Brytyjska polityka europejska po referendum
O konstruktywne rozmowy na temat Brexitu i utrzymanie silnych relacji dwustronnych zabiegała nowa brytyjska premier podczas pierwszych wizyt zagranicznych w Berlinie i w Paryżu 20 i 21 lipca. W obu stolicach usłyszała, że Europa czeka na ruch Wielkiej Brytanii i nie będzie negocjacji bilateralnych, tylko rozmowy z całą Unią.
Pierwsza wizyta zagraniczna nowej premier w dwóch najważniejszych europejskich stolicach zaledwie w tydzień po objęciu urzędu miała pokazać, że pomimo odrzucenia przez Brytyjczyków członkostwa w UE, Wielka Brytania nie odwraca się od Europy. Theresa May zapewniała swoich francuskich i niemieckich odpowiedników, że chce prowadzić konstruktywne rozmowy o przyszłych relacjach Wielkiej Brytanii z Unia Europejską i budować silne relacje bilateralne. Angela Merkel i François Hollande niezależnie od siebie podkreślili, że uruchomienie procesu wystąpienia z UE i przedstawienie modelu przyszłych relacji leży w gestii rządu brytyjskiego. Europa czeka i przedstawi swoje stanowisko, gdy zapozna się z brytyjskimi postulatami.
Najbardziej oczekiwane informacje – na temat daty rozpoczęcia procesu występowania z UE i kształtu przyszłych relacji ze wspólnotą – do tej pory nie padły. W obu stolicach Theresa May (na zdj.) powtórzyła znane z wypowiedzi w kraju hasło: „Brexit oznacza Brexit”, dając tym samym do zrozumienia, że jedynym pewnikiem w tej chwili jest zamiar realizacji woli Brytyjczyków i wystąpienie z UE. Pierwszym poważnym krokiem w tę stronę na arenie międzynarodowej była wcześniejsza deklaracja w telefonicznej rozmowie z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem o zrzeczeniu się prezydencji w UE, która przypadała na drugą połowę 2017 roku. Goszcząc w Europie, May stwierdziła, że podchodzi do kwestii Brexitu konstruktywnie, ale wynegocjowanie wyjścia z UE zajmie dużo czasu i wymaga skrupulatnej pracy: – Chcę, żeby to było racjonalne i uporządkowane odejście – powiedziała brytyjska premier w Berlinie, zapewniając, że UK nie uruchomi art. 50 przed końcem roku.
Ze słów europejskich przywódców wynika, że decyzja o odłożeniu uruchomienia art. 50 na kilka miesięcy została wstępnie zaakceptowana. Kanclerz Merkel podkreśliła, że nowy brytyjski rząd ma mandat wyborców do przeprowadzenia Brexitu i to od Londynu zależy kiedy ten proces zostanie uruchomiony. Merkel potwierdziła, że zgodnie z unijnym prawem Wielka Brytania musi najpierw złożyć formalną notyfikację, traktaty nie zobowiązują jednak do uczynienia tego w konkretnym momencie. Słowa te powtórzył dzień później na konferencji z Theresą May prezydent Francji, zaznaczając, że choć Wielka Brytania wystąpi z UE, zawsze będzie politycznie i geograficznie w Europie, i francuskie stanowisko nie przewiduje karania Brytyjczyków za decyzję o opuszczeniu wspólnoty.
Zarówno Merkel i Hollande podkreślili jednak, że to Londyn musi zdefiniować czego od Unii Europejskiej oczekuje. Odwołując się poniekąd do trudnych i nie zawsze satysfakcjonujących negocjacji z Davidem Cameronem, Merkel powiedziała, że w interesie wszystkich leży, żeby UK szczegółowo i jasno przygotowało swoje stanowisko negocjacyjne i przedstawiło jasno jak widzi swoje dalsze relacje z UE.
