Marcin Maroszek: 50 lat Rewolucji kubańskiej. Czy historia uniewinni Fidela?
"Skażcie mnie. Historia mnie uniewinni". Tymi słowami, Fidel Castro zakończył swą słynną mowę obronną, w procesie po pierwszej nieudanej próbie obalenia dyktatora Batisty. W styczniu 1959 r. dyktatora już nie było. Nastała era Castro, która trwa aż do dziś.
Droga do Rewolucji
Niedługo po uwięzieniu (proces Castro oczywiście przegrał), w 1954 r. został uwolniony, lecz musiał opuścić kraj. Udał się do Meksyku, gdzie zaczął przygotowywać swój zbrojny powrót na Kubę na czele niewielkiego oddziału. To tam spotkał młodego argentyńskiego lekarza, Ernesto "Che" Guevarę, który właśnie opuścił Gwatemalę, gdzie CIA obaliło demokratyczny rząd Arbenza z powodu jego zbyt lewicowych poglądów. Na początku grudnia 1956 r. obaj przybyli na Kubę na czele 82-osobowego oddziału. Wojsko kubańskie jednak było o tym powiadomione i zaatakowało rebeliantów. Udało się przeżyć zaledwie 12 z nich. Ukrywając się w górach Sierra Maestra prowadzili walkę partyzancką. Ich szeregi stale się powiększały, a armia kubańska nie potrafiła ich zlikwidować. Po dwóch latach i jednym miesiącu od przybycia na wyspę, w nocy z 1 na 2 stycznia 1959 r., partyzanci wkroczyli do Hawany, z której wcześniej uciekł dyktator Fulgencio Batista.
Aby zrozumieć "Wielki Styczeń" 1959 r., kiedy władzę na Kubie objęła Rewolucja, trzeba jednak sięgnąć wstecz. Pomoże to jednocześnie wyjaśnić wydarzenia, jakie miały miejsce potem. Kilka najważniejszych faktów to:
- Po wielkiej emancypacji kolonii państw europejskich w zachodniej hemisferze w początkach XIX w., Kuba pozostaje jedną z nielicznych i zarazem najważniejszą hiszpańską kolonią w regionie. Największa wyspa Morza Karaibskiego, nazywana Perłą Antyli ma kluczowe znacznie dla wpływów w tym obszarze i dlatego staje się obiektem zainteresowania Wielkiej Brytanii, a wkrótce także rosnących w siłę Stanów Zjednoczonych.
- Po wielkiej emancypacji kolonii państw europejskich w zachodniej hemisferze w początkach XIX w., Kuba pozostaje jedną z nielicznych i zarazem najważniejszą hiszpańską kolonią w regionie.
- Kubańczycy od połowy XIX w. dążą do większej autonomii. W 1868 r. zapoczątkowują trwające 10 lat powstanie. Mimo jego fiaska, myśl narodowowyzwoleńcza ciągle pozostaje żywa.
- Na zniszczonej wyspie coraz silniej zaznacza się obecność najbliższego sąsiada - Stanów Zjednoczonych, które dostarczają Kubie niezbędnych wówczas zastrzyków pieniężnych. Na masową skalę rozwijany jest przemysł cukrowniczy, uzależniony od amerykańskiego kapitału i rynku zbytu.
- Pod koniec XIX w. Stany Zjednoczone dołączają do grona mocarstw światowych i są w toku rozbudowywania swych wpływów. Kręgi tzw. ekspansjonistów, czyli zwolennicy New Manifest Destiny (reprezentowani przez m.in. Alfreda Thayera Mahana i Theodore'a Roosevelta ) nalegają na aneksję Kuby, jako kluczowego punktu dla dominacji Waszyngtonu w regionie.
