Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Michał Staniul: Ta firma już więcej nikogo nie zabije

Michał Staniul: Ta firma już więcej nikogo nie zabije


17 luty 2009
A A A

Blackwater Worlwide w pośpiechu opuszcza Irak. Próbując zachować twarz, zmienia skompromitowaną nazwę. Irakijczycy mogą być trochę spokojniejsi.

W 1997 roku dwóch byłych komandosów Navy SEALS, Erick Prince i Al Clark, wykupuje mroczne tereny bagien Great Dismal w Karolinie Północnej. Pierwszy z nich niedawno odziedziczył ogromną fortunę, więc przy pomocy potężnych nakładów finansowych szybko tworzą tam nowoczesny środek treningu wojskowego. Firma, nazwana Blackwater Worldwide, oferuje profesjonalne szkolenia dla służb porządkowych i bojowych. 10 lat później Blackwater jest już największym kontrahentem Departamentu Stanu USA w zakresie ochrony. W tym czasie, po licznych skandalach, staje się jednak persona non grata dla rządu irackiego. W 2009 roku, po ustępstwach USA, Irakijczycy w końcu mogą wymusić na kontrowersyjnej firmie opuszczenie kraju. Dopiero teraz możliwe staje się prawdziwe rozliczenie organizacji za zbrodnie i błędy popełnione przez jej pracowników. Czy do tego dojdzie?

Profil najemnika

Blackwater nie jest przeciętną firmą ochroniarską. To potężna organizacja, szkoląca rocznie około 40 tysięcy ludzi i mająca ponad 20 tysięcy zakontraktowanych pracowników. Dysponuje swoimi własnymi siłami powietrznymi i nawet małą marynarką. Jej pracownicy to prawdziwi twardziele – weterani wojenni, byli członkowie elitarnych oddziałów specjalnych. Amerykanie, Chilijczycy, Polacy, Bośniacy, Francuzi… Image

Od 2003 roku ich głównym rejonem działań był Irak, ale pracowników Blackwater znaleźć można było również w Afganistanie czy w Japonii. Są doskonale wyszkoleni i odpowiednio opłacani – gdy działają „w terenie”, pobierają pensje nawet do ponad tysiąca dolarów dziennie. Może być? Zanim jednak zaczniemy szukać ankiety rekrutacyjnej, zwróćmy uwagę na zadania stojące przed ochroniarzami. W Iraku pracownicy firmy zapewniali fizyczną ochronę amerykańskim dyplomatom oraz budynkowi ambasady Stanów Zjednoczonych - największej amerykańskiej ambasadzie świata. Byli używani także w sytuacjach kryzysowych, np. podczas ewakuacji polskiego ambasadora, rannego w zamachu generała Edwarda Pietrzyka. Są to skrajnie niebezpieczne zadania, często zbyt ryzykowne dla szeregowych żołnierzy. Śmierć najemnika jest wypadkiem przy pracy, natomiast młodzi ludzie polegli w imię swojego kraju opłakiwani są przez całe narody, co ma wpływ na słupki popularności. Wyjaśnia to, dlaczego bogate rządy ochoczo korzystają z usług ochroniarzy-najemników.

Iraku problem z Blackwater

 

O tym, że Blackwater działa na terenie Iraku świat dowiedział się dopiero 31 marca 2004 roku. Czterech jej pracowników zostało zabitych w zasadzce w Falludży, a ich zmasakrowane ciała powieszono na moście nad Eufratem. Odpowiedzią USA była wściekła ofensywa mająca na celu odzyskanie pełnej kontroli nad miastem. W ciągu miesiąca zginęło tam ponad 800 osób, lecz tylko 200 z nich było rebeliantami.

Popularność, którą przyniósł incydent w Falludży nie była pożądana przez zarząd Blackwater. Media zaczęły bowiem szukać wyjaśnień, dlaczego Departament Stanu USA inwestuje tak ogromne sumy w kontrakty z Blackwater. Do tej pory firma otrzymała od rządu USA ponad miliard dolarów. Kontrowersje wzbudzało również to, że wielu z zarządców firmy pracowało wcześniej dla rządu, - głównie w szeregach CIA. Ponadto, Erick Prince znany jest jako człowiek mający ciepłe stosunki klanem Bushów. Od lat wiernie sponsoruje Partię Republikańską. W rezultacie Departament Stanu musiał zmierzyć się z wieloma oskarżeniami o brak obiektywności przy wybieraniu firmy ochroniarskiej dla swoich zagranicznych pracowników.

Znacznie gorsze czasy dla Blackwater nastały, gdy na jaw wyszły informacje o bezprawnych działaniach jej pracowników. A doniesienia te były coraz częstsze. O ile z zadania ochrony obywateli USA wywiązywali się bezbłędnie, to już ich stosunek do Irakijczyków i irackiego prawa był wręcz bandycki. Świadkowie wielokrotnie zaznaczali, iż najemnicy nie przestrzegają żadnych przepisów, po pijanemu wszczynają bójki, są agresywni wobec cywili i miejscowych żołnierzy. Od 2005 roku brali udział w ponad 200 strzelaninach w samym Bagdadzie, często tłumacząc, że ,,w niektórych sytuacjach trzeba najpierw strzelać, potem pytać”. 24 grudnia 2006 roku pijany pracownik firmy zastrzelił ochroniarza wiceprezydenta Iraku.

