Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Pewnego dnia na Žižkovie


09 kwiecień 2008
A A A

Žižkov – dzielnica Pragi, położona na prawym brzegu Wełtawy. Nazwa pochodzi od Jana Žižki, dowódcy taboru husyckiego. W latach 70 dzielnica została zasiedlona przez robotników i członków partii komunistycznej, skąd pochodzi nazwa „Czerwony Žižkov”.  Obecnie komunistyczne czasy odeszły w niepamięć, a znakiem rozpoznawczym Žižkova stało się największe w Europie zagęszczenie pubów na jedną ulicę.

 

ImageSłoneczna, sierpniowa niedziela. Przy ulicy Bożiwojowej unosi się zapach odpadającego tynku, farby,  którą pokryte zostały cukierkowe fasady kamienic. Mieszkańcy siedzą w domach i pubach. Dzieci beztrosko włóczą się po wyludnionych, spalonych słońcem ulicach. Jedyną rzeczą, która ożywia tą senną praską dzielnicę, jesteśmy my – turyści. Niecierpliwie przemierzamy malownicze, odmienne od staromiejskich ulice w poszukiwaniu kolejnych „punktów” zaznaczonych w przewodniku. Jednak takie zwiedzanie tutaj nie może trwać długo. Cały urok tego miejsca polega na tym, że wszelkiego rodzaju plany, poradniki są całkowicie zbędne. Szybko odkładamy zadrukowane barwnymi opisami książki i sami postanawiamy odkryć tą secesyjną dzielnicę. Dopiero wtedy, gdy nie patrzymy na nią oczami autora naszego „elementarza poznania Pragi”, widzimy jak jest tu pięknie. Bez skrupułów omijamy kolejne historyczne puby, piwiarnie, restauracje. Nie musimy zajrzeć do awangardowego, niepasującego do tego miejsca hotelu Akropolis, nie zrażamy się górującą nad nami wieżą telewizyjną. Szybko odkrywamy, że aby poznać Žižkov, wystarczy wstąpić do pierwszej lepszej gospody, zasiąść wśród miejscowych i odprężyć się przy kuflu piwa, zaznaczanym na kartce jedną zwykłą, prostą kreską.
 
Po co odwiedzać Žižkov?

ImageMiejsce odsunięte od największych atrakcji turystycznych Pragi, pominięte w wielu przewodnikach. Mogłoby się wydawać, że zapominane przez samych Prażan. Tutaj jak ktoś już wcześniej napisał, życie toczy się 3 razy wolniej, niż gdziekolwiek indziej. I chociażby to powoduje, że jest to obowiązkowy punkt na mapie każdego, kto zamierza odwiedzić czeską stolicę. Wychodząc ze stacji metra, zwiedzającego uderza milczenie kamienic, brak punktów informacji turystycznej, sklepików z pamiątkami. Jednym słowem wszystkiego tego, co może drażnić i zniechęcać na zatłoczonej i gwarnej starówce.

Przechadzając się wśród oblężonych przez miejscowe rodziny barów, widzimy, że to miejsce żyje. Ulice oddychają niewyperfumowanym miejskim powietrzem, wnętrza niezliczonych szynków udekorowane są prawdziwymi wiekowymi pamiątkami, nawet jedzenie smakuje inaczej niż w centrum. Życie toczy się swoim, niczym niezakłóconym tempem. Niepostrzeżenie Žižkov  zaczyna regulować rytm bicia naszego serca, ogarnia umysły i ciała. Niewiadomo kiedy harmonogram naszej wyprawy ląduje w śmietniku.

Przystąp zmęczony wędrowcze

ImageSmażony syr, husyckie brambory, cerne pivo. Takie przysmaki znajdziemy w karcie dań każdego lokalu. Bary na Žižkovie  pod tym względem nie różnią się od tych w pobliżu Wełtawy. Na tym jednak koniec podobieństw. Oprócz przepysznego jedzenia, które nasyci największych głodomorów, miejsca te oferują coś więcej. Siadając na starych trzeszczących krzesłach, wsłuchując się w skrzypienie podłogi, uginającej się pod nogami przemiłej kelnerki, odpoczywamy. Gonitwa i „suvenirowe” szaleństwo na starówce poniżej odchodzi w niepamięć. Brak tu pospiesznej obsługi, przy której dania wybieramy niemalże na chybił trafił. Bary są puste, ciche, a i ceny znacznie niższe. Obsługa spędza większość czasu siedząc pomiędzy nami, klientami,  sącząc piwo ze znajomymi. Ogarnięci senną atmosferą lokalu, żywcem wyjętego z lat 70, bez pośpiechu zajadamy się przysmakami czeskiej kuchni.

ImageNasyceni obiadem postanawiamy powoli zakończyć naszą kilkugodzinną podróż po tej urokliwej praskiej dzielnicy. Odchodzimy z wrażeniem, że  przyjechaliśmy  tu,  nie po to, aby ją zobaczyć, ale po to, aby poczuć jak żyje, i zasmakować, chociaż przez chwilę w tym życiu.  Ulicą Seifertovą zmierzamy w kierunku starego miasta. Po drodze, pomiędzy kasynami, chińskimi restauracjami i tradycyjnymi piwiarniami, jak z podziemi wyrasta kościół świętego Prokopa. Wygląda on przepięknie w popołudniowym słońcu, górując nad pozostałymi kamienicami.

Schodząc coraz niżej docierać zaczyna do nas zgiełk turystycznej starówki.  Ostatecznie stajemy przed bramą Prochową. Jest to granica pomiędzy sennym Žižkovem,  a pełnym zgiełku i hałasu, tętniącym życiem starym miastem. Przelewają się tędy niezliczone ilości turystów, spiesznie zmierzających od punktu A do punktu B. Jednak dzisiaj my nie weźmiemy udziału w tym wyścigu. Powolnym krokiem ruszamy w kierunku mostu Karola.

Spokój i niesamowita atmosfera Žižkova na długo zostanie w naszej pamięci.  Odwiedzając to nigdy niezasypiające miasto, warto przyjść tu, aby zobaczyć Pragę w zupełnie innym świetle.

 

Zobacz także tego autora