Irlandia widzi w Palestynie odbicie swoich dziejów
Irlandia wraz z Hiszpanią i Norwegią ogłosiła, że w przyszłym tygodniu oficjalnie uzna niepodległe państwo palestyńskie. W przypadku władz w Dublinie nie jest to zaskoczenie, bo Irlandczycy z powodu uwarunkowań historycznych od dawna mieli opinię najbardziej pro-palestyńskiego narodu w Europie.
Irlandzki premier Simon Harris uzasadnił ten krok „wiarą w wolność i sprawiedliwość jako podstawowe zasady prawa międzynarodowego”, a także koniecznością „znalezienia się po właściwej stronie historii”. Zdaniem szefa rządu w Dublinie, w ten sposób Irlandia opowiedziała się wyraźnie po stronie rozwiązania dwupaństwowego, aby zmusić Izrael do wznowienia negocjacji pokojowych. Zwrócił także uwagę na cierpienia, którym poddawana jest ludność palestyńska w czasie izraelskiej ofensywy przeciwko Strefie Gazy.
Izrael w odpowiedzi na decyzję Irlandii wezwał do kraju swojego ambasadora i oskarżył Irlandczyków o niszczenie wzajemnych stosunków. Ambasador Dana Erlich zarzuciła natomiast gabinetowi Harrisa wysłanie jasnego sygnału do palestyńskiego Hamasu, który będzie teraz uważał, że przemoc i terroryzm popłacają. W jej opinii uznanie prawa Palestyńczyków do samostanowienia może utrudnić prowadzenie negocjacji na temat uwolnienia ponad stu osób, przetrzymywanych przez Hamas od początku października ubiegłego roku.
Uznanie państwa palestyńskiego przez Irlandię było spodziewane od kilku tygodni. Irlandia zawiązała w tej sprawie swoisty sojusz z Hiszpanią, zapowiadając przed miesiącem budowę międzynarodowej koalicji na rzecz samostanowienia Palestyńczyków. Po marcowym posiedzeniu Rady Europejskiej Irlandia i Hiszpania wydały wraz ze Słowenią i Maltą oświadczenie, w którym wyraziły gotowość uznania Palestyny jako metody na zapewnienie bezpieczeństwa i pokoju.
W kontekście poparcia dla Palestyny ważne są słowa premiera Irlandii dotyczące historii. Harris powiedział dzisiaj, że 21 stycznia 1919 roku jego kraj zwrócił się do społeczności międzynarodowej o uznanie jego niepodległości. Z tego powodu Irlandia dobrze rozumie starania Palestyny o podkreślenie jej odrębności narodowej, walki narodowowyzwoleńczej i prawo do samostanowienia.
Warto podkreślić, że Irlandczycy i Palestyńczycy mają pewne wspólne doświadczenia historyczne. Oba narody znajdowały się pod kontrolą Imperium Brytyjskiego, a brytyjscy urzędnicy pracujący na terenie „Zielonej Wyspy” często byli później wysyłani do Ziemi Świętej. W Brytyjskim Mandacie Palestyny znaleźli się zresztą brytyjscy policjanci, którzy przed uzyskaniem niepodległości przez Irlandię byli znani ze swojej brutalności wobec irlandzkiego społeczeństwa. Na tym podobieństwa się nie kończą, bo z punktu widzenia Irlandczyków, walka Palestyńczyków z izraelskimi wojskami przypominała wieloletni konflikt między katolikami i protestantami w Irlandii Północnej.
Irlandzkie i palestyńskie grupy zbrojne bezpośrednio się wspierały. Zbrojne ramię lewicowych nacjonalistów z Sinn Féin, czyli legendarna Irlandzka Armia Republikańska (IRA), utrzymywała bliskie relacje z Organizacją Wyzwolenia Palestyny. Irlandzcy bojownicy brali więc udział w obozach szkoleniowych organizowanych przez palestyńską lewicę. W 2006 i 2009 ówczesny lider Sinn Féin, Gerry Adams, wzbudził natomiast kontrowersje spotykając się z obecnym szefem Hamasu, Ismailem Hanijją. Obecnie lewicowi nacjonaliści prowadzą w irlandzkich sondażach, a ich elektorat wydaje się być jeszcze bardziej pro-palestyński od samego ugrupowania. Wyborcy Sinn Féin postrzegają bowiem dzieje Irlandczyków i Palestyńczyków jako część historii europejskiego kolonializmu.
Nie jest to tylko przekonanie panujące wśród irlandzkiej lewicy. W ubiegłym roku do przeszłości nawiązał również poprzednik Harrisa, Leo Varadkar, stojący wówczas na czele centroprawicowej partii Fine Gael. Podczas wizyty w Białym Domu stwierdził, że Palestyńczycy i Irlandczycy byli ofiarami wysiedleń, prześladowania i negowania odrębności narodowej. Irlandia w 1980 roku jako pierwszy kraj Unii Europejskiej podniosła kwestię konieczności uznania palestyńskiej państwowości, dlatego protesty Izraela nie zmienią jej stanowiska.
Maurycy Mietelski