Libertariańskie trzęsienie ziemi w Argentynie
Reprezentujący libertarian ekonomista Javier Milei przebojem wdziera się na polityczne salony Argentyny. Jego sukces w niedawnych prawyborach prezydenckich to wyraźny sygnał alarmowy dla elit centroprawicy i peronistycznej lewicy, od lat nie mających żadnego pomysłu na rozwiązanie wiecznych problemów ekonomicznych kraju.
Wspomniane prawybory miały na celu wyłonienie kandydatów we właściwych wyborach prezydenckich i parlamentarnych, które odbędą się w październiku. Najwięcej głosów spośród wszystkich kandydatów zdobył Javier Milei z libertariańskiego bloku „Naprzód Wolność”. Na drugim miejscu uplasowała się Patricia Bullrich z centroprawicowego sojuszu „Razem dla Zmiany”, zaś dopiero na trzecim kandydat rządzących centrolewicowych peronistów, Sergio Massa z „Unii dla Ojczyzny”.
Człowiek wielu talentów
Milei to 52-letni ekonomista, w trakcie swojej kariery zawodowej pracujący przede wszystkim dla prywatnych instytucji finansowych i ubezpieczeniowych (w tym dla brytyjskiego banku HSBC), a także w roli doradcy biznesmenów działających chociażby w branży lotniczej. W swoim CV może pochwalić się również współpracą ze Światowym Forum Ekonomicznym oraz Międzynarodową Izbą Handlową.
Swoją polityczną karierę rozpoczął stosunkowo niedawno. W 2019 roku złożył akces do założonej rok wcześniej Partii Libertariańskiej, będąc do dzisiaj jej faktycznym liderem, zaś formalnie honorowym przewodniczącym. Od dwóch lat ekonomista zasiada natomiast w Izbie Deputowanych Narodu Argentyńskiego. Co ciekawe, jego miesięczną parlamentarną dietę… można wylosować rejestrując się na specjalnej stronie internetowej. Milei twierdzi bowiem, że jest w stanie utrzymywać się ze sprzedaży swoich publikacji i organizacji spotkań.
Ekonomista i polityk często mówi o swoich pasjach z czasów młodości. Grał na pozycji bramkarza w jednym z mniejszych klubów piłkarskich Buenos Aires i występował w zespole rockowym grającym piosenki The Rolling Stones. Do dzisiaj Milei pielęgnuje swój „rockowy wizerunek”, dlatego jego wiece wyborcze są często porównywane właśnie do koncertów rockowych, a on sam chętnie w ich trakcie wraca do dawnej roli wokalisty.
„Skopać tyłki”
Właśnie dzięki umiejętnościom showmana Milei wypłynął na szerokie wody, dzięki czemu mógł rozpocząć karierę polityczną. Przed dołączeniem do Partii Libertariańskiej był nie tylko autorem licznych książek na temat ekonomii, ale także wziętym komentatorem. Jego medialna popularność rosła od 2016 roku, gdy zaczął pojawiać się w programie telewizji należącej do biznesmena Eduardo Eurnekiana, którego był doradcą.
Show w wykonaniu Mileia polega głównie na wygłaszaniu kontrowersyjnych opinii oraz gróźb pod adresem obecnej elity politycznej. Jest więc kojarzony zwłaszcza ze sformułowaniem „skopać tyłki”, adresowanym do dwóch największych politycznych bloków Argentyny.
W ten sposób lider argentyńskich libertarian zyskuje poparcie wyborców zmęczonych jałowymi sporami konserwatystów i peronistów. Milei zarzuca obu stronom politycznego sporu pasożytowanie na państwie i prowadzenie wystawnego życia dzięki pieniądzom z podatków zwykłych obywateli. Zawodowym politykom przeciwstawia więc swoje prywatne sukcesy zawodowe.
Państwo minimum
Postulaty sensacyjnego zwycięzcy argentyńskich prawyborów nie ograniczają się jedynie do wygrażania dotychczasowym elitom, choć wyraźnie są przeciwko nim skierowane. Milei proponuje swoim wyborcom rozwiązania mające na celu ograniczenie wpływu polityków na ich życie. Zwłaszcza w dziedzinie gospodarki, bo ingerencję w jej funkcjonowanie uważa za jej podstawowy problem, a dodruk pieniądza za główną przyczynę inflacji wynoszącej obecnie 116 proc.
Jako autor publikacji ekonomicznych zajmował się on głównie promowaniem teorii austriackiej szkoły ekonomii. Podobnie jak jej ideolodzy, Milei jest tym samym zwolennikiem państwa minimum, ograniczającego się właściwie jedynie do roli „nocnego stróża”. Z tego powodu sam określa siebie mianem minarchisty sympatyzującego z anarchokapitalizmem, chociaż oba te nurty libertarianizmu dzieli właśnie stosunek do kwestii samego istnienia państwa.
