Oskar Pietrewicz: Tajemnice zatonięcia korwety Cheonan
Od kilku dni głównym wydarzeniem, o którym mówi się w kontekście sytuacji na Półwyspie Koreańskim, jest zatonięcie południowokoreańskiego okrętu wojennego w pobliżu spornej granicy morskiej z Koreą Północną. Czy reżim Kim Dzong Ila miał coś wspólnego z tym incydentem?
Do zatonięcia południowokoreańskiej korwety Cheonan doszło w piątek 26 marca o godzinie 21:45 czasu lokalnego (13:45 czasu polskiego). Incydent miał miejsce w odległości 1,8 km na południowy zachód od wyspy Baengnyeong, w pobliżu granicy morskiej z Koreą Północną. Spośród 104 członków załogi, którzy znajdowali się na pokładzie 1200-tonowego okrętu, dotychczas uratowano 58 osób. Pomimo trwającej akcji ratunkowej, los pozostałych 46 marynarzy nadal jest nieznany.
W odpowiedzi na zaistniały wypadek prezydent Korei Południowej Lee Myung-bak polecił przede wszystkim skoncentrować się na uratowaniu rozbitków. Na apele południowokoreańskiego prezydenta odpowiedziało również dowództwo Sił Zbrojnych USA w Korei Południowej (USFK), które zaoferowało wsparcie poszukiwań 4 jednostkami US Navy. Tym samym akcja ratunkowa jest największym wspólnym przedsięwzięciem Korei Południowej i USA, w której biorą udział 22 statki ratownicze, niszczyciele i krążowniki, wspierane dodatkowo przez jednostki lotnicze.
Ponadto w trakcie licznych spotkań z przedstawicielami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo Korei Południowej Lee wezwał rząd do dokładnego zbadania sprawy i ustalenia przyczyn katastrofy. W rozmowach z dziennikarzami prezydencka rzeczniczka Eun-Hye zaznaczyła, że nie wystąpiły żadne nietypowe objawy działalności północnokoreańskich sił w pobliżu miejsca zdarzenia. Podobnie wypowiedział się rzecznik Departamentu Stanu USA Philip Crowley, który oświadczył, że nie ma żadnych dowodów, które wskazywałyby na zaangażowanie Korei Północnej.
Należy jednak podkreślić, że wraz z informacją o katastrofie południowokoreańskiego okrętu pojawiły się liczne spekulacje na temat możliwych przyczyn zatonięcia Cheonan. Z powodu bliskości granicy z Koreą Północną media początkowo domniemywały, że do incydentu doszło w wyniku ataku torpedowego sił zbrojnych tego kraju. Jednak oficjalne oświadczenie władz w Seulu osłabiło argumenty na rzecz zaangażowania Pjongjangu, a w ich miejsce pojawiły się odmienne interpretacje. Powoduje to, że rząd Korei Południowej w ocenie przyczyn katastrofy Cheonan bierze pod uwagę cztery scenariusze: (1) eksplozja wewnątrz okrętu; (2) zderzenie z podwodną skałą; (3) trafienie na minę; (4) atak torpedowy.
Dwie pierwsze opcje budzą największe wątpliwości. Co prawda wojskowi zakładają, że przyczyną katastrofy mogła być eksplozja amunicji (na pokładzie okrętu znajdowały się rakiety i torpedy) lub paliwa, jednak eksperci uważają to za mało prawdopodobne. Ocenia się, że nawet jeśli doszłoby do wybuchu w maszynowni, to nie byłby on na tyle silny, aby przełamać statek na dwie części. Ponadto południowokoreańska admiralicja zastrzega, że w historii Marynarki Wojennej Republiki Korei nigdy nie doszło do podobnej sytuacji. Jeszcze mniej prawdopodobne wydaje się zderzenie z podwodną skałą. Południowokoreańscy wojskowi podkreślają, że w okolicach wyspy Baengnyeong skały są prawdziwą rzadkością.
W związku z małym prawdopodobieństwem zaistnienia dwóch poprzednich okoliczności południowokoreańskie media zwracają większą uwagę na fakt, że do katastrofy mogło dojść w wyniku trafienia na minę lub ataku torpedowego. Podkreślanie tej drugiej możliwości jest jednak dosyć silnie krytykowane. Po pierwsze, głębokość wód w okolicy miejsca zdarzenia wynosi około 25 metrów, co przy dodatkowej obecności silnych prądów morskich praktycznie uniemożliwia manewry północnokoreańskich okrętów podwodnych. Po drugie, zdjęcia satelitarne nie wykazały żadnych oznak obecności jednostek wojskowych Korei Północnej. Ponadto początkowo pojawiały się informacje, że idący na dno Cheonan oddał ostrzegawcze strzały w kierunku niezidentyfikowanego obiektu, co mogło zostać zinterpretowane jako obecność sił Korei Północnej. Jednak kilka godzin później południowokoreańskie władze stwierdziły, że owym niezidentyfikowanym obiektem było stado ptaków. Warto również zaznaczyć, że Korea Północna zupełnie nie odniosła się do tego zdarzenia.