- W 1895 r. wybucha kolejne powstanie narodowowyzwoleńcze. Po trzech latach brutalnych walk w 1898 r. do wojny włączają się Stany Zjednoczone. Pretekstem jest wybuch amerykańskiego krążownika "Maine" u wybrzeży kubańskich. Po krótkich walkach wojska amerykańskie wygrywają i podpisany jest pokój w Paryżu. Co istotne - do rozmów pokojowych nie dopuszczono w ogóle strony kubańskiej. Wyspa nie dostaje wolności, przez następne 4 lata jest pod okupacją amerykańską, która narzuca władzom kubańskim podpisanie wraz z nową konstytucją upokarzającej "poprawki Platta". Poprawka ta mówiła, że "Rząd Kuby wyraża zgodę, aby USA posiadały prawo interwencji w celu zachowania niepodległości Kuby, utrzymania rządu zdolnego zapewnić ochronę życia, własności i wolności indywidualnej obywateli". [2]
- Poprawka ta uzależnia politycznie wyspę od północnego sąsiada, czego dowodem są kilkukrotne interwencje amerykańskie na wyspie w następnych latach. Coraz silniejsza obecność gospodarcza Amerykanów na Kubie, uzależnia ją natomiast gospodarczo od Waszyngtonu. W wyniku podporządkowania się amerykańskiemu rynkowi zbytu na wyspie wytwarza się monokultura trzciny cukrowej, która od tej pory dominuje życie gospodarcze i polityczne Kuby - uzależniając dobrobyt jej mieszkańców od corocznych zbiorów.
- Scenę polityczną Kuby trawi korupcja; kolejni prezydenci wykorzystują władzę dla wzbogacenia się, a rządy niektórych obracają się w dyktatury. Najważniejszą osobą na wyspie obok prezydenta jest ambasador amerykański.
- W 1933 r. wybucha na Kubie rewolucja, jako protest wobec tych procesów oraz efekt Wielkiego Kryzysu i spadku popytu na cukier kubański. Z zawieruchy rewolucyjnej wyspa wychodzi rządzona przez kolejnego dyktatora, Fulgencio Batistę.
- W tym samym czasie fotel prezydenta w Białym Domu zajmuje Franklina Delano Roosevelt promujący tzw. politykę dobrosąsiedzką w relacjach z krajami Ameryki Łacińskiej. Jej przejawem jest zniesienie w 1934 r. poprawki Platta. Na Kubie przez następne lata trwa władza Batisty, który w 1940 r. zostaje oficjalnie prezydentem. Odsunięty od władzy w następnych wyborach, w 1952 r. przeprowadza zamach stanu, zawiesza konstytucję i ponownie zostaje dyktatorem.
- Stany Zjednoczone zgodnie z ogólną polityką wobec regionu uznały władzę dyktatora i aktywnie go wspierały. Zimna wojna sprawiła bowiem, że głównym priorytetem Waszyngtonu w polityce względem krajów Ameryki Łacińskiej była stabilizacja. Za lepszego jej gwaranta od chwiejnych rządów demokratycznych o zabarwieniu nacjonalistycznym lub socjalistycznym uznano reżimy dyktatorskie, przede wszystkim dlatego, że te ostatnie zapewniały twardą politykę wobec partii komunistycznych.
- W efekcie, lata 50. XX na Kubie to okres rządów brutalnego dyktatora wspieranego przez Waszyngton. To okres korupcji, bezprawia i przemożnych wpływów Stanów Zjednoczonych. Na wyspie powszechna była opinia, że "…po 1952 roku (…) rząd amerykański i zespołowi inwestorzy przejęli kontrolę nad niemalże całą gospodarką kubańską, a amerykańskie grupy przestępczości zorganizowanej większość z tego, co pozostało i pomogły przetransformować kraj w dom publiczny dla amerykańskich turystów". [3]
Dnia 26 lipca 1953 r. ma miejsce atak na koszary Moncada. Na scenie pojawia się Fidel Castro i następują wydarzenia opisane na początku. Trzeba jeszcze dodać, że w obaleniu Batisty ogromny udział miały organizacje antybatistowskie działające w miastach, a wojna partyzancka była o tyle ułatwiona, że - jak opisowo określił to jeden z urzędników Departamentu Stanu - "kubański żołnierz [regularnej armii podległej Batiście - przyp. autora] nie zaciągał się do wojska, aby zostać zastrzelonym i nie jest stworzony do walki z partyzantami". [4] Niemniej, bez Fidela dyktatura Batisty prawdopodobnie nie zostałaby obalona.