Postulaty Mileia idą zresztą na tyle daleko, że jest on zadeklarowanym zwolennikiem likwidacji Banku Centralnego Argentyny, który miałby zostać zastąpiony rezerwą cząstkową. W ten sposób uwolniona zostałaby konkurencja pomiędzy walutami, a według niego ostatecznie Argentyńczycy zrezygnowaliby ze swoich peso na rzecz „dolaryzacji” krajowej gospodarki. Nie wspomina jednak, że jego kraj ma już za sobą nieudany eksperyment związany właśnie z powiązaniem peso z kursem dolara.
Handlarz żywym towarem
Milei najlepiej czuje się wśród swoich wyborców podczas licznych wieców oraz w trakcie występów w zaprzyjaźnionych mediach. Blask rockowego showmana przygasa natomiast, gdy zderza się on z niewygodnymi pytaniami ze strony pozostałych dziennikarzy. Wówczas lider bloku „Naprzód Wolność” albo ma problem z konkretami, albo wygłasza opinie kontrowersyjne nawet dla swoich zwolenników.
W swojej niechęci do państwa Milei gotów jest bowiem bronić na przykład handlu ludzkimi organami, uważając tę kwestię za „kolejny sektor rynkowy”. Według niego każda żywa osoba powinna móc sama rozporządzać czym chce, dlatego nikt nie powinien wtrącać się w tego typu transakcje. Inny telewizyjny występ pokazał natomiast, że honorowy przewodniczący Partii Libertariańskiej nie chce wprost wypowiedzieć się na temat samego handlu ludźmi. Odnosząc się do tej kwestii stwierdził jedynie, że nie sprzedałby swojego dziecka, gdyby je posiadał.
Wypowiedzi polityka i ekonomisty na temat życia prywatnego także są, mówiąc eufemistycznie, mocno specyficzne. Milei potrafi opisywać w nich swoje seksualne podboje, przy okazji wyrażając poparcie dla legalizacji prostytucji. Poza tym twierdzi, że prowadzi telepatyczne rozmowy ze swoim nieżyjącym od 2017 roku psem (swoją piątkę psów określa mianem „czworonożnych dzieci”), a także jest bliski przejścia na judaizm w związku ze studiowaniem Tory pod kątem analiz ekonomicznych.
W niektórych kwestiach światopoglądowych Milei zajmuje wyraźnie konserwatywne stanowisko, co wytyka mu peronistyczna lewica. Jest między innymi przeciwnikiem edukacji seksualnej w szkołach, zwolennikiem zakazu aborcji i mówi o konieczności prowadzenia walki z „kulturowym marksizmem”. Teorię o globalnym ociepleniu nazywa z kolei „kolejnym kłamstwem socjalizmu”.
Argentyna skręca w prawo
Zwycięstwo kandydata koalicji „Naprzód Wolność” wywołało „trzęsienie ziemi” wśród argentyńskich elit politycznych. Wyniki prawyborów były zwłaszcza niekorzystne dla peronistów, którzy pierwszy raz w historii zajęli w nich dopiero trzecie miejsce. Massa zamiast cieszyć się z prezydenckiej nominacji obozu „Unii dla Ojczyzny”, jako urzędujący minister gospodarki musiał odpowiedzieć na sukces Mileia szeregiem socjalnych obietnic i zapowiedzią podjęcia rozmów z firmami na temat obniżki cen.
Problem w tym, że kolejne zapowiedzi naprawy argentyńskiej gospodarki dzięki kredytom z Międzynarodowego Funduszu Walutowego już nie wystarczają. Świadczy o tym nie tylko sukces lidera libertarian, ale także drugie miejsce kandydatki centroprawicowej koalicji „Razem dla Zmiany”. Massa w swoich wypowiedziach próbuje zresztą przekonywać, że Milei i Bullrich właściwie niczym się od siebie nie różnią.
Kandydatka centroprawicy na prezydenta Argentyny jest uważana za przedstawicielkę radykalnego skrzydła sojuszu „Razem dla Zmiany”. Według Bullrich pomysły Mileia wnoszą ważny wkład w dyskusję o przyszłości kraju, dlatego zdecydowanie konieczne jest jego wysłuchanie. Była minister bezpieczeństwa wyraźnie unika krytykowania swojego rywala, a nawet widzi dla niego miejsce w jej ewentualnym przyszłym rządzie.
Ewentualne zwycięstwo Mileia w październikowych wyborach prezydenckich nie oznacza, że będzie on mógł bezproblemowo wdrażać swoje postulaty. Na jego przeszkodzie w wielu sprawach może stanąć parlament, który będzie najprawdopodobniej mocno podzielony. I w tej kwestii Milei proponuje jednak proste rozwiązanie: o wszelkich reformach będzie decydować nie Izba Deputowanych, ale społeczeństwo w głosowaniu bezpośrednim.
Maurycy Mietelski
fot. VOX Espana / Wikimedia Commons