Sto gorzkich dni rządu Keira Starmera
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer nie otrzymał kredytu zaufania od społeczeństwa w czasie pierwszych stu dni rządu. Musiał zmagać się z szeregiem kryzysów, a część z nich wywołał na własne życzenie. Partia Pracy po największym triumfie od ponad ćwierćwiecza zaczęła więc zrównywać się w poparciu z Partią Konserwatywną, która w lipcu poniosła swoją historyczną klęskę.
Sondaże są zresztą nieubłagane zarówno dla ugrupowania szefa rządu, jak i dla niego samego. Starmer według badań opinii publicznej jest najgorszej ocenianym w historii szefem brytyjskiego rządu po stu dniach sprawowania władzy. Z sondażu instytutu Ipsos wynika, że pozytywnie jego rządy ocenia tylko 26 proc. badanych, a 52 proc. ma na ich temat negatywną opinię. W badaniu YouGov czterech na dziesięciu wyborców twierdzi, że sytuacja w Wielkiej Brytanii pogorszyła się od czasu lipcowych wyborów parlamentarnych. Żadnych nadziei z rządem laburzystów do końca jego kadencji nie wiąże już 37 proc. ankietowanych.
Lewica stale traci na popularności w badaniach dotyczących poparcia dla poszczególnych ugrupowań. Partia Pracy w notowaniach jednej z pracowni zrównała się z Partią Konserwatywną, natomiast w innym opublikowany w ubiegłym tygodniu sondażu ma przewagę zaledwie jednego punktu procentowego. Dla porównania laburzyści przed ponad trzema miesiącami uzyskali 33,7 proc. głosów w wyborach do Izby Gmin, a torysi 23,7 proc. Warto podkreślić, że od lipcowych wyborów swoje poparcie do poziomu od 18 do 21 proc. zwiększyła prawicowa partia Reform UK Nigela Farage’a.
Gaszenie pożarów
Właściwie już na samym początku swoich rządów Starmer musiał zmierzyć się z poważnymi wyzwaniami. Największym echem na świecie odbiły się antyimigracyjne protesty, które przeradzały się w największe od trzynastu lat zamieszki. Zostały one wywołane po zabiciu trójki dzieci przez nożownika mającego rwandyjskie korzenie. Brytyjski rząd odpowiedział na rozruchy zdecydowaną reakcją policji w postaci masowych aresztowań ich uczestników. Starmer zapowiedział wówczas wprowadzenie długofalowej polityki mającej rozprawić się ze skrajnie prawicowymi grupami. Z sondaży przeprowadzonych po zamieszkach wynikało, że dla Brytyjczyków najpoważniejszym aktualnym problemem kraju jest właśnie imigracja, dlatego po antyimigracyjnych zamieszkach wzrosło poparcie dla Reform UK.
Kolejnym palącym problemem okazały się żądania placowe młodych lekarzy. To akurat spadek odziedziczony przez Starmera po Sunaku, bo protesty medyków trwały przez blisko półtora roku i zostały przez to uznane za jeden z najdłuższych oraz najbardziej zaciętych sporów w całej historii Narodowej Służby Zdrowia (NHS). Ostatecznie lekarze zgodzili się na średnią podwyżkę wynagrodzeń o 22,3 proc. w ciągu dwóch lat, choć początkowo domagali się wzrostu pensji o 35 proc. Problem w tym, że zaspokojenie żądań jednej grupy pracowników opieki zdrowotnej wywołało protesty reszty personelu. Teraz lepszych uposażeń domagają się więc pielęgniarki. Z powodu powszechnego szacunku Brytyjczyków dla ich pracy, odrzucenie przez nich dotychczasowych propozycji przedstawionych ministra zdrowia Wesa Streetinga mogło zaszkodzić notowaniom obecnego rządu.
Obawy o bezpieczeństwo wśród społeczeństwa wywołała decyzja o zwolnieniu jednego dnia blisko 1,7 tys. więźniów. Minister sprawiedliwości Shabana Mahmood tuż po objęciu władzy zapowiedziała walkę z przeludnieniem w zakładach karnych, dlatego planowała wypuszczanie osób mających za sobą odbycie 40 proc. zasądzonej kary. Program nie obejmuje jedynie osób skazanych za najcięższe przestępstwa związane z użyciem przemocy, czy z atakami na tle seksualnym. Laburzyści o katastrofalny stan więziennictwa oskarżają torysów, ale proponowane przez nich rozwiązanie spotkało się z powszechna krytyką. Zdaniem organizacji zrzeszających policjantów, przedterminowe zwolnienie tak wielu osób może mieć poważne konsekwencje w związku z niedokończoną resocjalizacją więźniów, a także niepoinformowaniem poszkodowanych o wypuszczeniu z aresztów ich oprawców.
