Czescy burmistrzowie szkodzą nowemu rządowi
Nie minął miesiąc od desygnowania na stanowisko premiera Petra Fiali, a nowa czeska koalicja rządowa ma już pierwsze wizerunkowe problemy. Wszystko za sprawą kontrowersyjnego finansowania kampanii Burmistrzów i Niezależnych, z czego ugrupowanie nie jest w stanie do końca się wytłumaczyć.
Wynik Burmistrzów i Niezależnych (STAN) był jednym z największych zaskoczeń ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych u naszych południowych sąsiadów. STAN wystartował w nich w liberalnej koalicji z Czeską Partią Piratów, będąc w teorii słabszą stroną porozumienia. Partia stworzona przez czeskich samorządowców w sondażach balansowała na granicy progu wyborczego, gdy tymczasem wiosną ubiegłego roku Piraci kilkukrotnie prześcignęli w nich rządzący wówczas ruch ANO 2011.
Ostatecznie wspólna lista STAN-u i Piratów zdobyła 33 mandaty parlamentarne, ale tylko cztery z nich przypadły drugiemu z ugrupowań. Dzięki temu burmistrzowie są obecnie drugą największą spośród łącznie pięciu partii tworzących koalicyjny rząd Fiali. Obsadzili oni łącznie cztery stanowiska ministerialne, a pierwszym wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych został ich lider Vít Rakušan.
Vít Rakušan (po lewej) wiceprzewodniczący partii Piráti a Starostové musi obecnie tłumaczyć się z podejrzanego finansowania kampanii wyborczej swojego ugrupowania.
To właśnie on musi obecnie tłumaczyć się z podejrzanego finansowania kampanii wyborczej swojego ugrupowania. Wpierw dziennik „Mladá fronta Dnes” ujawnił, że niektóre darowizny w kwotach od 100 do 200 tysięcy koron czeskich pochodziły od firm zarejestrowanych na Cyprze. Później zaś portal „Seznam Zprávy” napisał o wielomilionowych wpłatach od przedsiębiorstw będących współwłasnością biznesmena podejrzanego w sprawie dotyczącej oszustw podatkowych.
Kontrowersje związane z finansowaniem kampanii STAN-u chciała wykorzystać opozycja. ANO 2011 oraz nacjonalistyczna Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) domagały się zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Izby Deputowanych, podczas którego zajęto by się całą sprawą. SPD szło nawet krok dalej i próbowało forsować pomysł utworzenia parlamentarnej komisji śledczej. Ostatecznie pomysły opozycji zostały zawetowane przez partie tworzące koalicję rządową.
Liderzy STAN-u początkowo odrzucali wszelkie zarzuty. Twierdzili, że wpłaty na ich kampanię pochodziły od firm posiadających czeski numer identyfikacji podatkowej. Nie naruszały też żadnych przepisów dotyczących finansowania kampanii wyborczych. Z biegiem czasu burmistrzowie zaczęli zmieniać swoje stanowisko, aby ostatecznie zapowiedzieć zwrócenie wpłat w wysokości ponad 3,5 miliona koron czeskich. Dodatkowo partia kierowana przez Rakušana zaostrzy swoje wewnętrzne regulacje dotyczące przyjmowania darowizn.
Sprawa jest z pewnością poważnym obciążeniem wizerunkowym dla centroprawicowej koalicji rządowej. Zwłaszcza, że STAN nie przeciął spekulacji od razu, ale zaczął wyjaśniać sprawę dopiero po krytyce ze strony premiera i pozostałych koalicjantów. Trzeba tymczasem przypomnieć, iż praktycznie cała kampania wyborcza ugrupowań opozycyjnych wobec poprzedniego premiera Andreja Babisa skupiała się na hasłach antykorupcyjnych. Przez lata liderowi ANO 2011 zarzucano brak transparentności, bo jako premier miał zabiegać między innymi o fundusze europejskie dla swoich prywatnych biznesów.
Oczywiście podejrzane finansowanie kampanii burmistrzów kładzie się cieniem na nich samych. Dotychczas STAN starało się pozycjonować może nie jako partia antysystemowa (tę rolę w czeskiej politycy odgrywa wspomniane SPD), ale według słów swojego lidera jako ruch „działający inaczej niż tradycyjne partie polityczne”. Pieniądze od spółek zarejestrowanych na Cyprze wyraźnie przeczą jednak tej tezie.
Próbą ratowania wizerunku przez STAN i jego koalicjantów jest zapowiedź reformy ustawy o partia politycznych. Miałaby ona wprowadzić większą kontrolę ich finansowania, aby podobne sytuacje już się nie powtórzyły. Przy tej okazji pojawiły się dziesiątki różnorodnych pomysłów na czele z prowadzeniem kont ugrupowań przez Czeski Bank Narodowy, czy też przekazywaniem przez podatnika części podatku dochodowego na wskazane przez niego ugrupowanie.
Tymczasem burmistrzowie musieli właśnie ugasić kolejny pożar. Po zdobyciu mandatu parlamentarnego jeden z ich liderów, Jan Farský, ogłosił wyjazd na ośmiomiesięczne stypendium uniwersyteckie do Stanów Zjednoczonych. Początkowo mógł on liczyć na wsparcie swojego ugrupowania, ale ostatecznie pod naciskiem opinii publicznej STAN wezwało go do złożenia mandatu poselskiego. Biorąc pod uwagę dwa skandale w ciągu zaledwie miesiąca, można już uznać ruch samorządowców za tykającą bombę zegarową dla centroprawicowej koalicji. A to przecież dopiero absolutny początek jej rządów.
Maurycy Mietelski