Wybory do Bundestagu: Merkel już nie jest bezalternatywna
Przez ostatnie lata Angela Merkel uchodziła w Niemczech za bezalternatywną. Po nominacji Martina Schulza na kandydata SPD na kanclerza oraz związanym z nią odrodzeniem SPD kwestia objęcia funkcji kanclerza po wrześniowych wyborach do Bundestagu została znów otwarta. Na siedem miesięcy przed wyborami główne siły polityczne idą „łeb w łeb”. Niemcy czeka intensywna i zacięta kampania wyborcza, jakiej w kraju nie widziano od 2005 roku, kiedy o władzę walczyli Gerhard Schröder i Angela Merkel.
Takiego rozwoju wydarzeń nikt się w Niemczech nie spodziewał. W samej SPD, której członkowie i sympatycy pokładali w Martinie Schulzu ogromne nadzieje, nie wierzono, że taki scenariusz mógłby być możliwy. Od kiedy 24 stycznia 2017 r. lider SPD Sigmar Gabriel ogłosił, że były przewodniczący Parlamentu Europejskiego będzie kandydatem partii na kanclerza, poparcie dla socjaldemokratów znacznie wzrosło. W trzy tygodnie SPD odrobiła kilkunastopunktową stratę do CDU/CSU, która utrzymywała się między partiami od blisko dziesięciu lat. Podczas gdy w połowie stycznia na SPD głosować chciało 21% wyborców, to trzy tygodnie później ten odsetek wynosił już 31%. Zgodnie z wynikami niektórych sondaży socjaldemokraci zdołali nawet wyprzedzić chadeków. Po miesiącu wzrost poparcia dla SPD w sondażach został wprawdzie wstrzymany, a CDU/CSU w większości z nich powróciły na pierwsze miejsce, jednak różnica między partiami mieści się obecnie w granicach błędu statystycznego.
Jak podkreślają eksperci zajmujący się badaniem opinii publicznej w Niemczech, taki wzrost poparcia związany jedynie z ogłoszeniem kandydatury partii na kanclerza zdarzył się po raz pierwszy. „Tak silne przesunięcie preferencji politycznych w ciągu jednego tygodnia jest unikatowe” – przyznał Torsten Schneider-Haase z pracowni sondażowej Emnid po tym, jak w jego badaniu poparcie dla SPD wzrosło o 6 pp. z 23% do 29% w kilka dni po ogłoszeniu nominacji Schulza.
Realna alternatywa dla „zmęczonych Angelą Merkel”
Nominacja Schulza stała się katalizatorem dla części niemieckich wyborców zmęczonych dwunastoletnimi rządami kanclerz Angeli Merkel. Schulz zyskuje poparcie zwłaszcza wśród tych wyborców, którzy ostatnimi czasy nie brali udziału w wyborach. Przez ostatnie miesiące panowało przekonanie, że jeśli (zgodnie z oczekiwaniami) kandydatem SPD zostanie Sigmar Gabriel, to bez względu na to, jakim wynikiem zakończą się wybory, kanclerzem pozostanie Angela Merkel. Te nastroje świetnie oddawała okładka lutowego numeru magazynu politycznego „Cicero”, na której z urny wyborczej z różnych barw partyjnych wyłania się wizerunek Angeli Merkel. Ilustrację dopełniał komentarz: „Po co w ogóle wybierać?”. Przy ówczesnych sondażach wydawało się bowiem jasne, że wybory z ogromną przewagą wygrają CDU/CSU, a jedyną niewiadomą było to, w jakiej koalicji chadecy pod wodzą Merkel pozostaną u władzy.
CICERO 2/2017, http://cicero.de/berliner-republik/cicero-im-februar-merkels-kakanien
Jak tłumaczy socjolog Armin Nassehi z monachijskiego Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, wyborcy od dawna życzyli sobie realnej wyborczej alternatywy dla Angeli Merkel, a przez to poczucia, że mają prawdziwy wpływ na wybory: „Tę możliwość oferuje im obecnie Schulz”. Przede wszystkim tym tłumaczyć należy napływ do SPD zarówno dotychczas niezdecydowanych wyborców, jak i tych, którzy uprzednio gotowi byli oddać swój głos na inne partie. Wzrostowi poparcia dla socjaldemokratów towarzyszy bowiem wyraźny odpływ wyborców nie tylko od Zielonych i Lewicy, które są potencjalnymi partnerami koalicyjnymi dla SPD, ale także od prawicowej AfD, której jednym z najważniejszych spoiw jest chęć odsunięcia od władzy Merkel.