Innym problemem odziedziczonym przez Starmera po Sunaku były zimowe zasiłki opałowe. Dopłaty do ogrzewania dla emerytów i ubogich gospodarstw domowych zostały wprowadzone w związku z następstwami rosyjskiej inwazji na Ukrainę, czyli z koniecznością dostosowania się do sankcji i odcięcia od rosyjskich surowców energetycznych. Wycofanie się z pomocy było jedną z pierwszych decyzji szefa laburzystowskiego rządu, który w ten sposób pozbawił 10 mln emerytów dostępu do świadczenia. Notowania brytyjskiego premiera z pewnością pogorszyło jeszcze stwierdzenie, że podjął decyzję na ten temat bez sięgania po jakąkolwiek analizę na temat jej potencjalnych skutków. Uzasadnił ją natomiast koniecznością zbilansowania budżetu.
Nie ma pieniędzy
Dyscyplina finansowa kojarzy się głównie z rządami konserwatystów, ale laburzyści pod wodzą Starmera także chcą ją utrzymać. Część obietnic wyborczych będzie musiała z tego powodu poczekać na realizację. Tuż po objęciu urzędu o „najgorszej sytuacji finansów państwa od czasów II wojny światowej” mówiła minister skarbu Rachel Reeves. Niektórzy komentatorzy mediów przychylnych Partii Pracy mieli inne spojrzenie na tę kwestię, uważając słowa nowej szefowej resortu skarbu za dużą przesadę. Z wypowiedzi Reeves i samego Starmera wynika jednak, że rząd zamierza prowadzić bardzo ostrożną politykę finansową, skupiając się bardziej na pobudzaniu wzrostu, niż na redystrybucji środków.
Symbolem takiego podejścia mogą być słowa premiera na temat reform służby zdrowia. Starmer zapowiedział, że NHS nie otrzyma więcej pieniędzy dopóki nie zostanie wpierw poddana reformom. Tym samym oddaliła się perspektywa realizacji jednej z obietnic wyborczych laburzystów, a więc budowy nowych szpitali. Lewica jeszcze przed wyborami zapowiadała tymczasem realizację planu przedstawionego jeszcze przez rząd Borisa Johnsona, który planował stworzenie blisko czterdziestu nowych placówek. Kwestia zmian w opiece zdrowotnej jest zresztą kolejnym czynnikiem wpływającym na rozczarowanie wyborców. Obietnice skrócenia rekordowych kolejek do lekarzy łatwo składa się będąc w opozycji, z kolei już po objęciu władzy Partia Pracy musiała rozpisać dziesięcioletni plan zmian w funkcjonowaniu NHS.
Ponad trzymiesięczne rządy laburzystów nie są jedynie pasmem większych bądź mniejszych porażek. Przede wszystkim udało im się przeforsować w Izbie Gmin ustawę re-nacjonalizującą linie kolejowe. Znajdą się one ponownie w rękach państwa po wygaśnięciu albo zerwaniu dotychczasowych umów franczyzowych. Innym elementem wstrzymującym dotychczasową praktykę prywatyzacji usług transportowych jest zezwolenie gminom na prowadzenie własnych usług autobusowych. Z drugiej strony przedstawiciele związków zawodowych uważają działania rządzących za zbyt ostrożne, stąd też domagają się na przykład znacjonalizowania firm produkujących i remontujących tabor kolejowy. Niechęć lewicy do podobnych działań można zapewne wytłumaczyć wspomnianą dyscypliną finansów publicznych.
Z tego samego powodu Partia Pracy ostrożnie podchodzi do realizacji innych swoich obietnic, które wiążą się z koniecznością zwiększenia wydatków budżetowych. Program bezpłatnych śniadań w szkołach podstawowych na razie będzie miał charakter pilotażowy, dlatego objęta została nim ograniczona liczba placówek, choć przed wyborami lewica zapowiadała objęcie nim wszystkich szkół. Przynajmniej na razie okrojono też plany dotyczące rynku mieszkaniowego. Pakiet zmian dotyczący nieruchomości obejmuje zakończenie eksmisji z mieszkań bez orzekania o winie oraz zobowiązuje właścicieli do terminowego naprawiania szkód, natomiast poza tym nie przewiduje wzmacniania praw lokatorów.
