Decyzja z rozsądku. Frank-Walter Steinmeier kandydatem na prezydenta Niemiec.
Kiedy podczas zeszłotygodniowej wizyty ustępujący prezydent USA Barack Obama nazwał Niemców “ostatnią ostoją liberalnej demokracji wśród państw zachodnich”, niemiecka opinia publiczna znała już nazwisko najpoważniejszego kandydata na nowego prezydenta Niemiec. Obecny minister spraw zagranicznych, a teraz także kandydat koalicji na urząd prezydenta Frank-Walter Steinmeier, cieszy się poparciem nie tylko sporej części niemieckich polityków, ale także znanych osobistości i znacznej części niemieckiego społeczeństwa. Sam kandydat mówi o sobie, że prezentuje „polityczny rozsądek”, który ma być formą równowagi dla coraz częstszych skrajności na światowej scenie politycznej.
Jeden kandydat
Rozmowy w koalicji na temat wyboru wspólnego kandydata do przyszłorocznych lutowych wyborów prezydenckich trwały już od dobrych kilku miesięcy. Propozycja SPD wystawienia Steinmeira na kandydata koalicji była znana już wcześniej, choć poparcie dla polityka związanego z socjaldemokratami może w znaczny sposób wzmocnić ich pozycję przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Choć szanse na zwycięstwo SPD są raczej znikome, chadecy nie mogą sobie pozwolić na lekceważenie słabszego koalicjanta. Widmo zawiązania ewentualnej koalicji przez SPD z Zielonymi i Lewicą, a tym samym uzyskanie większości głosów w Zgromadzeniu Federalnym podczas głosowania nad wyborem nowej głowy państwa sprawiło, że chadecja – nie wystawiając żadnego kontrkandydata związanego bezpośrednio z ich ugrupowaniem – zdecydowała się poprzeć polityka Steinmeiera jako wspólnego kandydata koalicji.
W Zgromadzeniu Federalnym, które raz na pięć lat wybiera prezydenta Niemiec, CDU i CSU posiadają obecnie więcej głosów niż socjaldemokraci. Mimo takiego stanu rzeczy, w rozmowach szefów partii – Angeli Merkel (CDU), Horsta Seehofera (CSU) i wicekanclerza Sigmara Gabriela (SPD) – najczęściej padającym nazwiskiem było to należące do socjaldemokraty Franka-Waltera Steinmeira. Prawnik z wykształcenia, a w czasach kanclerstwa Gerharda Schroedera jego prawa ręka, dwukrotny minister spraw zagranicznych Niemiec, zwolennik współpracy z Moskwą, zaangażowany także w relacje polsko-niemieckie – to właśnie ten polityk należy obecnie do jednych z najbardziej popularnych i szanowanych wśród niemieckiego społeczeństwa. Za jego kandydaturą zaczęli przemawiać nie tylko politycy koalicji, lecz także liczni prominenci.
Frank-Walter Steinmeier jest ministrem spraw zagranicznych już drugą kadencję (2005 - 2009 i 2013 - do dziś). Zdjęcie: Wikimedia Commons/Heinrich-Boell-Stiftung
Pisarz Albert Ostermaier nazwał Steinmeiera “prezydentem nadziei, który może przywrócić zaufanie i ponowne umiłowanie dla żywej demokracji”. Wśród muzyków, aktorów i ludzi sztuki polityk SPD cieszy się opinią człowieka “autentycznego”, “szukającego dialogu”, a także “pełnego humoru miłośnika sztuki”. Zdaniem niektórych – kandydat wręcz idealny, jak na urząd bezstronnego i apolitycznego arbitra, którym to prezydent Niemiec powinien pozostawać. Trudno się więc dziwić, że po tak rozgorzałej medialnej debacie wokół wyboru kandydata na głowę państwa, część niemieckich dzienników pisała, że kanclerz Merkel znajduje się pod coraz większym naciskiem zwolennikow Franka-Waltera Steinmeiera. “Istnieje jakiś inny kandydat?” - ironizował swoim nagłówkiem tygodnik “Die Zeit”.
