Arabia Saudyjska wraca do amerykańskich łask
Po kilku latach wyraźnego ochłodzenia relacji, Arabia Saudyjska ponownie staje się ważnym partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Podczas wizyty w Waszyngtonie saudyjski książę Mohammed bin Salman osiągnął więc swój najważniejszy cel. Dla amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa nadal kluczowe pozostaje doprowadzenie do porozumienia Arabii Saudyjskiej z Izraelem.
Saudyjski następca tronu po siedmiu latach przerwy został przyjęty w amerykańskiej stolicy w iście królewskim stylu. Powitał go przelot myśliwców F-35, z okazji jego wizyty zorganizowano uroczystą kolację, a później również spotkanie z przedstawicielami Doliny Krzemowej. Rozmowy Salmana z Trumpem zakończyły się wieloma głośnymi deklaracjami, na czele z zapowiedzią sprzedaży saudyjskiej armii nowoczesnych amerykańskich myśliwców.
Zabójstwo na dalszym planie
Stanowi to duży kontrast w porównaniu z podejściem Stanów Zjednoczonych do Arabii Saudyjskiej w ciągu ostatnich prawie siedmiu lat. W trakcie urzędowania prezydenta USA Joe Bidena stosunki między oboma krajami były napięte, głównie z powodu zaangażowania demokratycznej administracji w obronę praw człowieka. Biden zapowiadał nawet uczynienie z Arabii Saudyjskiej „pariasem”, odnosząc się w ten sposób do przypadków saudyjskich naruszeń w tym zakresie.
Nie do zaakceptowania dla poprzedniej amerykańskiej głowy państwa była sprawa zamordowania mieszkającego zagranicą, opozycyjnego saudyjskiego dziennikarza, Dżamala Chaszukdżiego. Na początku października 2018 roku został on zabity i następnie zakopany na terenie konsulatu królestwa w tureckim Stambule. Wprawdzie w późniejszym procesie skazanych zostało pięciu saudyjskich agentów, ale wyrok wzbudził sporo wątpliwości wśród międzynarodowej opinii publicznej. Przede wszystkim dlatego, że nie zostali ukarani zleceniodawcy zabójstwa. Według amerykańskich służb i Organizacji Narodów Zjednoczonych morderstwo miało tymczasem zostać zlecone przez saudyjskiego księcia koronnego.
Kwestia ta nie stanowi jednak większego problemu dla obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trump z irytacją odniósł się do pytań mediów o sprawę Chaszukdżiego. Wręcz wprost rozgrzeszył on Salmana, mówiąc o zabitym dziennikarzu jako „niezwykle kontrowersyjnej” postaci, której „nie lubiło wiele osób”. Zdaniem amerykańskiego przywódcy saudyjski następca tronu o niczym nie wiedział, choć sam Salman przed sześcioma laty, w jednym z wywiadów, wziął na siebie odpowiedzialność za śmierć Chaszukdżiego.
Interes jest najważniejszy
Swoiste rozgrzeszenie Salmana przez Trumpa pozwoliło na przejście do spraw najbardziej interesujących dla prezydenta USA, czyli do interesów ekonomicznych. Arabia Saudyjska ma zakupić wspomniane myśliwce F-35, dlatego oczekuje się, że niedługo dojdzie do podpisania umowy między Saudyjczykami i amerykańskim koncernem Lockheed Martin. Oznaczałoby to zakończenie wieloletnich starań saudyjskiego księcia o zakup maszyn piątej generacji. Dotąd Ameryka nie chciała zaakceptować takiej transakcji. Pod rządami Bidena problemem były głównie wspomniane kwestie praw człowieka, lecz również sprzeciw Izraela. Trump odniósł się zresztą do tej sprawy, stwierdzając, że Izraelczycy zostali poinformowano o potencjalnym wzmocnieniu saudyjskich sił powietrznych.
Z pewnością dla amerykańskiej głowy państwa ważna była deklaracja saudyjskiego księcia, który zapowiedział zwiększenie wartości inwestycji w Stanach Zjednoczonych. Arabia Saudyjska zamierza wydać w Ameryce blisko bilion dolarów, choć jeszcze pól roku temu Salman deklarował sumę sześciuset miliardów dolarów.
Inwestycje królestwa mają obejmować przede wszystkim projekty związane ze sztuczną inteligencją i energią atomową. Trump najprawdopodobniej zatwierdzi niedługo sprzedaż zaawansowanych chipów Saudyjczykom. Z punktu widzenia Arabii Saudyjskiej transakcja jest niezwykle ważna w kontekście konkurencji ze strony Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jak zauważa portal Middle East Eye, Emiratczycy podpisali niedawno umowy dotyczące dostarczenia układów scalonych przez amerykańską firmę Nvidia[1]. Współpraca z USA w dziedzinie energetyki atomowej także ma związek z regionalną konkurencją. Arabia Saudyjska pracuje nad swoim własnym programem jądrowym, aby nie zostać w tyle za Iranem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Współpraca z Amerykanami w dziedzinie gospodarki ma przynieść określone korzyści Saudyjczykom, bo starają się oni uniezależniać od wydobycia paliw kopalnych. Dla amerykańskich firm królestwo jest z kolei atrakcyjnym partnerem z powodu swoich zasobów. Chodzi nie tylko o same środki finansowe, ale właśnie o surowce. Arabia Saudyjska może zapewnić tanią energię dla rozrastających się centrów danych, stąd też zajmująca się rozwojem AI firma Elona Muska ma stworzyć tego typu obiekt właśnie na saudyjskim terytorium. Królestwo w maju utworzyło własny start-up Humain, który ma brać udział w realizacji projektów związanych ze sztuczną inteligencją.
Czekając na Nobla
Sprawa sprzedaży myśliwców F-35 przywołała inny temat kluczowy z punktu widzenia relacji Waszyngtonu z Rijadem. Izrael sprzeciwiał się dotąd dostarczeniu Arabii Saudyjskiej zaawansowanych technologicznie samolotów, aby utrzymać korzystny ze swojego punktu widzenia stosunek sił na Bliskim Wschodzie. Kraje regionu nie otrzymywały od Ameryki uzbrojenia, które mogłoby być lepsze od sprzętu, jakim dysponują Siły Obronne Izraela. Decyzja Trumpa, o ile nie zostanie zablokowana przez Kongres, zmienia tym samym dotychczasowe zasady.
Sam amerykański prezydent odnosząc się do tej kwestii podkreślił, że Arabia Saudyjska i Izrael będą traktowane tak samo. W opinii Trumpa Saudyjczycy i Izraelczycy „są na takim poziomie, że powinni być najlepsi”, co nie zostało jednak dobrze przyjęte w Tel Awiwie. Premier Izraela Benjamin Netanjahu miał rozmawiać o deklaracji amerykańskiego prezydenta z sekretarzem stanu USA, Marco Rubio. Amerykański polityk miał zapewnić szefa izraelskiego rządu, że sprzedaż F-35 nie zostanie zatwierdzona.
Należy pamiętać, że jednym z priorytetów bliskowschodniej polityki obecnej administracji Białego Domu jest włączenie Arabii Saudyjskiej do porozumień Abrahamowych. Prezydent Stanów Zjednoczonych liczy na oficjalne ustanowienie oficjalnych stosunków między Izraelem i Arabią Saudyjską, bo takie osiągnięcie mogłoby przybliżyć go do otrzymania Pokojowej Nagrody Nobla.
Nieoficjalne kontakty Tel Awiwu z Rijadem mają mieć miejsce już od dawna i dotyczą głównie kwestii bezpieczeństwa. Salman wciąż nie zdecydował się jednak na nawiązanie normalnych relacji dyplomatycznych, w czym przeszkadza głównie sprawa Palestyny. Saudyjski następca tronu powiedział zresztą w Waszyngtonie, że nie dołączy do porozumień Abrahamowych, dopóki Izrael nie zobowiąże się do utworzenia niepodległego państwa palestyńskiego. Perspektywy jego powstania są natomiast wciąż bardzo mgliste, biorąc pod uwagę choćby naruszanie przez Izrael porozumienia o zawieszeniu broni w Strefie Gazy.
***
Wizyta saudyjskiego księcia koronnego w Stanach Zjednoczonych może zostać uznana przez Arabię Saudyjską za spory sukces. Saudyjczycy są ponownie traktowani przez Amerykanów jako jeden z ich najbliższych sojuszników, zaś saudyjska gospodarka powinna skorzystać na zaawansowanych technologicznie amerykańskich inwestycjach. Sam Salman poprzez swoją wizytę zyskał też wizerunkowo. Zarazem Rijad nie może być pewien, kiedy rozmowy w Waszyngtonie przyniosą namacalne korzyści. Sprzedaż F-35 wzbudza spore kontrowersje, USA nie chcą zgodzić się na podpisanie rozbudowanego traktatu obronnego, a także nie zamierzają pozwolić Arabii Saudyjskiej na wzbogacanie uranu w ramach saudyjskiego programu nuklearnego. Wydaje się więc, że przed stroną saudyjską jeszcze sporo pracy nad relacjami z amerykańskim sojusznikiem.
Maurycy Mietelski
fot. Flickr.com (CC.BY. 1.0)
[1] https://www.middleeasteye.net/opinion/mohammed-bin-salmans-washington-comeback-delivers-sweeping-gains-saudi-arabia



Arabia Saudyjska wraca do amerykańskich łask
Centryści, nacjonaliści, fałszerstwa. Holandia po wyborach
Irlandzka lewica marzy o realnej władzy
Jaką historię napisze japońska Thatcher?