Słaba ocena stu dni rządów Starmera nie skłoniła go jednak do zmiany ostrożnego kursu. Na początku tygodnia premier wziął udział w Międzynarodowym Szczycie Inwestycyjnym w Londynie, podczas którego starał się przekonać do siebie świat biznesu. Lider Partii Pracy zapowiedział w jego trakcie deregulację gospodarki, bo konieczność uzyskania szeregu pozwoleń ma zniechęcać przedsiębiorców do inwestowania w Wielkiej Brytanii. Minister skarbu zapowiedziała z kolei przedstawienie nowej strategii przemysłowej, mającej pobudzić wzrost gospodarczy. Słowa szefa rządu i minister skarbu zaniepokoiły związkowców, obawiających się deregulacji kosztem bezpieczeństwa pracowników.
Prezenty, chaos, kłótnie…
Wizerunek Starmera obciążyło nie tylko niedotrzymanie obietnic przedwyborczych. W ostatnich tygodniach oburzenie opinii publicznej wywołały liczne prezenty otrzymane przez lidera lewicy w ciągu ostatnich pięciu lat. Łącznie otrzymał on podarunki o wartości 100 tys. funtów, czyli najwięcej spośród wszystkich osób zasiadających w tym czasie w parlamencie. Lista rzeczy otrzymanych przez szefa rządu przed i w trakcie sprawowania przez niego urzędu jest niezwykle długa, obejmując chociażby bilety na koncert Taylor Swift. Samo przyjmowanie podarunków nie jest zabronione, tym niemniej pojawiły się wątpliwości, czy darczyńcy nie kupowali w ten sposób wpływów u szefa Partii Pracy.
Nie tylko Starmer przyjmował wzbudzające kontrowersje darowizny. Parlament ma zbadać, dlaczego premier nie ujawnił wcześniej faktu otrzymania przez jego żonę korzyści w postaci ubrań drogich marek. Odzież okazała się być zresztą bardzo popularną formą obdarowywania członkiń rządu laburzystów. Reeves dostała na przykład ubrania warte łącznie 7,5 tys. funtów, a wicepremier Angela Rayner poza odzieniem nie zgłosiła darowizn w postaci noclegów w trakcie zagranicznych wyjazdów. Afera spowodowała, że przed miesiącem przedstawiciele laburzystowskiego rządu zadeklarowali, iż nie będą już przyjmować odzieży w ramach prezentów.
Powszechnie uważa się, że udzielenie wspomnianych korzyści opłaciło się głównemu darczyńcy, którym okazał się lord Waheed Alli. Jeden z najhojniejszych sponsorów Partii Pracy w zamian miał otrzymać przepustkę ochrony uprawniającej do wstępu do siedziby premiera na Downing Street. Pozostając przy temacie zaplecza Starmera należy zwrócić uwagę na inny wizerunkowy problem, jakim były tarcia wewnątrz jego zespołu. Zakończyły się one zwolnieniem szefowej sztabu premiera, Sue Gray, która nie potrafiła się porozumieć z pozostałymi współpracownikami swojego przełożonego. Kryzys na Downing Street spowodował, że została ona zastąpiona na początku października przez Morgana McSweeneya, pełniącego wcześniej funkcję dyrektora kampanii Partii Pracy. Cała sprawa wywołała wątpliwości odnośnie zdolności organizacyjnych szefa rządu, który zdaniem swoich krytyków może mieć również problem z samym zarządzaniem krajem.
Spory mają miejsce nie tylko w najbliższym otoczeniu Starmera. Część laburzystowskich parlamentarzystów nie szczędzi słów krytyki pod adresem premiera. Spore niezadowolenie wśród posłów najbardziej lewicowego skrzydła partii wzbudziła jego wizyta we Włoszech. Starmer rozmawiał z szefową tamtejszego rządu na temat ograniczenia nielegalnej imigracji, dlatego zarzucono mu współpracę z działaczką partii postfaszystowskiej. Niezadowolenie wśród działaczy Partii Pracy wywołuje ponadto polityka gospodarcza jej przewodniczącego. Podobne problemy zapewne będą się nasilać, jeśli kolejne miesiące będą przypominać pierwsze sto dni nowej brytyjskiej władzy.
Maurycy Mietelski
fot. Simon Dawson / No 10 Downing Street / Flickr.com (CC BY-NC-ND 2.0)