Wiele więc wskazuje na to, że przyczyną zatonięcia południowokoreańskiej korwety było najprawdopodobniej trafienie na minę morską. Zwolennikiem tej wersji wydarzeń jest minister obrony Korei Południowej Kim Tae-young. W trakcie posiedzenia Zgromadzenia Narodowego Komitetu Obrony Kim zasugerował, że może chodzić o minę północnokoreańską, która była pozostałością po wojnie koreańskiej z lat 1950-1953. W trakcie tego konfliktu Korea Północna sprowadziła z ZSRR około 4000 min morskich, z czego 3000 zostało umieszczonych zarówno na wschodnich, jak i zachodnich wodach okalających Półwysep Koreański. Południowokoreańskie Ministerstwo Obrony zastrzega, że prawie wszystkie miny zostały usunięte z południowokoreańskich wód, lecz nie można wykluczyć, że część z nich nadal znajduje się na terytorium morskim Korei Południowej. Pozostają jednak wątpliwości czy mina została specjalnie pozostawiona przez oddziały północnokoreańskie, czy też na przestrzeni lat przydryfowała w okolice wyspy Baengnyeong. Natomiast południowokoreański minister stanowczo zaprzeczył, jakoby miało chodzić o minę umieszczoną przez jednostki Korei Południowej.
Analiza zatonięcia okrętu Cheonan i próba ustalenia przyczyn katastrofy wymaga również uwzględnienia obecnej sytuacji na Półwyspie Koreańskim. Media błyskawicznie powiązały ten incydent z prowokacyjnymi aktami ze strony reżimu w Pjongjangu. Wydaje się to zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że do starć morskich między Seulem a Pjongjangiem w ostatnich latach dochodziło stosunkowo często. Potyczki marynarek wojennych państw koreańskich miały miejsce chociażby w 1999 i 2002 roku, a ostatnio w listopadzie 2009 roku. Jednak obecna trudna sytuacja Korei Północnej i presja ciążąca na tym państwie sprawiają, że reżim Kim Dzong Ila, decydując się na atak torpedowy, w rzeczywistości pogorszyłby swoją i tak bardzo trudną sytuację.
Korea Północna w ostatnich tygodniach zdecydowanie skrytykowała wspólne manewry Korei Południowej i USA. Pjongjang zagroził m.in. użyciem broni nuklearnej i wzmocnieniem obrony swoich wybrzeży. Tym samym północnokoreański reżim potwierdził swoją agresywną retorykę, która jednak w większości przypadków nie nabiera faktycznego charakteru. Wydaje się, że podobnie jest w tym przypadku. Prowokacje północnokoreańskie nie są celem samym w sobie, lecz mają służyć realizacji określonych celów politycznych i gospodarczych. Obecna sytuacja Pjongjangu wydaje się na tyle trudna, że władze Korei Północnej nie mogą sobie pozwolić na dalsze jej pogarszanie i postępującą samoizolację.
Katastrofalna sytuacja gospodarcza, fiasko negocjacji z USA oraz trudności w rozmowach międzykoreańskich sprawiają, że Korea Północna staje przed koniecznością zaangażowania się w rozmowy sześciostronne. Powrót Pjongjangu do dialogu wielostronnego jest szczególnie na rękę Pekinowi, który patronuje tej inicjatywie. Rozmowy sześciostronne stanowią w opinii Chin ważny instrument stabilizacji w regionie oraz płaszczyznę rozgrywki przeciwko innym mocarstwom zaangażowanym w problem Korei. Dlatego też należy ocenić, że Korea Północna stoi przed zbyt dużą presją ,głównie ze stron Chin, aby miała decydować się na prowokacyjne ruchy w stylu storpedowania południowokoreańskiego okrętu.
Południowokoreańscy eksperci zaznaczają, że dokładne ustalenie przyczyn katastrofy korwety Cheonan może potrwać nawet miesiąc. W poniedziałek 29 marca służby ratownicze znalazły fragment rufy zatopionego okrętu. Nie odnaleziono jednak 46 zaginionych członków załogi i szanse na ich uratowanie są znikome. Już wcześniej Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon przesłał listy kondolencyjne do prezydenta Lee Myung-baka oraz rodzin zaginionych marynarzy. Dla nich nie będzie miało znaczenia, czy ich bliscy zginęli w wyniku ataku Korei Północnej, czy z powodu awarii na pokładzie. Jednak uwzględnienie okoliczności tragedii może mieć znaczenie przy dalszych rozmowach z północnokoreańskim reżimem.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.