Andrzej Gwarda: Amerykańskie próby promocji szczypiorniaka
17 lipca 2010 roku odbył się w Chicago pokazowy mecz piłki ręcznej Polska - Niemcy. Uczestnicy finału Mistrzostw Świata z 2007 roku rozegrali arcyciekawe spotkanie, które koneserów szczypiorniaka, mogło w zupełności usatysfakcjonować. Pozostaje zadać sobie pytanie, jaki wpływ gra zawodników, miała na promocję tej pięknej dyscypliny w USA.
Raczej niewielki. Pomysł na rozpoczęcie kampanii promocyjnej szczypiorniaka w Ameryce narodził się w głowie tamtejszego szefa USA Team Handball, Dietera Escha. Uznał, że najlepszym ku temu rozwiązaniem będzie sprowadzenie jednych z dwóch najlepszych reprezentacji świata, do miasta ubiegającego się o organizację Igrzysk Olimpijskich w 2016 roku.
Szczegółowe plany zakładają rozwój piłki ręcznej w USA właśnie do tej daty. Projekt jest niezwykle ambitny, gdyż handball tak naprawdę nigdy nie był szczególnie popularny za oceanem. Prawdę mówiąc mało kto z Amerykanów wie o istnieniu takiej dyscypliny.
Mówiąc innymi słowy, brak sukcesu oznacza brak zainteresowania, a nawet akceptacji (przykład polski). Prześledziwszy historię występów reprezentacji USA na ważniejszych imprezach (MŚ i IO) próżno szukać wspomnianych sukcesów. Podobnie sprawa przedstawia się ze sponsoringiem i infrastrukturą. Główne stacje telewizyjne w Stanach Zjednoczonych zainteresowane są pokazywaniem takich dyscyplin jak baseball, futbol amerykański a ze sportów halowych koszykówka czy nawet piłka siatkowa. Pisząc o infrastrukturze mam na myśli fakt, niedostosowania tamtejszych obiektów do uprawiania piłki ręcznej (wymaga więcej miejsca niż w przypadku koszykówki czy siatkówki).
Pozostaje poczekać na efekty batalii polsko - niemieckiej, nazywanej lotnie mianem "bitwy o Chicago". Esch w wypowiedziach dla mediów podkreśla plany stworzenia bazy pół miliona zawodników uprawiających zawodowo tą dyscyplinę. Do 2014 roku. Ambitne ale bardzo trudne do zrealizowania. Po pierwsze ciężko będzie przekonać młodzież w USA aby nagle rezygnowali z uprawiania koszykówki czy baseballu dla piłki ręcznej, o której tak naprawdę nie mają pojęcia. Po drugie,i najważniejsze: pieniądze. Nie da się tak szybko przeorientowac rynku medialnego (nawet w tak małej części), aby promowana była idea uprawiania szczypiorniaka.
Sama transmisja nie wywołała wśród Amerykanów wielkiej sensacji. Trybuny (i tak nie do końca zapełnione) składały się głównie z kibiców z Niemiec i Polski zamieszkujących Stany Zjednoczone. Widoczne były niedociągnięcie od strony technicznej: przerwy w transmisji obrazu, brak przekazu o czasie kar dla zawodników, brak koordynacji powtórek z czasem rzeczywistym, brak jakichkolwiek informacji o zawodnikach (bramki, kary, wiek itp).
Pozostaje mieć nadzieję, że ten mecz to dopiero początek długotrwałego i żmudnego marszu USA w kierunku zbudowania silnego zaplecza handballu. Osobiścię nie skazuję projektu pana Escha na pożarcie, aczkolwiek liczę się z tym, że niektóre aspekty jego planu, mogą znacznie przeciągnąć się w czasie. I to jeszcze bardziej niż on to zakłada w pesymistycznych wariantach swojej idei.