Najemnicy pozostawali bezkarni, gdyż według dekretu Paula Bremera, namiestnika kraju, nie podlegali irackiej jurysdykcji. Amerykańskie sądy także nie otrzymywały pozwów przeciwko nieprzewidywalnym ochroniarzom. Napięcie między rządem irackim a Departamentem Stanu w sprawie działalności Blackwater narastało. Kulminacyjnym momentem sporu stała się masakra dokonana przez ochroniarzy 16 września 2007 roku na bagdadzkim placu Nisur. Pracownicy firmy zastrzelili  wtedy 17 osób i zranili 18, w tym kobiety i dzieci. Według śledztwa FBI, 14 ofiar zostało zabitych absolutnie bez powodu. W obliczu furii irackich władz, które natychmiastowo odebrały firmie licencję, rząd USA poczynił pewne ustępstwa. Immunitet, który do tej pory ochraniał najemników został zniesiony – odtąd za wykroczenia mieli odpowiadać przed wymiarem sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Mimo wszystko, kontrakt z Departamentem Stanu ciągle obowiązywał i Blackwater pozostała na terenie Iraku. W międzyczasie świat usłyszał o kolejnych zarzutach wobec ochroniarzy, tym razem dotyczących handlu bronią, która rzekomo miała trafić do bojówek kurdyjskich. Śledztwo FBI w tej sprawie ciągle trwa.

Tryumf Baracka Obamy nie był dobrą wiadomością dla Blackwater. Nowa administracja, chcąc stanowczo odciąć się od "dokonań” poprzedniej, ekpy zapowiedziała liczne zmiany w relacjach z rządem irackim. W wyniku tego w grudniu ubiegłego roku podpisano układ o bezpieczeństwie anulujący rozporządzenie Bremera. Ponadto, na terenie Iraku przebywać będą mogły tylko te firmy ochroniarskie, które otrzymają licencję wydaną przez rząd Malikiego. Aplikacja Blackwater została z miejsca odrzucona, wobec czego Departament Stanu nie przedłuży kontraktu, który wygasa w maju 2009. Blackwater zaczęło już pospieszną ewakuację swoich jednostek. Koniec "irackiej przygody” jest dużym ciosem finansowym dla firmy, a ujawnione skandale bardzo mocno uderzyły w jej prestiż. Aby zachować twarz, kierownictwo postanowiło zmienić nazwę na Xe (czytaj Zii) i enigmatycznie zapowiedziało odejście od działalności na polu zapewniania ochrony fizycznej. Wątpliwym jest, by Departament Stanu w najbliższych latach znów zaproponował im tak lukratywne kontrakty.

Wołanie o sprawiedliwość

Bez "kowbojów” z Blackwater, gotowych wymierzać sprawiedliwość według własnego uznania, Irakijczycy mogą czuć się bezpieczniej. Nie potrwa to jednak długo. W najwyższym interesie Stanów Zjednoczonych leży bowiem zapewnie bezpieczeństwa swoim dyplomatom, więc firma z łapą niedźwiedzia w logo zostanie szybko zastąpiona przez inną. Oby ta, za kilka lat, miała mniej na sumieniu.

Jednakże, pewne zmiany dają nadzieję na to, że najemnicy przestaną być zagrożeniem dla cywilów. Przy wprowadzonych zmianach, najęci ochroniarze przestali być bezkarni w świetle prawa. Toczący się właśnie w USA proces 6 byłych pracowników Blackwater odpowiedzialnych za masakrę z placu Nisur jest tego zapowiedzią. Przeszkodą okazuje się tutaj dziura prawna mówiąca, że za zbrodnie popełnione za granicą odpowiadają tylko ochroniarze wynajęci przez Departament Obrony. Najemnicy pracowali dla Departamentu Stanu, lecz prokuratorzy intensywnie pracują nad tą sprawą. Dodatkowo, przytoczone wydarzenia sprawiły, że ich media stały się bardzo czułe na wszelkie wykroczenia popełnianie przez pracowników firm ochroniarskich. Słowo najemnik znów zyskało pejoratywne znaczenie. Następca Blackwater będzie musiał postawić swoim pracownikom bardzo surowe warunki dotyczące przestrzegania irackiego prawa, inaczej szybko straci kontrakt.

Chociaż trochę lepiej

Potężna organizacja, prawicowy właściciel, powiązania z rządem, najemnicy… Brzmi to trochę jak z książek Ludluma. I tak jak w powieściach tego pisarza, ta historia kończy się względnym happy endem. Blackwater otrzymało potężny cios, co uznać można za sprawiedliwą karę. Podejście rządów USA i Iraku do firm najemniczych stało się bardziej zdecydowane. Na tym wszystkim najbardziej skorzystają zwykli Irakijczycy. W końcu wyrwano jeden z cierni raniących ten umęczony kraj.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.