Spuścizna Rewolucji
Kuba przygotowuje się na uroczystości związane z obchodami 50. rocznicy zwycięstwa Rewolucji. Z początkiem stycznia Hawana rozbłyśnie tysiącem fajerwerków, przez chwilę jej ulice będą roztańczone i rozśpiewane. Prezydent prawdopodobnie odczyta przemówienie do narodu napisane przez Fidela. Z Caracas, Limy i stolic innych krajów regionu posypią się gratulacje i wyrazy wsparcia. Po kilku dniach jednak świąteczny nastrój opadnie, aby ukazać przykrą rzeczywistość: biedę, reglamentację żywności, zrujnowane zabudowania Hawany, po której ulicach poruszają się (jakimś cudem techniki) amerykańskie samochody z lat pięćdziesiątych, brak wolności słowa, na więźniach politycznych skończywszy.
Z jednej strony szara rzeczywistość, z drugiej wielkie idee. Mity Rewolucji, "Che" Guevary i Fidela inspirowały i dalej inspirują wielu przywódców i całe narody. Słowo "mit" znalazło się tu jednak nie bez powodu. Rewolucja nie stała się tym, czym miała być, Che daleko do ideału, o jakim myślą młodzi "buntownicy" nosząc z dumą na piersi jego podobiznę, a Fidelowi - tym bardziej do wizerunku dobrego "ojczulka" narodu. Nie można jednak umniejszać zasług Rewolucji i Fidela. Obalił znienawidzonego dyktatora. Jako pierwszy i do niedawna jedyny, otwarcie sprzeciwił się woli Waszyngtonu na jego własnym podwórku. Co istotne, sprzeciwił się z sukcesem. "Che" daleko jednak do ideału, o jakim myślą młodzi "buntownicy" nosząc z dumą na piersi jego podobiznę, a Fidelowi - tym bardziej do wizerunku dobrego "ojczulka" narodu.
Czy historia uniewinni Fidela?
To dopiero się okaże. Nie można umniejszać zasług Rewolucji i Fidela. Obalił znienawidzonego dyktatora, zlikwidował wszechobecną przemoc (gangsterismo). Stał się uosobieniem nadziei małych krajów na wyzwolenie się spod wpływów wielkich mocarstw - dodajmy, często wpływów zgubnych, sprowadzających się do wykorzystywania zasobów słabszych państw. Do niepodważalnych zasług reżimu Castro należą zmiany w szkolnictwie i służbie zdrowia. Pod jego rządami Kuba stała się najbardziej rozwiniętym krajem regionu na obu polach. Od wielu lat wysyła tysiące lekarzy krajom ich potrzebujących. Po dojściu do władzy, Fidel ustanowił nauczanie obowiązkowe, co zlikwidowało analfabetyzm w kraju. Kiedy jednak pomyślimy, że przed rozpoczęciem zajęć małe dzieci wygłaszają wspólnie pean pochwalny na rzecz Fidela i Rewolucji, szkolnictwo na wyspie już nie napawa takim optymizmem.
Co jednak z ideałami, o których mówił Fidel? Z tego wszystkiego, o czym wspominał chociażby w swej mowie "Historia mnie uniewinni", zrealizowane zostały jedynie reformy szkolnictwa i służby zdrowia właśnie. Nacjonalizacja wszystkich głównych przemysłów też została przeprowadzona, lecz wbrew zapowiedziom, ani ziemie, ani dobytek nie zostały rozparcelowane wśród ubogich mieszkańców wyspy ale pozostały własnością państwową. Nierówności w poziomie życia Kubańczyków zostały co prawda wyrównane, lecz "w dół", do przygnębiająco niskiego poziomu. Nigdy nie udało się Fidelowi zdywersyfikować przemysłu na wyspie, Kuba pozostała uzależniona od eksportu cukru i importu z zewnątrz wszystkiego: począwszy do ropy naftowej, poprzez płody rolne, po towary przetworzone.
