijna Wspólna Polityka Rolna, w ramach planów osiągnięcia zerowej emisji do 2050 roku, przewiduje chociażby redukcję zużycia nawozów o blisko jedną piątą. Poza tym wprowadzane zmiany mają doprowadzić do rozwinięcia się sektora ekologicznego rolnictwa, które do 2030 roku ma zajmować blisko 25 proc. wszystkich gruntów rolnych. Organizacje broniące interesów sektora rolnego uważają, że wszystkie wymienione propozycje są trudne do wdrożenia i obniżają konkurencyjność europejskiego rolnictwa względem reszty świata.
Z drugiej strony jednym z głównych problemów farmerów są straty wynikające z coraz trudniejszych warunków pogodowych oraz z coraz trudniejszy dostępem do wody. To zresztą główna przyczyna ich protestów w państwach Europy Południowej. Według zwolenników „Europejskiego Zielonego Ładu” jest to kwestia bezpośrednio związana ze zmianami klimatycznymi, stąd też bez wdrożenia najbardziej radykalnych rozwiązań nie da się zapobiec kłopotom rolników w Portugalii, Hiszpanii czy Włoszech.
Konkurencja bez norm
Zachodnie media przypominają, że obecna fala protestów rozpoczęła się w Polsce. Środowiska rolnicze w naszym kraju jesienią przyłączyły się do blokady granicy z Ukrainą, rozpoczętej przez branżę transportową. Wcześniej władze Polski i innych państw graniczących z Ukrainą wprowadziły za zgodą UE embargo na import ukraińskich płodów rolnych, które we wrześniu ubiegłego roku nie zostało jednak przedłużone.
W tej sprawie Bruksela znajduje się między przysłowiowym młotem i kowadłem. Ruch bezcłowy z Ukrainą został wprowadzony w związku z działaniami Rosji na Morzu Czarnym, stanowiącymi zagrożenie dla eksportu ukraińskiego zboża i tym samym dla tamtejszej gospodarki cierpiącej oczywiście z powodu toczącej się wojny. Jednocześnie konkurencja z Ukrainy jest dużym wyzwaniem dla europejskich rolników, dlatego otwarcie granic dla produktów z tego kraju jest krytykowane również przez farmerów z Niemiec czy Francji.
Środowiska rolnicze podkreślają, że płody rolne z Ukrainy są znacznie tańsze, bo tamtejsi producenci nie muszą spełniać wyśrubowanych norm. Między innymi nie podlegają przepisom wprowadzonym w ramach „Europejskiego Zielonego Ładu” oraz mogą stosować pestycydy niedozwolone w UE. Zarazem przeciętne ukraińskie gospodarstwo ekologiczne liczy 1000 hektarów przy europejskiej średniej na poziomie 41 hektarów. Sama Ukraina poszła na pewne ustępstwa odnośnie weryfikacji firm eksportowych pod kątem płacenia przez nie podatku VAT, ale to raczej nie złagodzi nastawienia unijnych rolników. Bruksela zdecydowała się bowiem przedłużyć bezcłowy ruch z Kijowem do czerwca 2025 roku, przy czym na niektóre produkty będą obowiązywały określone limity.
Europejscy rolnicy obawiają się nie tylko wpływu importu ukraińskich zbóż na unijny rynek. W czwartek francuscy rolnicy zawiesili protesty między innymi dzięki zapewnieniom rządzących, że nie zgodzą się na umowę o wolnym handlu UE z państwami Ameryki Południowej skupionymi w Mercosur. Europejska federacja rolników COPA COGECA także postrzega możliwe porozumienie za niekorzystne dla całego sektora.
Za małe wsparcie
Patrząc na wydatki zaplanowane w budżecie UE można dojść do wniosku, że organizacje farmerów nie mają na co narzekać. Blisko jedna trzecia wszystkich unijnych wydatków przeznaczana jest na realizację Wspólnej Polityki Rolnej. W ramach budżetu na lata 2023-2027 jest to kwota blisko 307 miliardów euro, przeznaczona głównie na dostosowanie europejskiego rolnictwa do nowych wymogów w zakresie ochrony środowiska.
Problem tkwi w sposobie wydatkowania tych pieniędzy, bo według wyliczeń sprzed kilku lat 82 proc. dopłat trafiało do zaledwie 20 proc. rolników. Beneficjentami takich samych środków co małe i średnie gospodarstwa są duże firmy produkujące na skalę przemysłową, a dodatkowo istnieje wyraźny podział w wysokości dopłat między zachodnią i wschodnią Europą. To powoduje, że w latach 2005-2020 swoje interesy zamknęło 5,9 miliona rolników, głównie tych posiadających poniżej pięciu hektarów ziemi uprawnej.
Środki przewidziane we Wspólnej Polityce Rolnej mogą zresztą nie wystarczyć w zrekompensowaniu rosnących kosztów produkcji rolnej. Farmerzy muszą mierzyć się choćby z rosnącymi cenami dzierżawy gruntów i wyższymi rachunkami za prąd, a jednocześnie otrzymują mniejsze pieniądze za swoje produkty. Portal Politico wyliczył, że w jedenastu krajach UE ich wartość spadła o 10 proc. w ciągu ostatniego roku. Według wiceprzewodniczącego KE Maroša Šefčovicia wartość wyprodukowanego zboża w 2023 roku spadła w porównaniu do 2022 roku z poziomu 80 miliardów euro do 60 miliardów.
W tym kontekście trudno się dziwić protestom wymierzonym w plany ograniczania krajowych dopłat do produkcji rolnej. Sprzeciw wobec stopniowego ograniczania dotacji na olej napędowy do pojazdów rolniczych stał u źródeł buntu niemieckich rolników. Ich demonstracje i blokady okazały się skuteczne, bo niemiecki rząd w ciągu kilku lat zniesie podatek od rolniczego paliwa.
***
Rolnicze demonstracje są problemem dla unijnych przywódców w związku ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. Nic dziwnego, że unijna polityka klimatyczna staje się coraz bardziej krytykowana w szeregach największej frakcji w Europarlamencie. Według Politico europosłowie należący do EPP krytykowali szefową KE, bo von der Leyen zamierza w przyszłym tygodniu ogłosić plan redukcji emisji dwutlenku węgla o 90 proc. do 2040 roku.
Wiele będzie więc zależeć od obietnic składanych rolnikom przez poszczególne kraje członkowskie, tym niemniej kłopotów sektora nie da się rozwiązać bez konkretnych działań na szczeblu unijnym. Francja już zapowiedziała, że będzie domagać się utworzenia specjalnych organów kontrolnych, mających walczyć z oszustwami i z importem produktów niespełniających wymogów UE. Rolnicy nie chcą tymczasem spokojnie łuchać kolejnych obietnic bez pokrycia.
Maurycy Mietelski