Adam Lelonek: Jak kartele narkotykowe uratowały globalny system finansowy
Oczywiście żadnego procesu przeciwko bankowi Wachovia nie było, sprawa nie trafiła nawet na wokandę. W marcu 2010 r. zawarto ugodę poprzez sąd w Miami, a na dzień dzisiejszy sprawa jest formalnie przedawniona. Bank zapłacił 110 mln USD w ramach konfiskaty za dopuszczenie do transakcji prania pieniędzy, oraz 50 mln USD grzywny za nieudolność przy nadzorowaniu środków finansowych, za które przetransportowano ponad 22 tony kokainy.
Ed Vulliamy stwierdza też, że „co jest bardziej szokujące i ważniejsze, bank został ukarany sankcjami za zaniedbanie stosowania odpowiednich ograniczeń dla zapobiegania praniu brudnych pieniędzy przy transferach na kwotę 378,4 mld dolarów – kwoty równoważnej jednej trzeciej PKB Meksyku na konta tzw. casas de cambio (CDCs), tj. meksykańskich domów wymiany walut, z którymi bank prowadził interesy”. Dało to nie tylko odpowiedni sygnał i możliwości działania dla organizacji przestępczych, ale i dla innych banków, gdyż „całkowita kara stanowiła mniej niż 2% zysku banku za rok 2009, tj. 12,3 mld dolarów” (!!!).
Vulliamy już wtedy pisał o tym, że był to tylko wierzchołek góry lodowej, a Wachovia, chociaż przez krótki czas była liderem w procederze prania brudnych pieniędzy, to nie była wyjątkiem. Legalny system bankowy stał się miejscem to prania pieniędzy „splamionych krwią” w kwotach setek miliardów dolarów. Wraz z nadejściem kryzysu w 2008 roku, banki, prowadzące tego typu transakcje, stały się obrońcami i bojownikami o integralność globalnego systemu finansowego, a w związku z tym, wielu polityków sprawia wrażenie, jakby był to wystarczający powód, aby puścić im „błędy” z przeszłości w niepamięć. Problem w tym, że definicja błędu zupełnie nie oddaje przemyślanej, celowej i długofalowej strategii czerpania zysków w sposób całkowicie niezgodny z prawem.
„U szczytu kryzysu z 2008 roku, Antonio Maria Costa, ówczesny szef Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (United Nations Office on Drugs and Crime, UNODC), miał powiedzieć, że ma dowody, sugerujące, że wpływy z narkotyków i przestępczości były «jedynym płynnym kapitałem inwestycyjnym» dostępnym dla banków, stojących na granicy bankructwa. «Międzybankowe pożyczki fundowane były pieniędzmi pochodzącymi z handlu narkotykami. Były też oznaki tego, że niektóre banki zostały w ten sposób uratowane»” - jak pisze Vulliamy. W różnych materiałach prasowych czy komentarzach, znaleźć można opinie, że w przypadku niektórych banków, pieniądze karteli narkotykowych stanowiły nawet do 70% fizycznie posiadanej gotówki (!!!). W przypadku Wachovii, ślady transakcji, bardzo często poprzez czeki podróżne, mają swoje ślady nie tylko w USA czy Meksyku, ale część z nich przechodziła przez Londyn.
Zakupy samolotów, którymi transportowane były narkotyki były bardzo powszechne. Średnio przewożone były nimi ilości rzędu 2 ton, jednak zdarzały się także transporty ok. 20 ton. Dzięki bardzo prostym zabiegom (tj. odbieraniu i przelewaniu środków przez osoby legitymujące się fałszywymi dokumentami tożsamości), „w okresie od 1 maja 2004 roku do 31 maja 2007 roku, Wachovia przerobiła co najmniej 373,6 mld dolarów, a 4,7 mld w dużych ilościach gotówki, co daje sumę ponad 378,3 mld dolarów”.
