Agnieszka Miarka: Bahrajn domaga się reform
W środę (14 sierpnia) odbyłyby się antyrządowe demonstracje rozproszone po całym kraju. Policja użyła głównie gazu łzawiącego do rozpędzenia szyickich demonstrantów. {mosimage}
W związku z zapowiedzią antyrządowych wystąpień, USA zdecydowały się zamknąć tymczasowo swoją ambasadę w Bahrajnie. Po nawoływaniach działaczy opozycyjnych do przeprowadzenia masowych wystąpień, zarządzono wzmocnienie zabezpieczeń w całym kraju. Według świadków, zaplanowane na 14 sierpnia demonstracje przebiegały spokojnie, sytuacja zaczęła zaogniać się dopiero pod koniec dnia. Siły bezpieczeństwa skupiły się w rejonie al-Seef, dzielnicy Manamy, gdyż właśnie tam aktywiści wzywali ludność do wystąpień, mimo obowiązywania bezwzględnego zakazu przeprowadzania demonstracji w stolicy kraju. Policja posłużyła się gazem łzawiącym, aby rozproszyć tłum, który przybliżył się do ogrodzenia z drutu kolczastego wzniesionego na terenie zachodniej części Manamy; ok. 300 osób skandowało antyrządowe hasła. Podobne zdarzenia miały miejsce w innych częściach kraju. The Bahrain Centre for Human Rights podaje, że co najmniej dziesięć osób ucierpiało z powodu wdychania gazu łzawiącego lub zostało rannych, dwie osoby są w ciężkim stanie. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że azjatycki pracownik został ranny wskutek bomby ogniowej, podczas próby otwarcia drogi zablokowanej przez protestujących w wiosce na południe od Manamy. Powiedział także, że płonące opony zostały wykorzystane do zablokowania głównej drogi w Muharrak.
Posługiwanie się bombami oraz blokada dróg, na pewno zostaną zinterpretowane przez władze jako rodzaj terroryzmu. Należy przypomnieć, że w tym miesiącu zaostrzono przepisy dotyczące działalności terrorystycznej, za której prowadzenie grozi m. in. pozbawienie obywatelstwa Bahrajnu. Często władze Manamy posługują się nad wyraz rozszerzoną definicją terroryzmu, aby móc zwalczać ruchy opozycyjne oraz działaczy na rzecz praw człowieka, którzy rzekomo destabilizują sytuację w kraju. W zeszłym tygodniu król Hamad ibn Isa Al Chalifa wydał dekret zakazujący demonstracji w stolicy kraju, aby ukarać zgodnie z prawem ludność, która postanowiła wyjść na ulicę i wyrazić swoje niezadowolenie z królewskich poczynań. Oprócz wyżej wymienionych decyzji, podjął jeszcze inne, które jawnie godzą w podstawowe prawa obywateli np. w wolność słowa. To małe (nieco ponad 1 350 000 ludności), wyspiarskie państwo będące dziedziczną monarchią konstytucyjną, pozostaje pod władzą rodu Al Chalifa reprezentującego sunnicką mniejszość. Od lat można słyszeć o jawnym dyskryminowaniu większości szyickiej przez rodzinę królewską – wszystkie ważne stanowiska obsadzane są osobami z najbliższego otoczenia króla, również praca w sektorze usług jest trudno dostępna dla ludzi nie posiadających powinowactwa z panującym. Reżim konsekwentnie zwalcza wszelkie przejawy działalności opozycyjnej, szukając pretekstu, aby zamykać aktywistów w więzieniu.
Dzień 14 sierpnia nie jest przypadkową datą, bowiem tego dnia w 1971 roku kraj odzyskał niepodległość, również tego samego dnia 2011 roku odbyły się pierwsze protesty w Bahrajnie inspirowane podobnymi wydarzeniami obywającym się w całym arabskim świecie. Po raz pierwszy obywatele odważyli się głośno mówić o potrzebie obalenia króla i jego otoczenia. Niestety, koalicja państw arabskich na czele z Arabią Saudyjską, pomogły zdławić protesty, pozbawiając ludność szansy na odmienienie swojego losu, ale raz obudzoną nadzieję nie jest łatwo zniszczyć. Nepotyzm i korupcja organizują życie społeczne Bahrajnu, co jednak nie wywołuje większej reakcji społeczności międzynarodowej.