Najbardziej dotkliwa jest jednak zdrada idei. Możemy mówić, że to wina Stanów Zjednoczonych, że Waszyngton wepchnął Kubę w objęcia ZSRR. I w dużej jest to prawda. Prawdą jest jednak również to, że Fidel zrywając więzy z jednym "patronem" związał się z drugim, w takim sam sposób uzależniając wyspę od podmiotu zewnętrznego. Co gorsza, usunął jednego dyktatora, a sam stał się drugim. Rozwiały się obietnice o przywróceniu liberalnej konstytucji z 1940 r., demokracji, władzy ludu. Nastało półwiecze dyktatury, pod wieloma względami nie różniącej się od tej, z którą tak zaciekle walczył i którą obalił. Nic tego nie usprawiedliwia.
"Rewolucja to Fidel, a Fidel to Rewolucja"
Stwierdzenie to oddaje - niestety - istotę Rewolucji kubańskiej. Niestety, gdyż w zależności od tego, jakie były warunki i co w danym momencie Castro uważał za słuszne, Rewolucja zmieniała swoje oblicze. Do 1959 r. Castro nie był komunistą, sam wielokrotnie odcinał się od jakichkolwiek powiązań z Komunistyczną Partią Kuby. Z końcem 1959 r. przyjmował już coraz bardziej antyamerykańską postawę. W październiku 1959 r. skazał na wiele lat więzienia Hubera Matosa, jednego z bohaterów walki partyzanckiej, za to, że ośmielił krytykować się rosnące wpływy komunistów w Rewolucji. Wiosną 1961 r. zdumionemu audytorium oznajmił, że Rewolucja, którą tworzą jest Rewolucją socjalistyczną. Po kryzysie kubańskim w październiku roku następnego, kiedy to Waszyngton i Moskwa dogadały się za plecami Hawany, Fidel odciął się od ZSRR. Krytykował Związek Radziecki za biurokratyzację i wypaczenie idei komunistycznych promując jednocześnie ideę wielu osobnych centrów światowego komunizmu - w tym Kuby. Bez pomocy Kremla Kuba jednak długo nie mogła funkcjonować. Po agresji radzieckiej w Czechosłowacji w 1968 r., Fidel jako jeden z nielicznych udzielił poparcia Moskwie i ponownie doszło do zbliżenia obu krajów. ZSRR stał się znów bratem Rewolucji kubańskiej.
Zmierzch Rewolucji
Braterstwo kubańsko-radzieckie trwało aż do upadku ZSRR. Pomoc radziecka, zapewniała Kubie egzystencję na w miarę równym poziomie. Pojawiły się wówczas idee eksportu Rewolucji - zarówno do krajów Ameryki Łacińskiej, jak i reszty świata, w tym przede wszystkim Afryki. Choć z moralnego punktu widzenia, można te interwencje poprzeć - wspierały bowiem walki z brutalnymi dyktaturami, to ich skuteczność już pozostawia wiele do życzenia. Lata 80. XX w. to już powolny kryzys ZSRR, zmniejszona pomoc dla Kuby i zmierzch aktywnej Rewolucji. Od 1990 r. Rewolucja praktycznie przeżywa agonię. Choć i tak, zaskoczeniem dla wielu był fakt, że reżim kubański przetrwał po upadku swego "patrona"; choć Rewolucja trwa, to jednak jest to marna egzystencja. Mimo że po dojściu do władzy w Wenezueli Hugo Chaveza, Hawana zyskała nowego partnera, wydaje się, że tylko oddali to w czasie upadek Rewolucji. Fidel jest ciężko chory, przekazał władzę swemu bratu. Ten zapowiada kontynuację dotychczasowego kursu.