Ta niezwykła popularność Schulza, która przyciągnęła do SPD wielu wyborców w tak krótkim czasie, nie wzięła się z nowego, trafiającego do Niemców programu wyborczego, z którym do wyborów chce iść kandydat. SPD bowiem nie zdążyła w tym czasie przedstawić żadnych nowych propozycji. Za Schulzem przemawia jedynie efekt świeżości – działając przez ponad dwadzieścia lat (1994-2017) w Parlamencie Europejskim nie zdążył zgrać się jako polityk na arenie krajowej – ale także jego charyzma i autentyczność, która odróżnia go od spokojnej i zdystansowanej Merkel, oraz fakt, że dzięki pełnieniu przez 5 lat funkcji przewodniczącego PE jest postrzegany jako polityk wagi ciężkiej, zdolny do pełnienia urzędu kanclerza.
„W pewnym momencie nie będzie Schulzowi wystarczyło bycie po prostu tym nowym”
Martin Schulz – odbierany jako realna alternatywa – zbiera obecnie premię wynikającą ze zmęczenia części wyborców rządami Angeli Merkel. W krótkim czasie zebrał pod swoimi skrzydłami wyborców różnych opcji i przekonań, których łączy niechęć do obecnej kanclerz. Dopiero w trakcie kampanii wyborczej okaże się jednak, na ile ten związek jest trwały. Z czasem efekt świeżości i towarzysząca mu pewna fascynacja kandydatem SPD będzie się zacierać, a na znaczeniu zyskiwać będą kwestie merytoryczne, odpowiedzi na obecne problemy Niemców, czyli te aspekty, których Schulz obecnie nie pokazuje. Jego hasła i zapowiedzi były dotychczas niekonkretne, a czasem wręcz czysto populistyczne. W swoich płomiennych przemówieniach uwodzi swoim zaangażowaniem i charyzmą, emanuje empatią szczególnie wobec „ciężko pracujących” i „zwykłych” ludzi, lecz poza ogólnymi zapowiedziami walki o sprawiedliwość społeczną, trudno jest znaleźć w jego przemowach receptę, jak ją osiągnąć. „W pewnym momencie nie będzie Schulzowi wystarczyło bycie po prostu tym nowym” – ostrzega prof. Nassehi, wskazując, że do utrzymania i rozszerzenia poparcia będzie potrzebny jeszcze wiarygodny program.
Angela Merkel i Martin Schulz. Zdjęcia: Wikimedia Commons
Bliskie Schulzowi i socjaldemokratom hasło sprawiedliwości społecznej nie należy obecnie do najważniejszych tematów, które nurtują opinię publiczną. Ta od kilkunastu miesięcy zajmuje się ona przede wszystkim problemem imigracji oraz zagrożeniem terroryzmem, które należą raczej do mocnych stron niemieckich chadeków. Oparcie kampanii na kwestiach sprawiedliwości społecznej może być z resztą ryzykowne w kraju, w którym 66% wyborców określa swoją sytuację materialną jako dobrą, a jedynie 6% jako złą. „Wybory rozstrzygną zatem ludzie, którym według własnej oceny dobrze się powodzi” – zauważa Jens Stauss – specjalista od marketingu politycznego, który prowadził już dla SPD wiele kampanii wyborczych. W takiej sytuacji dla wielu wyborców ważniejsze będzie, kto będzie w stanie zapewnić utrzymanie ich dobrobytu i bliżej może być im jednak do może nudnej i „zgranej”, ale pewnej i przewidywalnej Angeli Merkel. Tym bardziej, że z jej pracy na stanowisku szefowej rządu zadowolonych jest wciąż aż 71% Niemców. W bezpośrednim zestawieniu z Schulzem, obecna kanclerz wypada zdecydowanie lepiej przy pytaniu o przygotowanie merytoryczne (34% do 10%) oraz nieco lepiej w kwestii wiarygodności (23% do 20%). Schulz w ocenie wyborców jest za to sympatyczniejszy (36% do 22%).
Przez ostatnie lata Angela Merkel uchodziła w Niemczech za bezalternatywną. Tego słowa kanclerz chętnie używała, przekonując do swoich propozycji niemiecką opinię publiczną. Po nominacji Martina Schulza na kandydata SPD na kanclerza oraz związanym z nią odrodzeniem SPD kwestia objęcia funkcji kanclerza po wrześniowych wyborach do Bundestagu została znów otwarta. Na siedem miesięcy przed wyborami główne siły polityczne idą „łeb w łeb”. Niemcy czeka zatem intensywna i zacięta kampania wyborcza, jakiej Niemcy nie widziały od 2005 roku, kiedy o władzę walczyli Gerhard Schröder i Angela Merkel.
Michał Kędzierski
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.