Wielka Brytania na razie jednak jasnej wizji relacji z Unią nie ma. Mówi się, że May jest zwolenniczką opcji pośredniej między modelem norweskim, który zapewnia bezcłowy dostęp do wspólnego rynku, ale zobowiązuje do wpłacenia składek do unijnego budżetu i akceptowania swobodnego przepływu osób, oraz modelem kanadyjskim, umową o wolnym handlu, która jednak nie obejmuje swobodnego przepływu usług, stanowiących 70 proc. brytyjskiej gospodarki. May twierdzi, że wynik referendum oznacza konieczność wprowadzenia kontroli swobodnego przepływu osób z UE i będzie to jedna z kwestii do negocjacji, które rząd ma zamiar przeprowadzić po myśli Brytyjczyków. Dodaje jednak, że UK chce jednocześnie „dobrego porozumienia” w sprawie handlu towarami i usługami. Wszystkie funkcje ministerialne związane z wystąpieniem z Unii Europejskiej Theresa May powierzyła aktywnym działaczom obozu Leave. Niewykluczone, że oczekuje od nich przedstawienia spójnej wizji Brexitu, dla siebie zaś rezerwuje rolę weryfikatora.
O modelu kanadyjskim, jako najlepszym rozwiązaniu pisał dla ConservativeHome minister ds. Brexitu David Davis. Z kolei minister spraw zagranicznych Boris Johnson nadal podtrzymuje wizję, w której Wielka Brytania daje swoim obywatelom możliwość osiedlania się i pracy w UE, kontroluje takie same przywileje obywateli UE i ma pełny dostęp do wspólnego rynku. Wszystkie informacje na temat struktury zarządzania procesem Brexitu wskazują, że najważniejszą rolę odegra w nim premier May, a na drugim miejscu znajdzie się minister David Davis. Niewykluczone jednak, że dużo do powiedzenia będzie miał także były minister spraw zagranicznych, a obecnie kanclerz Philip Hammond. Rola FCO i Johnsona na razie nie jest jasna.
Szczegółów brytyjskiej propozycji Europa będzie wyczekiwać jesienią. Pytany o możliwość zachowania przez Wielka Brytanię dostępu do wspólnego rynku i ograniczenia swobodnego przepływu osób, prezydent Hollande powiedział, że wszystko będzie kwestią negocjacji. Wielka Brytania sama jednak musi określić jak daleko może się posunąć w swoich żądaniach. Prezydent Francji. tak jak przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, powiedział, że 4 swobody unijne, przepływ towarów, usług, osób i kapitału, są nierozdzielne.
W Berlinie May zapewniła, że choć zmieni się natura relacji między Londynem i Berlinem, Wielka Brytania chce utrzymać jak najbliższe relacje gospodarcze. – Niemcy są obecnie drugim największym partnerem handlowym UK na świecie i drugim największym źródłem inwestycji zagranicznych w UK. – przypomniała brytyjska premier, dodając, że na rozwoju współpracy z pewnością zależy także niemieckim firmom. To pierwsze bezpośredni apel z Londynu do niemieckich przedsiębiorców, którzy w czasie negocjacji przyszłego porozumienia handlowego mogą naciskać rząd w Berlinie na jak najłagodniejsze obciążenia cele w handlu z UK.
Jeśli jednak ktoś w Londynie oczekiwał, że Niemcy spróbują – wbrew unijnym regulacjom – wynegocjować dwustronne porozumienie z Londynem, to niemieckie źródła rządowe wyprostowały to myślenie, zakulisowo ostrzegając, że Merkel uważa, że nadchodzą ciężkie czasy, długi i trudny proces, w którym UK będzie musiało negocjować z całą Unią i nie będzie mogło wykorzystać Niemiec do zagwarantowania sobie dobrego porozumienia.
Nie można się jednak oszukiwać, że do żadnych nieformalnych negocjacji przed uruchomieniem art. 50 nie dojdzie. Brytyjska premier będzie podróżować po Europie, badając nastroje i prezentując własne poglądy. To samo zapewne uczyni Philp Hammond i być może także inni oficjele z trzech głównych ministerstw zaangażowanych w Brexit. Wielka Brytania pozostaje członkiem UE, politycy będą się więc spotykać na obradach Rady i Rady Europejskiej, a także przy okazji pełnienia obowiązków w innych organizacjach międzynarodowych i wydarzeniach partyjnych i politycznych. Najbliższe takie wielkie wydarzenie do jesienne spotkanie grupy G20. Prywatne i zawodowe kontakty polityków i doradców liczą się dziś bardziej niż kiedykolwiek i miejmy nadzieję, że obecny polski rząd zdaje sobie z tego sprawę.
Kasia Sobiepanek
Pełna wersja tekstu ukazała się na portalu UKpolitics po polsku 25 lipca 2016