Czas uczy pokory. Druga szansa Alexisa Tsiprasa
Obecna polityka Unii Europejskiej skupia się przede wszystkim na kryzysie migracyjnym, który na terenie całego kontynentu zatacza coraz szersze kręgi. Codziennie do Europy przybywają tysiące imigrantów, którzy uciekają przed głodem, wojną i nędzą, licząc na to, że Europa udzieli im schronienia i poprawi ich byt. Jednym z krajów, który jest pierwszym punktem wędrówki uciekinierów z Bliskiego Wschodu jest m.in. Grecja, która obecnie boryka się nie tylko z ogromnym napływem imigrantów, ale w dalszym ciągu z własnymi wewnętrznymi problemami, o których jeszcze kilka miesięcy temu praktycznie codziennie grzmiały media w całej Europie.
Niespełnione obietnice
Ponad miesiąc temu w Grecji odbyły się przyspieszone wybory do parlamentu, które grecki prezydent Prokopis Pawlopulos rozpisał od razu po dymisji premiera Alexisa Tsiprasa, do której doszło 20 sierpnia. Tsipras zrezygnował z pełnienia funkcji szefa rządu, bo – jak sam powiedział w orędziu wygłoszonym do obywateli – czuł „głęboki moralny i polityczny obowiązek”, by poddać pod ocenę wszystko, co dotychczas zrobił. Obok wewnątrzpartyjnych nieporozumień miał tu na myśli bez wątpienia fakt niewywiązania się ze swoich przedwyborczych obietnic, którymi na początku roku wywołał euforię wśród greckiego społeczeństwa. Chodziło przede wszystkim o wielki kryzys finansowy, z którym Grecja boryka się od kilku lat i fakt, że całą sytuacją interesowały się najbardziej znaczące państwa Unii Europejskiej. Tsipras zapewniał, że nie ugnie się pod presją kredytodawców, podkreślając wielokrotnie swoje antyunijne nastawienie.
Kryzys finansowy zweryfikował jednak butę niepokornego Greka, który ostatecznie musiał się zgodzić na żądania wierzycieli Grecji w kwestii polityki oszczędnościowej i reform ekonomicznych. Czarę goryczy przelało lipcowe głosowanie w parlamencie nad pakietem oszczędnościowym, podczas którego w greckim parlamencie doszło do kłótni pomiędzy poszczególnymi członkami Syrizy. Nowy program pomocowy został przez parlament zaakceptowany w dużej mierze dzięki poparciu opozycji. Przed głosowaniem premier Tsipras oświadczał, że jeżeli za nowym pakietem oszczędnościowym będzie głosowało mniej niż 120 posłów lewicy, uzna to za definitywne potwierdzenie braku poparcia dla swoich sił w parlamencie. W efekcie 117 posłów Syrizy głosowało za przeforsowaniem pakietu pomocowego, a aż 32 było mu przeciwnych.
Wewnątrzpartyjny bunt, zarzucany wielokrotnie Syrizie populizm, a potem już także niedotrzymywanie obietnic skłoniły Tsiprasa do podjęcia decyzji o złożeniu dymisji. W przemówieniu, które wygłosił tuż przed rezygnacją ze stanowiska premiera, jasno podkreślił, że w trakcie najbliższych wyborów wypowiedzieć musi się naród. „To wy zadecydujecie, czy dobrze negocjowaliśmy, czy też nie” – mówił w chwili składania dymisji na ręce greckiego prezydenta. Alexis Tsipras przegrał z własną pychą, nadmierną wiarą w sukces, ale dzięki złożeniu dymisji wyszedł z tego z twarzą. I być może właśnie ten gest uderzenia się we własne piersi, a nie zrzucanie winy na wszystkie inne niesprzyjające mu okoliczności zadecydował, że wygrał kolejne polityczne życie.
Druga szansa
20 września Grecy ponownie zaufali Syrizie pod przywództwem Alexisa Tsiprasa, która dzięki ich głosom po raz drugi w ciągu roku odniosła zwycięstwo. Niespełna 55-procentowa frekwencja, która jak na greckie standardy jest dosyć słabym wynikiem, otwarcie pokazała, że społeczeństwo jest zmęczone szóstymi wyborami, które odbyły się w Grecji w ciągu ostatnich pięciu lat. Według sondaży, które europejskie media przeprowadzały wśród greckich obywateli, większość głosujących decydowała się na wybór „mniejszego zła”, a nie tych, którzy mogli im wydawać się lepsi od poprzedniego rządu. Tak naprawdę mało który Grek wierzy w to, że trudna sytuacja ekonomiczna w ich kraju może ulec zmianie.
