Marek Muszyński: G-8 nic nie może
Po tym szczycie można wysnuć tylko jeden wniosek: niepotrzebne nam już G-8 - aby rozwiązywać problemy współczesnego świata konieczne jest G-13.
Pierwszego dnia usłyszeliśmy piękną deklarację: zwiększymy pomoc dla Afryki. Tylko co z tego. Chińczycy i tak dalej będą korumpować afrykańskich przywódców, kupując od nich surowce, a sprzedając broń. W takiej sytuacji pomoc rozwojowa zgubi się na froncie kolejnej afrykańskiej wojny. I nawet to, że Amerykanie zatrzymali Wiktora Buta, największego handlarza bronią jakiego znamy, niewiele pomoże, bo państwa handlują bronią na znacznie większą skalę. A trudno mówić o rozwoju, kiedy najbardziej podstawowa z potrzeb ludzkich – bezpieczeństwo, pozostaje niezaspokojona.

Panie i Panowie czas zakończyć bezkrólewie. Już Tony Blair w 2005 roku zaprosił na szczyt G-8 przywódców pięciu gospodarek wschodzących. Dwa lata później kanclerz Angela Merkel rozpoczęła proces z Heiligendamm , aby włączyć całkowicie 5 państw do rozmów: Chiny, Indie, Brazylię, Meksyk i RPA. Słusznie zauważył w rok temu Sarkozy, że pół dnia na 3-dniowym szczycie na rozmowy z największymi gospodarkami wschodzącymi to za mało.
Próba zamrożenia wpływów w dotychczasowym składzie Ósemki się nie uda. Niektórych decyzji po prostu nie da się podejmować bez państw rozwijających, bo może to tylko doprowadzić do kompromitacji. A światowe przywództwo jest potrzebne, choćby po to aby rozwiązać problemy efektu cieplarnianego czy też likwidacji barier w handlu. G-8 narzeka na rosnące ceny paliw, a nie jest w stanie nacisnąć na OPEC, aby zwiększyła wydobycie. Gdyby mieli za sobą chińskie rezerwy walutowe zamiast zbankrutowanego dolara pewnie by było łatwiej…


Arabia Saudyjska wraca do amerykańskich łask
Centryści, nacjonaliści, fałszerstwa. Holandia po wyborach
Irlandzka lewica marzy o realnej władzy
Jaką historię napisze japońska Thatcher?