Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Grzegorz Gogowski: Królowa Elżbieta na Antypodach

Grzegorz Gogowski: Królowa Elżbieta na Antypodach


26 październik 2011
A A A

Elżbieta II przebywa z wizytą w Australii. Jest to szósty pobyt monarchini w tej byłej brytyjskiej kolonii, po raz pierwszy gościła tam na początku swoich rządów w 1954 roku. Niektóre nagłówki gazet sugerują, że być może jest to ostatnia wizyta 85-letniej królowej w Australii. Mając na względzie republikańskie zamiary australijskiej pani premier Julii Gilard można również postawić pytanie, czy aby nie jest to ostatnia wizyta brytyjskiego monarchy na australijskiej ziemi w charakterze głowy państwa.

Australia jest jednym z 16 tzw. „Commonwealth realm” – suwerennych państw będących członkiem Wspólnoty Narodów, które są połączone unią personalną ze Zjednoczonym Królestwem. Dlatego też Elżbieta II przebywa od 19 do 29 października na Antypodach przede wszystkim jako formalna głowa państwa, a nie królowa brytyjska. Każda taka wizyta staje się dobrym pretekstem do dyskusji na temat zmiany ustroju Australii na republikański.

Monarcha brytyjski będący formalną głową państwa posiada niewielkie uprawnienia, sprowadzające się przede wszystkim do funkcji reprezentacyjnych. W praktyce najważniejszym organem politycznym i faktycznym szefem władzy wykonawczej w Australii jest premier wywodzący się z większości parlamentarnej. Można śmiało stwierdzić, że australijski system suwerennych instytucji politycznych nie jest znacząco ograniczany przez monarchę brytyjskiego. Ewentualne wprowadzenie w Australii republiki byłoby więc zmianą bardziej symboliczną, niż znaczącą ingerencją w mechanizm polityczny, zakładając, że głowa państwa nie posiadałaby szerokich kompetencji.

Niemniej jednak, aktualnie rządząca w Australii Partia Pracy z premier Julią Gillard na czele opowiada się za wprowadzeniem republiki po śmierci Elżbiety II. Kwestia ta choć dość często obecna w mediach czy debacie publicznej wydaje się być tematem drugorzędnym. Gillard poruszała temat wprowadzenia republiki w sierpniu 2010 roku, w czasie swojej kampanii wyborczej, podczas gdy np. były premier, obecny minister spraw zagranicznych Kevin Ruud, który również jest zwolennikiem tego pomysłu uważa, że nie należy się z jego realizacją zbytnio spieszyć. W styczniu 2011 roku podczas pobytu w Londynie Ruud podkreślił, że kwestia wprowadzenia republiki jest na niskim miejscu w hierarchii australijskich priorytetów, a królowa Elżbieta cieszy się w Australii ogromnym szacunkiem. Czynnikiem stojącym na drodze ewentualnemu wprowadzeniu republiki byłyby także trudne do spełnienia progi konstytucyjne wymagające społecznego zaangażowania i uzyskania odpowiedniej większości w głosowaniu.

6 listopada 1999 roku odbyło się referendum dotyczące zniesienia unii personalnej pomiędzy Australią i Wielką Brytanią oraz wprowadzenia republiki z prezydentem wybieranym przez 2/3 członków parlamentu. Przy frekwencji ponad 95% w skali całego kraju za republiką opowiedziało się 45,13% głosujących, a więc zbyt mało aby zmienić australijską konstytucję. W przededniu trwającej obecnie wizyty królowej Elżbiety II, poparcie idei republikańskich deklaruje jedynie średnio co trzeci Australijczyk, co jest jednym z najniższych wyników w ostatnich dwudziestu latach. Jeszcze zimą obecnego roku odsetek zwolenników republiki był dużo wyższy, jednak zaczął spadać po ślubie księcia Williama z Catherine Middleton. Poparcie dla monarchii deklaruje natomiast obecnie 55% Australijczyków.

Australijska scena polityczna w praktyce jest dwu-blokowa, a dwa główne obozy polityczne przedstawiają odmienne poglądy na temat przyszłego ustroju kraju. Lewicowa Partia Pracy opowiada się za wprowadzeniem republiki, podczas gdy prawicowy front niezmiennie złożony z  Liberalnej Partii Australii i Narodowej Partii Australii przez lata opowiadał się za utrzymaniem status quo, a dopiero w ostatnich latach pojawili się w jego szeregach nieliczni zwolennicy zmian ustrojowych. Dyskutując o przyszłości, zarówno republikanie jak i monarchiści przytaczają szereg argumentów. Zwolennicy zmiany ustroju podkreślają, że głową państwa pozostaje stale nieobecny, przebywający tysiące kilometrów z dala od Australii obywatel innego kraju. Republikanie twierdzą, że Australijczycy powinni szukać swojej tożsamości i niezależności politycznej nie zważając na elementy ceremoniału takie jak koronacje czy śluby królewskie, które są jedynie wydarzeniami medialnymi. „Dla Australii nadszedł czas egzaminu dojrzałości, przejścia z wydłużonego okresu dojrzewania do w pełni rozwiniętej dorosłości” – stwierdził niedawno Australijczyk roku 2010, słynny psychiatra, prof. Patrick McGorry. Monarchiści stoją natomiast na stanowisku, że sprawowanie urzędu przez Królową Brytyjską stało się elementem australijskiej tradycji a przyszła koronacja następcy tronu będąca epokowym wydarzeniem przyczyni się nie tylko do poparcia dla obecnego ustroju, ale także zwiększy zainteresowanie bliską współpracą z Wielką Brytanią. W monarchii widzą ponadto najlepszą gwarancję demokracji, ograniczającą zapędy polityków od sięgania po władzę absolutną.

