Magdalena Górnicka: Jak zły PR wpływa na losy wojny
Barack Obama zapowiedział, że zmienia dowódcę, ale nie zmienia strategii. Nauczony historią z wyciekiem ropy, prezydent wiedział, że musiał zareagować.
Dlatego, jak brzmi oficjalna wersja rządu Obamy, lipiec 2011 jest datą orientacyjną dotyczącą przekazania odpowiedzialności za „nation-building” samym Afgańczykom, czyli – innymi słowy – „afganizacja” wojny, trwającej już dziewiąty rok, a której Stany Zjednoczone nie mogą przegrać.
Na gwałtowne kroki nie mógł sobie pozwolić też prezydent Obama. Krytykowany za „zimną” reakcję na wyciek ropy do Zatoki Meksykańskiej, tym razem swoim opanowaniem zyskał uznanie.
Obama nie jest typem krzykacza: nie lubi kierować się w decyzjach politycznych emocjami – przeciwnie, jest pod tym względem skrajnym racjonalistą.
Zawsze wysłuchuje głosów stron sporu, stara się zasięgnąć opinii w swoim najbliższym środowisku i wyprowadzić z tego wszystkiego rozwiązanie będące do przyjęcia dla wszystkich.
Tym razem, konsultował się głównie z sekretarzem obrony, Robertem Gatesem, przewodniczącym kolegium połączonych sztabów, Michaelem Mullenem i doradcą ds. bezpieczeństwa - Jamesem L. Jonesem, a także szefem swojej kancelarii – Rahmem Emanuelem.
Chociaż jak relacjonował rzecznik prasowy Białego Domu, „prezydent przeczytawszy kilka pierwszych paragrafów artykułu w <Rolling Stone> zdecydował o zebraniu najważniejszych doradców w Gabinecie Owalnym. Był wściekły” , Obama nie podjął żadnych gwałtownych i nieprzemyślanych działań.
Aby zyskać na czasie, najpierw odwołano McChrystala z Kabulu. Jednocześnie – trwało szukanie możliwego następcy dotychczasowego dowódcy US Army w Afganistanie.
„Zmiana dowódcy nie oznacza zmiany strategii” – powiedział Barack Obama, ogłaszając nominację Petraeusa.
Chociaż część komentatorów podkreślała, że Obama zademonstrował siłę i przypomniał, że nad wojskiem istnieje cywilna kontrola, powód ostatecznej decyzji o zmianie dowódcy, to kwestia żołnierskiego morale i …wizerunku.
Wbrew pozorom to, co zaczęło się od PR-owej wpadki, skończyło się takim samym zabiegiem.
Jak to się w ogóle stało, że powstał taki materiał o generale McChrystalu? Jedna z krążących po Waszyngtonie teorii mówi, że niedawny dowódca wojsk w Afganistanie pozazdrościł dobrych relacji z prasą… Davidowi Petraeusowi.
Historia artykułu autorstwa niezależnego dziennikarza (wcześniej zatrudnionego w „Newsweeku”), Michaela Hastingsa, jest dużo bardziej ciekawa. Otóż rozmawiał on z generałem McChrystalem wykorzystując jego wymuszoną przez chmurę pyłu wulkanicznego przerwę w podróży. Najpierw generał utknął w Paryżu, a później – w Berlinie, gdzie w przez tydzień czekał na możliwość przelotu do Afganistanu.
Później jednak, dziennikarz na tyle dogadał się z generałem i amerykańskimi żołnierzami, że zabrali go ze sobą do Afganistanu. Spędził tam z nimi miesiąc.
Część gorzkich komentarzy generała mogła wiązać się właśnie z frustracją z powodu bezsilności wobec warunków atmosferycznych.
A komentarze gorzkie były bez wątpienia: o ile o wiceprezydencie Bidenie czy doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa – Jonesie, negatywnie wypowiadają się (oczywiście anonimowo) współpracownicy generała McChrystala.
Sam generał bezpośrednio i negatywnie odnosi się do Richarda Holbrooke’a, specjalnego wysłannika do Afganistanu i Pakistanu. „O nie, znowu e-mail od Holbrooke’a. Nie chce mi się nawet sprawdzać, co napisał” – miał narzekać generał McChrystal.
„New York Times” sugeruje, że czujność generała mógł uśpić tytuł magazynu – „Rolling Stone” to pismo przede wszystkim poświęcone popkulturze.
Czy ktoś, kto okazuje słabość w kontaktach z mediami, może być dobrym dowódcą? Pewnie może – ale znowu, mówimy o kwestiach wizerunkowych. „Słaby” McChrystal, nie byłby wiarygodny jako ten, który musi prowadzić amerykańskich żołnierzy przez miesiące trudnych starć.
USA próbuje bowiem powtórzyć w Afganistanie wariant iracki – „surge”. Autorem tego modelu był nie kto inny, jak David Petraeus. Któż więc inny poradzi sobie z jego implementacją niż autor koncepcji?
Streszczał on w nich pomysły generała McChrystala, jednocześnie się do nich odnosząc. Realizowana przez McChrystala taktyka polegała na zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa mieszkańcom Kandaharu, które przyczyni się do umocnienia kapitału społecznego, na fundamentach którego można budować lokalny rząd.
Zdaniem Petraeusa, w skali kraju – wprowadzenie spokoju będzie wiązało się z dwiema kwestiami: budową infrastruktury gospodarczej i ukróceniem korupcji władzy.
Nominacja Davida Petraeusa ma być również znakiem dla sojuszników USA, że wojna w Afganistanie nie jest przegrana.