Subiektywny przewodnik po Rosji, cz.1
Rosja fascynuje i przyciąga. Do Moskwy! Do Petersburga - krzyczą jedni. Nad Bajkał, transsibem – przekonują zwolennicy prawdziwej przygody. I jedni i drudzy otrzymują staranie wyreżyserowany przez władze obraz Rosji bogatej, kolorowej, tętniącej wielonarodowościowym życiem. Niestety, prawdziwej Rosji nie widzą wiele, jeżeli w ogóle.
Jak zwykle w moich podróżach, także i w wyprawie do Rosji kierowała mną przekora i chęć otarcia się o prawdę. Dlatego postanowiłem sobie urządzić przystanek na drodze z Poznania do Ułan-Ude. Przystanek, który trwał dziesięć miesięcy. Dziesięć miesięcy spędzone wraz z żoną na wytężonej pracy, zacieśnianiu więzi międzynarodowych i poznawaniu prawdziwego oblicza imperium carów.
Przystanek Kirów
Kirów musiała dławić ze wszystkich sił.
Dość szybko okazało się, że okolice dworca są świeżo po remoncie i stanowią niemalże chlubę miasta. Byliśmy załamani. Obydwoje lubimy piękne rzeczy, cenimy urodę otoczenia, niezależnie od tego, czy chodzi o przyrodę, czy dzieła człowieka. A tu jest brzydko, chodniki zawalone warstwą kurzu i błota, łuszcząca się płatami farba olejna na frontowych elewacjach
Rosja to brzydki kraj. Wszędzie tam, gdzie człowiek przyłożył do tego rękę tchnie brzydotą. Piękno zachowało się jedynie w twarzach kobiet, krajobrazie i Petersburgu. Wszędzie indziej trzeba mieć szczęście, aby się na nie natknąć.
Albo pojechać na wycieczkę z Orbisem – Plac Czerwony, Arbat, Puszkino, Bolszaja Pokrovka – świeżo odmalowane, dofinansowane, oczyszczone z kurzu mamią oczy i poprawiają nastrój. I tylko wywiezieni setki kilometrów za miasto bezdomni umierają w samotności, z dala od miejsc, które były ich domem. Kto by się przejmował bezdomnymi.
Spacer w chmurach
Przyjemną rzeczą dla obcokrajowca okazuje się sposób budowania rosyjskiego miasta, wywodzący się ponoć od samej Katarzyny Wielkiej. Ulice prowadzone kwadratami praktycznie uniemożliwiają zgubienie się w nowym miejscu. Kirów nie jest tutaj wyjątkiem. Miasto przecinają trzy główne arterie pionowe (jeśli spojrzeć na plan) i sieć poziomych. Dla zorientowanych w czytaniu map popełniłem właśnie herezję, ale zakładam, że dla niektórych pionowy-poziomy będzie bardziej czytelny niż np. PN-S, W-E. Przyjemne są także ulice - szerokie i proste. I na tym przyjemności się kończą.
Schody zaczynają się, gdy trzeba przejść na drugą stronę tej prostej, szerokiej ulicy. Rosyjscy kierowcy nie zwracają większej uwagi na pieszych. Po prawdzie na innych kierowców też nie, ale słaba to pociecha wobec widma zderzenia z rozpędzonym żelastwem. Przez pierwsze dni rozpaczliwie szukałem przejść ze światłami, ale że jest ich w Kirowie może pięć-sześć, szybko dałem sobie z tym spokój. Pilna obserwacja współuczestników nieszczęścia nauczyła mnie, że przez ulicę należy przechodzić szybko, zdecydowanie i … na raty. Najpierw czeka się, aż będzie troszkę miejsca po lewej stronie, potem szybki skok w pobliże linii środkowej i oczekiwanie na lukę po prawej. Na szczęście Rosjanie nie jeżdżą tak jak Polacy przy samiutkiej linii środkowej, dają troszkę miejsca swoim spieszonym rodakom. Uwierzcie mi, już po kilku tygodniach strach zniknie, a kroki nabiorą pewności. Tak się rodzi pogarda śmierci, którą na polach wielu bitew wojny domowej i drugiej światowej demonstrował światu człowiek radziecki.
Im dalej na wschód, tym sposób jazdy, a co za tym idzie i przechodzenia przez jezdnię, bardziej nonszalancki. Moim punktem krytycznym było Ułan Ude, gdzie przez główną arterię miasta przechodziło się w sposób zupełnie już wariacki, pośród trąbiących samochodów, przeklinających babuszek i słaniających się na nogach pijanych mieszkańców, świętujących jedną z wielu rocznic. Nikomu nie zdawało się to przeszkadzać i tylko monstrualna głowa Lenina patrzyła z niedowierzaniem na to, w co zmienił się ziemski raj.
Piękna i bestia
Przez cały czas, za każdym razem tak samo mocno, dziwię się Rosjanom, że przy całym ich umiłowaniu piękna potrafią z uśmiechem żyć pośród wszechobecnej brzydoty. I dziwię się sobie, że z czasem tak się do niej przyzwyczaiłem, że zacząłem w niej dostrzegać jakieś perwersyjne piękno, jak w drewnianych domkach bez bieżącej wody przycupniętych pośrodku odrażającego blokowiska.
Ale brzydota nie jest najbardziej uciążliwym elementem życia dla niewtajemniczonych. Prawdziwy koszmar czeka cudzoziemca za progiem sklepu. Kot wylegujący się na warzywach, zalotnie mrugający świński łeb, czy wędzone kurze łapki to tylko niektóre atrakcje, o których w następnym odcinku.