Jak mówi wspomniany już Antonio Maria Costa, „połączenie pomiędzy przestępczością zorganizowaną a instytucjami finansowymi zaczęło się późnych w latach 70. i wczesnych latach 80. XX wieku, kiedy mafia rozpoczęła proces globalizacji. Do tamtej pory, pieniądze z przestępstw krążyły głównie w gotówce, a władze od czasu do czasu robiły spektakularny nalot”. Jak pisze Vulliamy, od 1987 roku starano się zapobiegać penetracji banków przez grupy przestępcze, w związku z czym pieniądze z przestępstw znowu zaczęły krążyć w gotówce, poza systemem bankowym. Zdaniem Costy, „po tym wydarzyły się dwie rzeczy: kryzys finansowy w Rosji po pojawieniu się rosyjskiej mafii oraz kryzysy z lat 2003 i 2007-2008. Wraz z nimi, sektor bankowy został pozbawiony płynności, a banki stały się narażone na działalność syndykatów kryminalnych, które miały pełno gotówki”.
Pomimo tego, że w dobie ryzyka terrorystycznego władze istotnie zaczęły jeszcze bardziej zwracać uwagę na fakt prania brudnych pieniędzy, kolejne ugody i grzywny dla dopuszczających się tego procesu instytucji finansowych wysyłają dość niezrozumiałe sygnały. I to nie tylko do banków czy organizacji przestępczych, ale i do policji lokalnej czy struktur międzynarodowych, walczących z przestępczością zorganizowaną. Co dadzą kolejne zatrzymania pojedynczych osób, kiedy źródła finansowania pozostają nienaruszone? Nic. Biorąc pod uwagę radykalne podejście niemal każdej władzy na świecie do indywidualnych posiadaczy takiego czy innego rodzaju narkotyków, nawet w ilości tzw. „ na własny użytek”, czy określenie „zbyt wielcy by upaść” może być zastosowane przez analogię do karteli narkotykowych?
Szacuje się, że tylko w Meksyku, w wojnach gangów zginęło w sumie ponad 30 tys. osób. Publicznie mówi się jedynie o tamtejszej mafii, radzącej sobie w dobie globalizacji poprzez „współpracę” z najpotężniejszymi bankami świata, jednak trudno uwierzyć, że tylko Meksykanie prali pieniądze w ten sposób. Przy tym należy pamiętać, że banki świadczą usługi finansowe nie tylko dla zwykłych, indywidualnych klientów, ale także dla rządów czy partii politycznych. Inwestują w koncerny medialne, w tym te globalne. Czy tutaj należy szukać aż takiego braku determinacji organów kontrolnych dla tego typu zachowań? Czy właśnie dlatego największe stacje telewizyjne z ogromną pobłażliwością podchodzą do kwestii rzetelnej analizy skali problemu i najczęściej bronią banków, bez których świat miałby się co najmniej skończyć? Są to oczywiście pytania, na które odpowiedzi raczej nie poznamy. Najbardziej bulwersujący jest jednak nie tylko fakt, że instytucje finansowe były, jak wszystko na to wskazuje, świadomie zaangażowane w tak skandaliczne przedsięwzięcia, to nie tylko, że nie zostały ukarane, ale otrzymały rządowe wsparcie z pieniędzy podatników.
Chińska złośliwość, związana z życzeniem komuś, aby żył w ciekawych czasach, wchodzi w inny wymiar. W Internecie krąży dowcip o tym, jak ojciec pyta syna o to, kim chce zostać jak dorośnie, a syn odpowiada, że będzie pracował w mafii. Ojciec ze spokojem patrzy na syna i pyta: w sektorze prywatnym czy publicznym? A tak trochę bardziej poważnie, być może zasadne będzie wprowadzenie do sylabusów przedmiotów ze stosunków międzynarodowych kwestii procesów globalizacyjnych w strukturach mafijnych. Jak tak dalej pójdzie, to wiedza ta, obok znajomości języka chińskiego, za 10 lat może być jednym z podstawowych wymogów przy otrzymaniu dobrze płatnej pracy, zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym…