Dania: Skręt w lewo.
Dziesięć lat i wystarczy. Tak postanowili Duńczycy w połowie września podczas wyborów, które zmieniły układ sił w parlamencie. Większość utracił dotychczasowy konserwatywny gabinet. Nowym rządem pokierują socjaldemokraci pod przywództwem pierwszej w historii kraju kobiety-premiera.
Helle Thorning-Schmidt już na początku swojego urzędowania przeszła do historii. W całej, liczącej sobie ponad 150 lat, historii duńskiego parlamentaryzmu na czele rządu nie stała kobieta. Zmieniło się to po wrześniowych wyborach do Folketingu, choć styl zwycięstwa socjaldemokratów pozostawia wiele do życzenia.
Najsłabiej od ponad 100 lat, a i tak zwycięsko
Wynik socjaldemokratów w wyborach parlamentarnych nie był tak słaby od 1903 roku, kiedy to po raz ostatni partia uzyskała mniej, niż 25% głosów. 15-go września program Thorning-Schmidt poparło 24,9% biorących w głosowaniu, co oznacza zmniejszenie o jeden liczby posłów w Folketingu w porównaniu do wyborów z 2007 roku! Z 44-oma reprezentantami Partia Socjaldemokratyczna nie jest nawet największa w parlamencie.
Chętniej, niż ugrupowanie nowej pani premier, Duńczycy wybierali dotychczas rządzących liberałów z Venstre. Dotychczasowy szef rządu uzyskał zresztą najlepszy osobisty wynik, zgarniając ponad 56 tysięcy głosów. Zaskakująco pojawiały się głosy w dołach partyjnych Venstre, że jest on wybitniejszą postacią od Andersa Fogha Rasmussena (b. premiera, obecnie sekretarza generalnego NATO). Chętnie głosowali też na niego mężczyźni. W sumie liberałowie będą mieć jednego więcej parlamentarzystę, niż w ubiegłej kadencji, ale pomimo tego muszą żegnać się z ławami rządowymi.
W bloku siła
Powyższe dwa paradoksy dają się wyjaśnić specyfiką duńskiej polityki, która charakteryzuje się blokowym podziałem partii parlamentarnych. W tegorocznych wyborach właśnie wyniki mniejszych partnerów dwóch dominujących partii zadecydowały o możliwościach koalicyjnych.
Prawdopodobnie największym zwycięzcą okazała się partia Radykalnej Lewicy (Det Radikale Venstre - RV) i jej liderka Margrethe Vestager. Odebrała ona głosy zarówno socjaldemokratom, jak i drugiej kluczowej do tej pory partii bloku lewicowego – Socjalistycznej Partii Ludowej (Sosialistik Folkeparti – SF). Być może najważniejszą przyczyną wzrostu znaczenia RV była podjęta w trakcie kampanii bliska współpraca z liderem koalicyjnej Partii Konserwatywnej, Larsem Barfoedem. Była to oznaka przełamania zastałych podziałów na duńskiej sceny politycznej, co zostało pozytywnie odebrane przez wyborców. Efekt – 17 mandatów w Folketingu i status drugiej największej partii lewicowego bloku.
Drugim wielkim wygranym po stronie socjaldemokratycznej jest postkomunistyczna partia Lista Jedności (Enhedslisten – E). Ze względu na swój skrajny charakter premier Thorning-Schmidt nie zdecydowała się na włączenie jej do swojej koalicji (w programie E znalazły się między innymi takie postulaty, jak likwidacja policji i armii, przekazanie kontroli nad wszystkimi większymi zakładami w kraju – w tym bankami i instytucjami kredytowymi – przedstawicielom klasy robotniczej, czy hasła walki klas z nawoływaniem do – pokojowej, ale jednak – rewolucji). Poparcie postkomunistów zapewnia jednak wymaganą większość czerwonemu blokowi w Folketingu, dlatego pani premier będzie musiała z czasem zacząć również zwracać uwagę na ich postulaty. Taka potrzeba zarysuje się z czasem pewnie jeszcze wyraźniej, ponieważ liderka EL, (uzyskała ona jeden z najlepszych wyników osobistych w całym kraju, lepszy nawet od Helle Thorning-Schmidt) już komentowała wyniki rozmów koalicyjnych jako najgorszy możliwy rezultat negocjacji po stronie socjaldemokratycznej.
Ostatnim partnerem socjaldemokratów w rządzie jest wymieniona już wcześniej SF. W trakcie kampanii niemalże stopiła się w jedność z partią Thorning-Schmidt. Każdy program wyborczy sygnowany był podwójnym podpisem obu ugrupowań, bardzo często liderzy występowali razem w telewizji, a różnice w programach na czas walki o poparcie wyborcze zostały wyciszone. Wyborcy potraktowali jednak obietnice S-SF z rezerwą, co odbiło się na niskim wyniku obu partii. W przypadku SF oznaczało to uzyskanie tylko 16 mandatów i mniejszą siłę od Det Radikale Venstre. Kosztowało to stanowisko wicepremiera lidera SF, Villy’ego Sovndala. Aby jednak nie dochodziło do niesnasek w ramach koalicji, podjęto decyzję, że tego stanowiska w ogóle nie będzie. Ostatecznie Sovndalowi przypadło w udziale ministerstwo spraw zagranicznych.
Rządowa układanka
Patrząc na skład rządu trudno oprzeć się wrażeniu, że Margrethe Vestager nie wykorzystała swojej silnej pozycji negocjacyjnej. Oprócz ważnego ministerstwa gospodarki, które przypadło jej osobiście, na liście sześciu ministrów z RV znajdujemy ministrów pomocy rozwojowej, klimatu i energii, wyznania i równości, kultury i badań. Dla porównania, osoby rekomendowane przez SF prowadzić będą również sześć ministerstw: spraw zagranicznych, handlu i inwestycji, przedsiębiorczości i wzrostu, zdrowia, środowiska i podatków. Pozostałych 10 ministerstw przypadło w udziale reprezentantom socjaldemokracji. Skład 23-osobowego rządu uzupełnia premier – Helle Thorning-Schmidt. W obecnym gabinecie jest o 5 resortów więcej, niż w ostatnim rządzie Larsa Lokke Rasmussena. Zlikwidowano kontrowersyjne Ministerstwo Integracji, zajmujące się wyznaczaniem ram włączania imigrantów w struktury społeczeństwa duńskiego. Aby jednak stworzyć stanowiska do obdzielenia koalicjantów, pani premier wydzieliła z dotychczasowego Ministerstwo Spraw Zagranicznych aż trzy nowe jednostki: Ministerstwo Pomocy Rozwojowej (RV), Ministerstwo Spraw Europejskich (S) i Ministerstwo Handlu i Inwestycji (SF).
Niełatwo było również merytorycznie dojść do porozumienia nowym koalicjantom. W trakcie negocjacji reprezentanci wszystkich trzech partii zgodnie odmawiali relacjonowania mediom ich przebiegu. Ostatecznie socjaldemokraci i SF musieli zrezygnować z wielu swoich wyborczych postulatów. Chodzi między innymi o szczególnie leżących na sercu Villy’emu Sovndalowi zasiłki. Okres, na jaki są przyznawane zostanie skrócony z obecnych czterech do dwóch lat w przyszłości. W życie nie wejdzie również słynna propozycja „dwunastu minut”. Chodzi o wydłużenie o godzinę tygodnia roboczego w Danii, co średnio przełoży się na jego wydłużenie każdego dnia właśnie o dwanaście minut. S i SF nie będą też w stanie dotrzymać obietnicy dotyczącej nieobniżania świadczeń emerytalnych. Oprócz tego nie zostaną proponowane dodatkowe podatki na milionerów i na banki, jak chciały tego partie Thorning-Schmidt i Sovndala. Lista koncesji na rzecz RV jest dość pokaźna, a to jeszcze nie były wszystkie jej elementy.
Wyluzowany przegrany
Patrząc na byłego już premiera, Larsa Lokke Rasmussena, odnieść można wrażenie, że to nie on przegrał wybory. Faktycznie, jego partia zachowała miano największej zarówno w kraju, jak i w parlamencie, a on sam dostał najwięcej osobistych głosów spośród wszystkich kandydatów. On swoje zadanie wykonał. Być może to poczucie dobrze wykonanego obowiązku pozwala mu na zachowanie spokoju po wyprowadzce z Marienborga (siedziby duńskich premierów). Podobno jeszcze w ostatnich dniach swojego urzędowania lider liberalnej Venstre odbywał narady właśnie w reprezentacyjnej siedzibie szefów rządu z liderami innych partii spoza bloku socjaldemokratycznego. Dotyczyć one miały wspólnej strategii opozycyjnej.
