Trzecia próba nuklearna Korei Północnej. Wywiad z Oskarem Pietrewiczem
W świetle ostatnich wydarzeń na Półwyspie Koreańskim postanowiliśmy przeprowadzić krótki wywiad z Oskarem Pietrewiczem, szefem działu Azja i Pacyfik Portalu Spraw Zagranicznych psz.pl oraz naszym redakcyjnym kolegą, znawcą problematyki koreańskiej.
Korea Północna przeprowadziła trzecią w historii próbę jądrową. Czy jest to zaskoczenie dla społeczności międzynarodowej?Mając na uwadze wydarzenia ostatniego miesiąca, wydaje się, że trzecia próba nuklearna Korei Północnej nie jest zaskoczeniem. 22 stycznia Rada Bezpieczeństwa ONZ jednomyślnie przyjęła rezolucję nr 2087, w której nie tylko potępiono grudniową próbę rakietową, ale także nałożono na Koreę Północną dodatkowe sankcje. W odpowiedzi na to władze w Pjongjangu zagroziły przeprowadzeniem próby nuklearnej i powtarzały tę groźbę wielokrotnie. Ponadto w ostatnich dwóch tygodniach analitycy odnotowywali zwiększoną aktywność w północnokoreańskim ośrodku nuklearnym Punggye-ri. Warto również pamiętać, że próby nuklearne z 2006 r. i 2009 r. również były poprzedzone wcześniejszymi testami rakietowymi. Tak więc można wręcz stwierdzić, że wszystko wskazywało na to, że dojdzie do kolejnego testu nuklearnego.
Jak dużo tak naprawdę wiemy o tym teście? Czy różnił się znacząco od prób z 2006 i 2009 roku?
Na chwilę obecną znamy niewiele szczegółów dotyczących wtorkowej próby nuklearnej i jesteśmy zmuszeni bazować z jednej strony na wstępnych ocenach, a z drugiej na tym, o czym mówią nam Koreańczycy z Północy. Południowokoreańskie źródła szacują, że silne wstrząsy sejsmiczne o magnitudzie 4,9 stopnia w skali Richtera zostały spowodowane eksplozją o sile 6-7 kiloton. Oznacza to, że wtorkowa próba była najsilniejszą z dotychczasowych – w 2006 r. moc wybuchu wyniosła 1 kilotonę, a w 2009 r. 2-6 kiloton. Z jednej strony oznacza to, że z upływem lat Korea Północna detonuje ładunki nuklearne o coraz większej sile eksplozji. Z drugiej strony wypada pamiętać, że wybuchy spowodowane zrzuceniem bomb nuklearnych na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r. były zdecydowanie silniejsze, o mocy 13-21 kiloton.
Drugą sprawą, o której tym razem wiemy od Koreańczyków z Północy, jest to, że wtorkowy test został przeprowadzony przy użyciu zminiaturyzowanego (mniejszego i lżejszego) ładunku nuklearnego. Problem w tym, że nie ma możliwości sprawdzenia, czy Koreańczycy z Północy mówią prawdę. Jeśli jednak założymy, że tak, to mamy do czynienia z niewątpliwym przełomem, który może przynieść daleko idące konsekwencje. Pamiętajmy, że w grudniu ubiegłego roku Korea Północna przeprowadziła udany test rakiety dalekiego zasięgu. Sukces rakietowy i wyprodukowanie zminiaturyzowanej głowicy może oznaczać, że Korea Północna posiada nie tylko środki przenoszenia (rakieta dalekiego zasięgu), ale i odpowiedni ładunek nuklearny (zminiaturyzowana głowica). Nie ulega wątpliwości, że władze w Pjongjangu świadomie pragną wejść w posiadanie takiej technologii, zwłaszcza po to, aby zwiększyć realne możliwości prowadzenia dotychczasowej polityki szantażu nuklearnego. Jednak nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy faktycznie Korea Północna posiada wspominany wyżej potencjał.
Pozostaje jeszcze kwestia, o której na razie nic nie wiemy, a która może mieć szczególnie istotne znaczenie. Od wielu lat Korea Północna podejmuje usilne starania na rzecz zbudowania broni nuklearnej przy użyciu wysoko wzbogaconego uranu jako materiału rozszczepialnego. Aktywnie rozwijane programy wzbogacania uranu służą temu, aby uniezależnić się od posiadania plutonu, który najpewniej był wykorzystany w dwóch poprzednich próbach nuklearnych. Ocenia się, że posiadana obecnie przez Koreę Północną ilość odseparowanego plutonu pozwala na zbudowanie 6-8 głowic nuklearnych. Wprowadzenie na stałe wysoko wzbogaconego uranu do produkcji broni nuklearnej oznaczałoby możliwość wejścia Korei Północnej na ścieżkę znacznej rozbudowy potencjału nuklearnego w przyszłości. W celu ustalenia tego, jaki pierwiastek został użyty podczas ostatniej próby, m.in. Japonia i USA wysłały w region wybuchu samoloty rozpoznawcze przystosowane do badania zawartości substancji radioaktywnych w powietrzu. Na wyniki badań przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Reakcją mocarstw będzie zapewne standardowe potępienie wtorkowej próby jądrowej, ale czy możliwe są jakieś inne represje? Czy Korea Północna bardziej zyskuje, czy traci na prowadzeniu takiej polityki?
