Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Magdalena Górnicka: Dlaczego Amerykanie nie szaleją na punkcie piłki nożnej


17 lipiec 2010
A A A

Dla większości Amerykanów zakończony niedawno mundial to przeciążony Twitter i wuwuzele. Właściwie dlaczego piłka nożna nie jest aż tak popularna w USA jak w pozostałych częściach świata?
Można to tłumaczyć amerykańską wyjątkowością. Konserwatywny komentator Glenn Beck powiedział w programie Fox News, że „tak bardzo nienawidzi piłki nożnej, bo cały świat tak bardzo ją kocha”.
Prawicowi publicyści często zarzucają amerykańskiej lewicy, że popularyzacja piłki nożnej w USA to wynik „liberalnego spisku”, obliczonego na zatarcie amerykańskiej wyjątkowości – przejawiającej się choćby przez „narodowe sporty”, takie jak baseball, koszykówka czy futbol amerykański.

Neokonserwatysta Gary Schmitt napisał, że „<Piękna gra> wcale nie jest piękna jak na amerykańskie gusta. W sporcie powinna liczyć się perfekcja i doskonałość, a piłka nożna jest pełna zwycięstw <czarnych koni>”.
Piłka nożna przez wielu konserwatystów postrzegana jest jako sport „obcy” – „sport ludzi biednych” (futbolową potęgą są kraje Ameryki Łacińskiej) – w tym latynoskich imigrantów  lub „sport słabych” – kobiet, dzieci i… Europejczyków.
Wraca przy tym stworzona przez Roberta Kagana metafora Amerykanów z Marsa i Europejczyków z Wenus. Ci pierwsi – konflikty rozstrzygają „po męsku” – używając przy tym siły militarnej. Europejczycy wybierają bardziej „kobiecy” sposób załatwiania sporów – przez rokowania i operacja pokojowe.
 
Piłka nożna (w Stanach zwana „soccer” – w odróżnieniu od „football”, które to określenie jest zarezerwowane dla futbolu amerykańskiego) stała się w USA częścią polityki, gdy do zwycięstwa Billa Clintona przyczyniły się „soccer moms” (futbolowe mamuśki), wożące swoje dzieci na mecze piłki nożnej.
Suponowało to obraz piłki nożnej jako sportu  „zrozumiałego” dla gospodyń domowych, oddanych matek, które o prawdziwej, męskiej rozrywce wiedzą niewiele. To także sport bezpieczny dla dzieci  - zwłaszcza dla dziewczynek. Nieprzypadkowo także prezydencka córka, Malia Obama, gra właśnie w piłkę nożną.
Innym wytłumaczeniem tego, dlaczego Amerykanie nie przepadają za piłką nożną, jest powolność gry i potrzeba skupienia się przez 90 minut. Amerykanie są przyzwyczajeni do szybkich akcji (jak w koszykówce), a brak goli jest dla nich po prostu frustrujący.  Dla pragmatycznych Amerykanów mecz bez goli (jak choćby finał mundialu) to czas stracony – czują się po prostu oszukani.
Daniel Drezner, profesor stosunków międzynarodowych Tufts University i komentator „Foreign Policy” oraz „Washington Post”, jest zdania, że piłka nożna to sport zbyt „polityczny”. Pozwala on wielu państwom usprawiedliwiać słabe wyniki drużyny narodowej kiepską polityką rządu,lub tłumaczyć spektakularne zwycięstwa siłą państwa w stosunkach międzynarodowych.
 
Zdaniem Dreznera sfery polityki i sportu nie mają ze sobą nic wspólnego, a tłumaczenia europejskich komentatorów to zdecydowane nadużycia i myślenie życzeniowe.
Drezner pisze też, że „nie wyobraża sobie, aby w USA było ministerstwo sportu, obecne w wielu  państwach Europy”.  Właśnie tutaj uwidacznia się zupełnie inny stosunek do futbolu (czyli soccera – wg amerykańskiej terminologii) w Europie i w USA. Na Starym Kontynencie piłka nożna to sport niejako „państwowy”  (czyli dotowany, promowany przez państwo w ramach oficjalnej działalności) – będący jednocześnie ważnym czynnikiem tożsamości narodowej i polityki narodowościowej: dlatego swoją reprezentację ma na przykład Szkocja, a nie ma – Katalonia czy Walonia.
Daniela Dreznera drażnią też politolodzy i filozofowie tłumaczący rzeczywistość polityczną na przykładzie piłkarskich reprezentacji (choćby odwołując się do wielokulturowego i wieloetnicznego składu drużyn narodowych), co jego zdaniem nie ma nic wspólnego z rzetelną analizą.
Ale także amerykańska lewica nie zawsze jest entuzjastycznie nastawiona do piłki nożnej. Komentator lewicowego „The Nation” Dave Zirin twierdzi, że piłka nożna (i takie wydarzenia, jak mundial) tylko promują agresywny nacjonalizm, który – jak wiemy – jest przez liberałów postrzegany bardzo negatywnie.
 
Zamiast budować więc społeczność międzynarodową, piłka nożna odwołuje się do podstawowych, narodowych instynktów, które są tym niebezpieczniejsze, im bliższe powiązania futbolu (soccera) z polityką.
 
Jednak jest jeszcze jedna ważna przyczyna, dla której Amerykanie nie przepadają za piłką nożną – brak wybitnych piłkarzy – międzynarodowych gwiazd. Najlepszy amerykański gracz to Landon Donovan – chyba jako jedyny kojarzony przez kibiców na całym świecie.  
 
Czy piłka nożna ma przyszłość w  Stanach Zjednoczonych? Prognozy demograficzne (rosnąca liczba latynoskich imigrantów) i globalizacja wskazują, że tak. Przez mundial przeciążone były serwery Twittera – najpopularniejszego serwisu mikroblogowego. Choćby dlatego mundialu nie można było w Stanach przegapić.