Tej jednak nie uda się chyba szybko wypracować. O jak największą niezależność walczą zarówno konserwatyści, jak i prawicowcy z Duńskiej Partii Ludowej (Dansk Folkeparti – DF). Pia Kjarsgaard, liderka tych ostatnich, odmawia poparcia ewentualnemu przyszłemu rządowi, w którym miałaby się znaleźć słaba partia konserwatystów. „Abyśmy ponownie zaczęli popierać hipotetyczny konserwatywno-liberalny rząd, partia Larsa Barfoeda musi przede wszystkim uzyskać większe poparcie wyborców, a także przyjąć odpowiednią postawę wobec DF” – tyle Pia Kjarsgaard na temat ponownej współpracy w przyszłości. Lider konserwatystów również nie chce uznać oficjalnie przywództwa Larsa Lokke Rasmussena w opozycji. „Jesteśmy niezależną partią, nie musimy z nikim koordynować naszych działań” – tak mówi Lars Barfoed, lider Konserwatywnej Partii Ludowej.
Właśnie ten polityk jest winien największej wyborczej porażki w 2011 roku w Danii. Głównie z powodu utraty ponad połowy mandatów przez ugrupowanie Barfoeda Lars Lokke Rasmussen nie był w stanie odtworzyć rządu. Lider przyznał się do porażki, ale jednocześnie zapowiedział, że będzie chciał odbudować pozycję jednej z najstarszych partii w swoim kraju. Wśród przyczyn tak słabego wyniku podawał rolę mniejszego partnera koalicyjnego, współpracę z RV, czy częste zmiany na stanowisku przewodniczącego stronnictwa w ciągu minionej kadencji parlamentarnej. Barfoed cieszy się jednak niesłabnącym poparciem w szeregach partii i został ponownie wybrany na jej lidera. Czy był to słuszny wybór, czas pokaże.
Duńskie różności
Okres tuż po wyborach obfitował w ciekawe epizody. Ostatnią część artykułu chciałbym poświęcić niektórym z nich.
Już po wyborach krajem wstrząsnęła decyzja PET (Polititets Efterretningstjeneste – Policyjna Służba Wywiadowcza). Zablokowała ona dostęp do stanowiska ministerialnego Henrikowi Sassowi, najlepszemu specjaliście od gospodarki w szeregach socjaldemokratów. Był on pewnym kandydatem do stanowiska ministra finansów. PET nie rekomendowała jednak wydania mu certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Swoją decyzję ujawniała podejrzanymi kontaktami Sassa. Jak się okazało, chodziło o jego spotkanie ze znanym duńskim rockmanem w rodzinnej miejscowości. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że w Danii o nominacji ostatecznie ma prawo zadecydować premier. Helle Thorning-Schmidt nie zdecydowała się jednk zignorować zalecenia tajnych służb. Cała sprawa odbiła się szerokim echem, a działanie PET, która odmawiała komentarzy do zaistniałej sytuacji, spotkało się z ostrą krytyką polityków ze wszystkich stronnictw politycznych.
Helle Thorning-Schmidt będzie przewodzić najmłodszemu gabinetowi w Europie. Średnio minister w duńskim rządzie będzie aż o osiem lat młodszy niż jego odpowiednik na kontynencie. Wynik zaniża najmłodszy szef resortu podatków z SF, 26-letni Thor Möger Pedersen. Inni wyjątkowo młodzi członkowie rządu to minister zdrowia, 28-letnia Astrid Krag, a także 33-letnia minister pracy, Mette Fredriksen. Do tej pory najmłodszym szefem resortu w historii Danii był 38-letni Bjarne Corydon. Średnia dla całego rządu to 42,8 lat. Dla porównania w drugiej pod względem tego kryterium Estonii jest to 44,3 lat, a następne na liście są m.in. Finlandia, Litwa, Portugalia, Czechy i Łotwa. Na drugim biegunie mamy rządy grecki i irlandzki (w obu średnia przekracza 55 lat), a także holenderski i węgierski.
Na podstawie: Berlingske Tidende, Jyllands Posten, Politiken