Zadaje się, że demonstranci powinni szukać oparcia w Stanach Zjednoczonych, które niejednokrotnie podkreślały, iż będą popierały wszelkie ruchy społeczne pragnące przeprowadzić demokratyczne reformy w swoim kraju. Tym razem raczej nie można liczyć na takie posunięcie Białego Domu, gdyż wspiera reżim Bahrajnu będący kluczowym sojusznikiem USA w Zatoce Perskiej. Nie ulega wątpliwości, że ród Al Chalifa prowadzi bardzo proamerykańską politykę. Emir (od 2002 r. głowa państwa tytułowana jest królem) zdecydowanie poparł interwencję zbrojną w Iraku (1991 r.) po dokonaniu przez to państwo aneksji Kuwejtu, zezwalając amerykańskim i brytyjskim siłom powietrznych stacjonować na terenie swojego kraju. Bahrajn stał się siedzibą amerykańskiej V Floty, co jeszcze bardziej wzmocniło jego znaczenie dla polityki zagranicznej USA. Bardzo ważną kwestią stosunków dwustronnych jest wymiana handlowa, gdyż to właśnie Stany Zjednoczone są jednym z głównych partnerów Bahrajnu, również wiele firm zlokalizowało swoje siedziby na jego terenie. Biały Dom stara się przemilczeć niestabilną sytuację wewnętrzną sojusznika, raczej nie zaryzykuje wsparcia antyrządowych aktywistów, gdyż nie wiadomo, czy nowe siły polityczne po objęciu władzy, chciałaby kontynuować dwustronną współpracę na obowiązującym poziomie.
Z kolei Arabia Saudyjska oskarża Iran o podżeganie do protestów szyickiej większości Bahrajnu. Jak można przeczytać w analizie dotyczącej tego kraju na stronie U. S Energy Information Administration, produkuje on najmniej ropy spośród krajów Zatoki Perskiej, dlatego też zmuszony jest ten surowiec importować. Największym dostawcą w tej dziedzinie pozostaje właśnie Arabia Saudyjska. Saudyjski król Abd Allah ibn Abd al-Aziz Al Su’ud będzie starał się za wszelką cenę wspomagać swojego odpowiednika w Bahrajnie, ponieważ po dojściu do władzy szyitów, stosunki między państwami ulegną radykalnemu ochłodzeniu i możliwe, że Arabia Saudyjska straci swoje polityczne i ekonomiczne przywileje na rzecz Iranu. W Islamskiej Republice Iranu dominuje szyicki odłam islamu. Należy zwrócić uwagę, że w tym kraju powszechny jest pogląd, iż Bahrajn stanowi jeden z irańskich ostanów (prowincji), który został bezprawnie oderwany przez Zachód. Faktem jest, iż Bahrajn był w XVIII wieku pod irańskim panowaniem. Nie mniej jednak, nie należy spodziewać się jakiś radykalnych działań ze strony Iranu, chociaż aspirując do miana mocarstwa regionalnego na pewno będzie chciał rozszerzyć swoje wpływy na ten obszar, zmiana władz byłaby wysoce pożądanym czynnikiem, który umożliwiłby odebranie strefy wpływów przeciwnikowi – Arabii Saudyjskiej.
Wydarzenia mające miejsce w Egipcie zagłuszają głos obywateli Bahrajnu walczących o demokratyzację swojego kraju. Bez wsparcia społeczności międzynarodowej wszelka działalność opozycyjna raczej nie przyniesie pożądanych rezultatów. Przede wszystkim, państwa powinny zacząć wywierać presję na USA, aby przedłożyły interes ciemiężonej ludności nad własne korzyści ekonomiczne i udzieliły jej wsparcia. Pozycja USA na arenie międzynarodowej daje im decydującą rolę w wielu kluczowych kwestiach i w tym przypadku utrzymanie reżimu Al Chalifa w dużej mierze zależy od postawy supermocarstwa.
Na podstawie:
http://www.reuters.com/article/2013/08/14/us-bahrain-protests-idUSBRE97D08520130814 dostęp: 15. 08. 2013 r.
http://www.eia.gov/countries/country-data.cfm?fips=BA dostęp: 15. 08. 2013 r.