18 marzec 2015
Tunezja wielu osobom kojarzy się z wakacjami, kurortami oraz dobrą zabawą, jednak pewnie nikt z miłośników wycieczek do tego arabskiego kraju nie spodziewał się, że może to być miejsce aktywnej działalności terrorystycznej.
18 marca 2015 roku dwóch uzbrojonych w karabiny AK-47 i przebranych za żołnierzy napastników wdarło się do tunezyjskiego parlamentu oraz pobliskiego muzeum i zabiło 22 turystów (w tym Polaków). Warto jednak skupić się na tym, dlaczego to właśnie Tunezja i muzeum położone blisko parlamentu stało się miejscem ataku terrorystycznego. Atak ten jest czymś niespotykanym, gdyż w ciągu ostatnich trzech lat w Tunezji dochodziło do zamachów, w których zginęło ponad 70 osób, głównie policjantów i żołnierzy. Nie było jednak ataków na turystów.
Republika Tunezyjska była pierwszym państwem arabskim, który po obaleniu dyktatury w 2011 roku przeprowadził wolne demokratyczne wybory. Wygrała wówczas islamska partia Nahda (Odrodzenie), jednak w 2014 roku wygrał blok świeckich ugrupowań, w którym nie brakuje ludzi dawnej dyktatury. Jak w większości państw arabskich, w Tunezji toczy się walka polityczna między partiami świeckimi a islamskimi, co nie jest bez znaczenia dla terrorystów. Dlaczego akurat Tunezja stała się miejscem ataku terrorystycznego? Jest kilka powodów, dla których Tunezja jest idealnym miejscem na pokazanie szeroko rozumianemu "Zachodowi", że dżihad ciągle trwa.
Jednym z takich powodów jest pozycja, na jaką była kreowana Tunezja po Arabskiej Wiośnie w 2011 roku. Pierwsze demonstracje w świecie arabskim rozpoczęły się od wystąpień społecznych, do których doszło właśnie w Tunezji, po tym jak Mohamed Bouazizi dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko braku perspektyw na polepszenie swojej sytuacji życiowej. To wydarzenie przerodziło się w rewolucję, w wyniku której został obalony wieloletni prezydent Zin Al-Abidin Ben Ali. Przebieg transformacji ustrojowej w tym kraju był brany za przykład dla pozostałych państw arabskich, że można wprowadzić demokrację na wzór "zachodni" po wieloletnich rządach dyktatorów. Wielu polityków europejskich (w tym m.in. prezydent Lech Wałęsa) przyjeżdżało, by spotykać się z tamtejszymi politykami, politologami, a także z młodzieżą by promować ideę demokracji na modłę "zachodnią". Z tego powodu Tunezja okazała się najlepszym miejscem na przeprowadzenie ataku terrorystycznego. Pokazuje to, że nawet w państwie, uważanym przez państwa europejskie za bezpieczne i w pełni demokratyczne, nie można się czuć bezpiecznie. Jest to pewien symbol uderzający w politykę "zachodnią" po arabskim przebudzeniu.
Kolejnym powodem jest uderzenie w przemysł turystyczny, z którego de facto żyje Tunezja. Podobnie jak w Egipcie po arabskiej wiośnie turystyka spadła z 7.1 mln odwiedzających w 2010 roku do 4.7 mln w 2011 roku. Jednak po pozytywnych sygnałach, że jest to w miarę stabilny kraj, ten wskaźnik wzrósł do 6.2 mln w 2013 roku. Na wypoczynek do tego kraju leżącego w Afryce Północnej nad Morzem Śródziemnym, przyjeżdżają głównie turyści z Europy (również dużo Polaków), co na pewno nie jest bez znaczenia dla terrorystów, którzy są aktywni w sąsiadującej Libii. Spadek ilości wycieczek do Tunezji (tym bardziej przed sezonem) będzie miał duży wpływ na gospodarkę tego kraju, co uderzy w popularność "pro demokratycznego" rządu, która może doprowadzić w późniejszym czasie do kolejnego przewrotu na korzyść radykalnych sił.
Uderzenie w obecny świecki rząd jest kluczowe dla grup terrorystycznych, gdyż możemy zauważyć radykalizacje oraz powstawanie małych grup i komórek terrorystycznych. Aktualnie, widzimy wzrost aktywności ugrupowań salafickich takich jak Liga Ochrony Rewolucji i Ansar al-Sharia (Stronnicy Szariatu), które są uznawane za organizacje terrorystyczne. Dla tunezyjskich radykałów nastał dobry klimat w regionie. Tocząca się wojna domowa w Libii oraz niekończące się niepokoje w Algierii stwarzają możliwości do walki ze świeckimi władzami. Tunezyjski rząd ma podobny problem co państwa szeroko rozumianego "Zachodu". Radykalni przywódcy wysyłają młodych Tunezyjczyków do Syrii i Iraku, aby nabrali doświadczenia w rzemiośle wojennym, a po powrocie wykorzystać ich w ewentualnej wojnie w Tunezji. Dotychczas na bliskowschodni front wyjechało 3-4 tys. tunezyjskich bojowników, co jest liczbą dość imponującą. W lutym w Tunezji przeprowadzono wielką operację antyterrorystyczną, w wyniku której aresztowano około 100 potencjalnych dżihadystów. Rząd w Tunisie aktywnie współpracuje z państwami europejskimi, ponieważ ma poważny problem z salaficckimi bojownikami. W dzień ataku politycy tunezyjscy pracowali nad zaostrzeniem ustawy antyterrorystycznej, co też pewnie jest nie bez znaczenia.
Ostatnim czynnikiem jest element ostrej rywalizacji pomiędzy grupami terrorystycznymi o prymat nad globalną walką z "niewiernymi". Obecnie jesteśmy świadkami wojny w świecie islamskim pomiędzy grupami terrorystycznymi. Państwo Islamskie spycha z tej wiodącej roli Al-Kaidę, od której odchodzi coraz więcej bojowników by złożyć przysięgę wierności Kalifowi Ibrahimowi. Jeżeli założymy, że za atak jest odpowiedzialne Państwo Islamskie oznacza to chęć zaciągnięcia potencjalnych nowych kandydatów w swoje szeregi. W ostatnich dniach siły irackie przeprowadzają operację ofensywną na Tikrit, która może poważnie osłabić pozycje organizacji Abu Bakr al-Baghdadiego w Iraku. Kiedy organizacja terrorystyczna jest w odwrocie, musi pokazać, że wciąż ma możliwości i siłę do działania w imię globalnego dżihadu by nie stracić nowych młodych potencjalnych członków z innych organizacji terrorystycznych oraz z Europy Zachodniej.
Tunezja pozostaje, jedynym krajem po arabskiej wiośnie, któremu udaje się budować demokrację. W tym samym czasie radykalne ruchy religijno-polityczne reprezentowane przede wszystkim przez salafitów próbują korzystać z uzyskanej wolności. Dla młodej tunezyjskiej demokracji rodzimy dżihad stanowi ogromne zagrożenie, które z pomocą państw europejskich, próbuje zwalczyć. Z jednej strony nie może ograniczać swobód obywatelskich, a z drugiej musi przedsięwziąć maksymalne środki, by nie dopuścić do radykalnych nastrojów. Ostra rywalizacja grup terrorystycznych o prymat nad globalnym dżihadem też gra tu wielką role. Wpływy Państwa Islamskiego w Tunezji są istotne, gdyż wielu młodych Tunezyjczyków, zdesperowanych swoją sytuacją życiową, zaciąga się w szeregi Kalifatu.
Źródło: PAP, AFP, Reuters