Głos rozsądku
13 listopada na spotkaniu przywódców koalicyjnych partii nie doszło do żadnych ustaleń. Godzinne spotkanie liderów rządzących ugrupowań nie przyniosło porozumienia w kwestii wystawienia wspólnego kandydata na prezydencki fotel. Tym większe było zdziwienie opinii publicznej, kiedy na drugi dzień w poniedziałkowe popołudnie ogłoszono, że oficjalnym kandydatem koalicji rządzącej zostaje Frank-Walter Steinmeier. Decyzja miała rzekomo zapaść podczas porannej konferencji telefonicznej z udziałem Angeli Merkel i członków prezydium CDU. “To decyzja z rozsądku”, powiedziała niemiecka kanclerz, a Sigmar Gabriel zaznaczył, że Steinmeier jest “gwarantem liberalnych, socjalnych i demokratycznych wartości niemieckiej konstytucji”.
W środę 16 listopada w Bundestagu odbyła się oficjalna uroczystość, na której Angela Merkel wraz z pozostałymi liderami koalicyjnych partii zaprezentowała Franka-Waltera Steinmeiera jako kandydata koalicji na urząd prezydencki. Merkel zaznaczała, że Steinmeier jest “człowiekiem, któremu można zaufać”, podkreślając także, iż cieszy się on ogromną sympatią niemieckiego społeczeństwa. Sam kandydat wykorzystał fakt obecności dziennikarzy do wygłoszenia krótkiego przemówienia, w którym w kilku słowach określił główne cele swojej prezydentury. Steinmeier mówił o przywróceniu wiary do instytucji demokratycznych, a takżę o “szale nacjonalizmu i idelogii”, nad którymi powinien zapanować prezentowany przez niego polityczny rozsądek. Zdaniem szefa MSZ (którym ma pozostać do momentu objęcia nowej funkcji) tegoroczne “polityczne trzęsienia ziemi” w postaci Brexitu i zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach w USA “wtrząsają, ale mogą także obudzić”, do czego Steinmeier jako głowa państwa będzie chciał usilnie dążyć.
Polityczne przetasowania
Choć wicekanclerz i szef SPD Sigmar Gabriel zaznaczył, iż do dobrej tradycji Niemiec należy fakt odsuwania na drugi plan kwestii przynależności partyjnej w przypadku pełnienia funkcji najwyższego urzędu w kraju, nie da się ukryć, że kandydatura Steinmeira może być poniekąd traktowana jako osobiste zwycięstwo Gabriela nad koalicyjną chadecją. CDU i CSU wahały się do ostatniej chwili, czy dać poparcie Steinmeierowi w drodze do kandydowania o fotel prezydenta. Norbert Röttgen, polityk CDU i szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu optował za wystawieniem własnego kandydata i ugodą w tej kwestii z partią Zielonych. To jednak Gabriel ubiegł część chadeków, poniekąd wymuszając poparcie kandydatury Steinmeiera groźbą współpracy z Zielonymi i Lewicą. Komentatorzy polityczni dopatrują się w tym osobistego interesu wicekanclerza – wystawiając jednego z popularniejszych polityków na urząd prezydenta, wyeliminował z obecnej polityki partyjnej swojego groźnego konkurenta. Medal ma jednak swoją drugą stronę – prywatny sukces Gabriela nie musi, ale może zaszkodzić jego partii, ponieważ pozbawia najbardziej rozpoznawalną wśród wyborców twarz SPD udziału w przyszłorocznej kampanii wyborczej do Bundestagu.
Smaczku mogą dodawać także spekulacje niemieckich mediów, jakoby następcą Franka-Waltera Steinmeira na stanowisku szefa niemieckiego MSZ miał zostać obecny przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, któremu w styczniu 2017 roku kończy się kadencja. Wymieniane są także nazwiska Nielsa Annena, rzecznika SPD ds. polityki zagranicznej i Michaela Rotha, wiceministra spraw zagranicznych, ale nie da się ukryć, że to jednak nazwisko Schulza budzi wśród opinii społecznej większe emocje. Tym bardziej, że polityk jest wymieniany także jako ewentualny kandydat SPD na stanowisko kanclerza.
“Decyzja z rozsądku”, jak to określiła kanclerz Merkel, być może z czasem stanie się także głosem serca dla chadeków. SPD jest ważnym koalicjantem, ale w gruncie rzeczy w dalszym ciągu pozostaje ważnym rywalem politycznym dla CDU i CSU. Mimo wszystko, to właśnie wystawienie wspólnego kandydata może wpłynąć na przedłużenie współpracy pod postacią koalicji po jesiennych wyborach do Bundestagu. A właśnie za takim rozwiązaniem opowiadają się najczęściej także wyborcy obydwu partii.
Anna Piwowarczyk