Pomimo iż obecna sytuacja w Grecji nie pozostawia złudzeń co do tego, że w kraju nie dzieje się dobrze i że greccy obywatele mają coraz bardziej sceptyczne podejście do polityki, po raz kolejny swój los Grecy zawierzyli osobie Alexisa Tsiprasa. Syriza zdobyła ponad 35 procent głosów, tuż za nią uplasowała się centroprawicowa Nowa Demokracja z 28 procentowym poparciem. Trzecią siłą jest nacjonalistyczny Złoty Świt, który uzyskał w wyborach 7 procent głosów. W sumie do greckiego parlamentu dostało się dziewięć ugrupowań, w tym były koalicjant Syrizy – Niezależni Grecy – z którymi zwycięskie ugrupowanie Alexisa Tsiprasa ponownie zawiązało koalicję.
„To zwycięstwo obywateli. Za nami zacięta walka. Wierzę, że Grecy dali nam silny mandat, abyśmy w kraju i za granicą bronili naszej dumy w obliczu panującej trudnej sytuacji”, mówił Tsipras po ogłoszeniu wyników wyborów. I choć Grecy już nieraz słyszeli podobne deklaracje z ust wciąż popularnego „sexy Alexi”, to nie da się ukryć, że z postawy nowego-starego premiera bije więcej pokory i powściągliwości, których było zdecydowanie mniej po jego styczniowym zwycięstwie, zapowiadającym wielkie zmiany w Grecji.
Nic nowego…?
Tsipras tym razem już wie, że o zmiany będzie niełatwo. Tym bardziej, że po drobnych czystkach w jego partii w dalszym ciągu w szeregach Syrizy zasiadają politycy, którzy nie darzą swojego lidera tak bezgranicznym zaufaniem i wiarą w jego moc, jak jeszcze parę miesięcy temu. Pomimo wielu błędów, pod którymi premier Tsipras śmiało może się podpisać, w dalszym ciągu cieszy się dużą popularnością wśród greckiego społeczeństwa, co przekłada się także na niekwestionowaną pozycję lidera w partii. Zdaniem obserwatorów greckiej sceny politycznej czar Tsiprasa może jednak zacząć pryskać w momencie, kiedy będzie dochodziło do głosowania nad niezbyt przychylnie odbieranymi przez społeczeństwo ustawami. A o to – w myśl idei ratowania beznadziejnej sytuacji gospodarczej i ekonomicznej kraju – może nie być tak trudno.
O ile na początku roku, po pierwszym zwycięstwie Alexisa Tsiprasa, Unia Europejska na chwilę wstrzymała oddech, o tyle miesiąc temu odetchnęła z wyraźną ulgą. Stary-nowy premier Grecji stał się bardziej pokorny, a tym samym dla przywódców najważniejszych unijnych rozgrywających w pewnym sensie tak przewidywalny, że jest obecnie gwarancją wprowadzenia cięć i reform ustalonych w lipcu przez greckiego premiera z międzynarodowymi wierzycielami.
Jak zapowiedział, jego pierwszym celem będzie stabilizacja systemu bankowego i dążenie do zmiany starego systemu działającego wewnątrz kraju, co ma przywrócić greckiemu społeczeństwu wiarę w poczucie sprawiedliwości. Oprócz tego kraj czekają poważne reformy, do których grecki rząd zobowiązał się, otrzymując w zamian w trzecim pakiecie pomocowym 86 mld euro. Do końca października powinno być gotowe pierwsze sprawozdanie dotyczące postępów Grecji w związku z wdrażaniem zmian, mających polepszyć sytuację gospodarczą kraju. Od tego czy już w najbliższym czasie Tsipras będzie się starał wprowadzić w życie dosyć restrykcyjne zmiany w polityce gospodarczej zależy w dużej mierze kolejna rata zapomogi dla Grecji. A ta może premierowi tylko i wyłącznie pomóc. Zdaniem ekonomistów, jeżeli wszelkie kroki Tsiprasa byłyby podejmowane zgodnie z unijnym planem, Grecja już w 2016 roku mogłaby wrócić na drogę wzrostu gospodarczego, a w 2018 roku osiągnąć nadwyżkę budżetową brutto w wysokości 3,5 procenta PKB. Reformy pozwoliłyby także na sukcesywną walkę z bezrobociem, które w Grecji w dalszym ciągu oscyluje w granicach 25 procent.
Krótko mówiąc – nic nowego, bo Grecy w ciągu ostatnich miesięcy słyszeli takie zapewnienia niemal podczas każdej konferencji z udziałem premiera. Wydaje się jednak, że tym razem Alexis Tsipras będzie wiedział, jak słowa przełożyć na czyny, tym bardziej, że ma wiele do stracenia. Wbrew nieprzychylnych mu opinii decyzją o dymisji i kolejnymi wyborami zyskał bardzo wiele. Grecy zaufali mu po raz drugi i pokazali, że nadal w niego wierzą, potwierdzając tym samym poparcie dla prowadzonej przez niego polityki. Wziąwszy pod uwagę kiepskie nastroje społeczeństwa greckiego, wiąże się z tym także podwójna odpowiedzialność. I choć mówi się, że do trzech razy sztuka, lepiej by było, gdyby Alexis Tsipras nie chciał się o tym przekonywać na własnej skórze. Kolejnej szansy może bowiem nie dostać.
Anna Piwowarczyk