Jeszcze przed przeprowadzeniem próby nuklearnej Korea Południowa i USA zastrzegały, że północnokoreańska prowokacja spotka się ze stosowną reakcją Rady Bezpieczeństwa ONZ. Problem w tym, że Rada dopiero co potępiła Pjongjang za próbę rakietową z grudnia i rozszerzyła dotychczasowe sankcje. Skala sankcji nałożonych na północnokoreański reżim jest tak duża, że ciężko sobie wyobrazić, aby możliwe było bardziej dotkliwe ukaranie Korei Północnej w ten sposób. Biorąc pod uwagę kwestie gospodarcze, największym ciosem dla Korei Północnej byłoby najpewniej zmniejszenie lub zawieszenie pomocy gospodarczej, jakiej udzielają północnokoreańskiemu reżimowi Chiny. Zresztą Chińczycy od kilku miesięcy coraz bardziej otwarcie podkreślają w mediach konieczność zabrania bardziej krytycznego stanowiska wobec Korei Północnej. Jednak z drugiej strony trzeba pamiętać, że polityka Chin wobec Korei Północnej nie jest bezinteresowna – Chińczycy utrzymują silne kontakty gospodarcze z Koreańczykami z Północy w celu realizacji własnych, partykularnych interesów. Korea Północna nigdy nie była tak uzależniona gospodarczo od Chin jak obecnie. Chińczyków to cieszy, Koreańczyków zdecydowanie nie – może Koreańczycy przeprowadzają kolejne prowokacje, aby wyraźnie zaakcentować swój sprzeciw wobec zbyt silnych wpływów Pekinu?
Sankcje nakładane na północnokoreański reżim mogłyby wskazywać na to, że prowokacyjna polityka Korei Północnej przynosi jej same straty. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że stosowana od lat polityka szantażu i prowokacji wynika z tego, że Koreańczycy z Północy nie potrafią w żaden inny sposób zwrócić na siebie uwagi sąsiadów i mocarstw. Północnokoreański reżim zdaje sobie sprawę, że najlepszą metodą na przyciągnięcie USA do rozmów są kolejne próby rakietowe i nuklearne. Wystarczy prześledzić ostatnie dwadzieścia lat zachowań Korei Północnej, aby stwierdzić, że niemal każde negocjacje poprzedzone były prowokacjami. I stosunkowo często Pjongjang, w zamian za deklarację odejścia od rozbudowy potencjału rakietowego i nuklearnego, potrafił zagwarantować sobie wsparcie gospodarcze sąsiadów. Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, czy Korea Północna bardziej zyskuje, czy traci na prowadzeniu takiej polityki. Jedno jest pewne – dzięki takiej polityce Pjongjang jest ciągle w grze. I nie jest bynajmniej pionkiem, lecz aktywnym rozgrywającym.
W ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z dwoma północnokoreańskimi próbami rakietowymi i wydany został filmik propagandowy, w którym KRLD snuje marzenia ataku zjednoczonej Korei na Stany Zjednoczone. Aktywność militarna Korei Północnej nie spadła ani trochę, od kiedy władzę przejął młody Kim Dzong Un. Jak ma się to do niewielkich, ale obiecujących, zmian, jakie możemy obserwować w ostatnim czasie na Półwyspie? Czy przedwczesne są nadzieje na zelżenie reżimu?
Sinusoida pokojowych deklaracji i prowokacyjnych zachowań w ostatnim roku doskonale pokazuje specyfikę Korei Północnej, państwa nieprzewidywalnie przewidywalnego. Północnokoreańska strategia szantażu i prowokacji jest realizowana konsekwentnie od niemal dwudziestu lat i wszystkie państwa zainteresowane rozwojem sytuacji na Półwyspie Koreańskim doskonale wiedzą, czego można spodziewać się po Pjongjangu. Pomimo tego północnokoreański reżim zaskakuje – zapewnia o otwarciu na zmiany i reformy, aby po chwili przyjąć agresywną postawę. Jednak wydaje się, że prowokacyjne zachowania nie oznaczają jednoznacznego odejścia od reform, zwłaszcza gospodarczych. Korea Północna Kim Dzong Una różni się od Korei Północnej Kim Dzong Ila głównie tym, że za czasów młodszego przywódcy częściej podkreślana jest konieczność rozpoczęcia niezbędnych zmian gospodarczych. Oczywiście sumienność w ich wprowadzaniu i skuteczność pozostawia na razie wiele do życzenia, ale wysyłane z Pjongjangu sygnały nie powinny być ignorowane. Należy zdać sobie sprawę z tego, że północnokoreańskie władze nie zamierzają strzelać sobie w stopę – na razie wychodzą z założenia, że sprawdzone metody prowokacji przynoszą największe korzyści. Jednak czy nadal tak będzie za kilka lat? Najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia władz w Pjongjangu byłoby wprowadzenie gruntownych reform gospodarczych przy utrzymaniu dotychczasowego kursu politycznego. Czas pokaże, czy taki wariant jest w ogóle możliwy do zrealizowania.
Wywiad przeprowadził Adam Szaga
Tekst ukazał się pierwotnie na stronie Przeglądu Spraw Międzynarodowych Notabene.