Australię i Wielką Brytanię łączą bardzo bliskie, przyjazne stosunki, wynikające z wielu wspólnych interesów i priorytetów. Najważniejszymi płaszczyznami współpracy brytyjsko-austalijskiej są gospodarka i ekologia oraz bezpieczeństwo. Wielka Brytania jest obok USA największym eksporterem na rynek australijski, a także drugim największym punktem docelowym dla inwestycji australijskich. Handel między obydwoma państwami rozwija się również znakomicie dzięki specjalnym instytucjom promującym i ułatwiającym wymianę gospodarczą takim jak UK Trade&Investment czy Brytyjsko-Australijska Izba Handlowa. Bardzo istotnym obszarem współpracy między Londynem a Canberrą jest ochrona środowiska, w tym przede wszystkim przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Konserwatywny rząd brytyjski jest zagorzałym propagatorem ograniczania zawartości dwutlenku węgla w atmosferze i rozwoju gospodarki niskoemisyjnej, wspierając i przekazując swoje technologie i doświadczenia również rządowi australijskiemu. Przykładem bliskości obu państw w kwestiach ekologicznych są gratulacje i otwarte poparcie Davida Camerona, jakiego udzielił Julii Gillard po wprowadzeniu „podatku węglowego” nakładającego opłaty na przedsiębiorstwa emitujące najwięcej dwutlenku węgla.

Drugim z najważniejszych obszarów współpracy brytyjsko-australijskiej jest polityka bezpieczeństwa. Przemawiając w Sydney, brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague jako pierwszy z wspólnych priorytetów wymienił współpracę wywiadowczą, wojskową i w przeciwdziałaniu terroryzmowi. Oba państwa są członkami tzw. Porozumienia UKUSA, w którym biorą również udział Stany Zjednoczone, Kanada i Nowa Zelandia, polegającego na zaawansowanej współpracy i wymianie informacji wywiadowczych i analizie potencjalnych zagrożeń w poszczególnych regionach. Australia i Wielka Brytania blisko współpracują również w zwalczaniu terroryzmu i przestępczości zorganizowanej poprzez wymiany doświadczeń i ekspertyz, a także wspólne szkolenia personelu. Obaj partnerzy solidarnie włączyli się do „wojny z terroryzmem” biorąc udział zarówno w wojnie w Afganistanie jak i kampanii irackiej. Wymiernym efektem kooperacji brytyjsko-australijskiej w dziedzinie bezpieczeństwa jest również znaczący wkład obu państw w stworzenie rezolucji ONZ nawołującej do dalszych prac nad opracowywaniem Traktatu o Handlu Bronią (ATT).

Wspólnota interesów wydaje się być fundamentem bliskich relacji między Zjednoczonym Królestwem a Australią, ważniejszym nawet niż bliskość kulturowa, wspólne tradycje czy historia. Przez pryzmat korzyści, jakie Australijczycy wynoszą z bliskich stosunków z Londynem należy również postrzegać ewentualne wprowadzenie ustroju republikańskiego. Nie można zakładać, że zniesienie unii personalnej z Wielką Brytanią wpłynęłoby w dużym stopniu na kooperację obu państw, ale nie można tego również wykluczyć. Gdyby te stosunki uległy ochłodzeniu Australia straciłaby bez wątpienia więcej niż Zjednoczone Królestwo. Z drugiej strony trudno przewidzieć czy korzyści z wprowadzenia republiki zrekompensowałyby ewentualne straty. Zmiana systemu politycznego utrwalanego przez kilkadziesiąt lat wymagająca wprowadzenia nowego organu pełniącego rolę głowy państwa i zdefiniowania jego kompetencji mogłaby przysporzyć niemałych trudności. Innym problemem mogłoby okazać się znalezienie na australijskiej scenie politycznej odpowiedniego, charyzmatycznego i godnego zaufania polityka, który umiałby przekonać do siebie swoich rodaków.

Dla części Australijczyków wprowadzenie republiki byłoby na pewno ważne z punktu widzenia własnej tożsamości narodowej, zwiększyłoby również poczucie samodzielności politycznej. Wydaje się jednak, że podobnie jak dla czołowych polityków, dla przeciętnego obywatela Australii kwestia, kto będzie głową państwa ma znaczenie jedynie drugorzędne. Unia personalna z Wielką Brytanią wydaje się być niejako zrośnięta z australijską tożsamością, sama Elżbieta II cieszy się zaś bardzo dużym autorytetem i popularnością. Mając na względzie również wspomniane powyżej trudności, które mogłyby towarzyszyć wprowadzeniu republiki, można domniemywać, że obecnie trwająca wizyta nie jest ostatnią obecnością brytyjskiego monarchy w Australii w charakterze władcy. I to nie tylko ze względu na świetne samopoczucie deklarowane przez Elżbietę II.