Ocena
To jak oceniamy Rewolucję kubańską (i samego Fidela Castro) w dużej mierze zależy od nas samych, od tego w jakim kraju żyjemy, jakie mamy doświadczenia. Dla nas, Polaków, po 1989 r. Stany Zjednoczone, liberalizm były często uosobieniem tego, co dobre w przeciwieństwie do ZSRR i jego popleczników, czyli m.in. Kuby. Trzeba jednak wziąć pod uwagę specyfikę regionu. Pod wieloma względami Waszyngton był dla krajów Ameryki Łacińskiej tym, czym dla nas Moskwa - i tu należy się pochwała Castro, za niezłomną walkę z niesprawiedliwością. Sam jednak sprzeniewierzył się swoim zasadom i użył idei Rewolucji dla zapewnienia sobie nieograniczonej władzy w kraju. Należy go ocenić negatywnie nie tylko dlatego, że mordował swoich przeciwników; że wprowadził cenzurę; że zakazał podstawowych wolności obywatelskich i politycznych; że skazał wielu ludzi na więzienie za to, że się z nim nie zgadzali. Winić należy go także za to, iż doprowadził kraj do ruiny gospodarczej - nie bez "pomocy" Stanów Zjednoczonych, co prawda. W latach 50. XX w. mimo wielu uchybień w edukacji, służbie zdrowia, prawach człowieka etc., Kuba była jednym z najlepiej rozwiniętych krajów regionu, a dziś? Dziś na pewno nim nie jest. W latach 50. XX była rządzona przez dyktatora, a dziś? Dziś również. Jak zatem wykorzystano 50 lat Rewolucji? Co uczyniono dla dobra narodu? Nie można odmówić Fidelowi, że zrobił "coś". Wydaje się jednak, że zdecydowanie za mało.
Rewolucja przez duże "R"
Trzeba podkreślić jeszcze jedno - Rewolucja to życie mieszkańców Kuby. Rewolucja musi być zawsze pisana przez duże "R". Rewolucja bowiem to nadrzędna idea, wartość sama w sobie, to cel i podstawa istnienia wyspy. Propaganda i zdolności Castro zrobiły swoje. Duża część mieszkańców wyspy po dziś dzień wierzy w Rewolucję, w jej zwycięstwo nad "jankeskim kapitalizmem". To jak Fidel potrafił wykorzystać ideę Rewolucji, buntu przeciw niesprawiedliwości i budowania nowego, lepszego świata można z jednej strony podziwiać, z drugiej jednak napawa to ogromnym niesmakiem. Popierając spontanicznie Rewolucję w 1959 r. mieszkańcy wyspy liczyli na lepsze jutro, na nowy porządek w państwie, w którym od kilkudziesięciu lat rządziły przemoc, korupcja i obce wpływy. Otrzymali niewiele różniącą się od tego rzeczywistość, a pod niektórymi względami znacznie gorszą. Jak śpiewał w latach 50. XX w. Carlom Pueblo, Los caminos de mi Cuba nunca van adonde deben (Drogi mej Kuby, nigdy nie prowadzą tam, gdzie powinny.). Pozostaje tylko mieć nadzieje, że najbliższe lata to zmienią.
Przypisy:
[1] Słowa piosenki Carlosa Pueblo z lat 50. XX w. Za: H. Thomas, Cuba. The Pursuit of Freedom, London 2001, s. 501.
[2] W. Dobrzycki, Stosunki międzynarodowe w Ameryce Łacińskiej. Historia i współczesność, Warszawa 2000, s. 51.
[3] Schwab P., Cuba. Confronting the U.S. Embargo, Nowy Jork 2000.., s. vii.
[4] Memorandum Deputowanego Dyrektora Biura ds. Środkowoamerykańskich do Deputowanego Asystenta Sekretarza Stanu ds. Międzyamerykańskich z 24.07.1958 r., [w:] FRUS 1958-1960, vol. VI, s. 165.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.