Decyzja podjęta. Barack Obama ogłosi wysłanie dodatkowych wojsk do Afganistanu
Opublikowany kilka miesięcy temu raport głównodowodzącego wojskami NATO w Afganistanie gen. Stnaleya McChrystala dotyczący sytuacji podlegających mu sił, zmusił Baracka Obamę do głębokiego przemyślenia dalszej strategii wojennej w tym kraju. Doprowadził również do powstania wielu koncepcji dalszego zwalczania talibskich rebeliantów oraz wspierających ich terrorystów Al-Kaidy.
Jednak okres długich debat i rozważań dobiegł końca. Prezydent podjął już decyzję, którą ogłosi właśnie w West Point, miejscu szkolenia elity dowódczej amerykańskiej armii. Zgodnie z tym, co można usłyszeć w kręgach Białego Domu, Barack Obama zdecydował się na dosłanie do Afganistanu dodatkowych 30 tysięcy żołnierzy. Byłaby to już jego druga decyzja o zwiększeniu kontyngentu amerykańskich wojsk walczących z talibami. Pierwszą podjął kilka miesięcy po zaprzysiężeniu na 44 prezydenta USA. Wówczas, wysłaniu dodatkowych żołnierzy na wojnę towarzyszyło wypracowanie nowej strategii walki z rebeliantami. Podejrzewa się, iż również tym razem Barack Obama ogłosi swoją nową metodę prowadzenia działań wojennych, mającą skutecznie wyeliminować zagrożenie ze strony talibów.
Jednak decyzja o wysłaniu dodatkowych wojsk na wojnę niesie ze sobą pewne ryzyko. Mianowicie wzrost niezadowolenia zwykłych obywateli, którzy obawiają się słyszeć o kolejnych zabitych żołnierzach lub o całkowitych kosztach pieniężnych wiążących się ze wzmocnieniem kontyngentu. I mają rację, bowiem wysłanie oraz utrzymanie przez rok jednego tylko żołnierza, będzie kosztowało budżet państwa okrągły milion dolarów. W chwili, gdy amerykańska gospodarka dopiero zaczyna wychodzić z kryzysu gospodarczego, a wielu Amerykanów drastycznie odczuło zapaść finansową, każdy kolejny milion wydany na bezsensowną według nich wojnę, będzie skutkował spadkiem poparcia dla Obamy. I niewiele tu zmieni fakt, iż główni polityczni przeciwnicy prezydenta, przedstawiciele Partii Republikańskiej od samego początku popierali apel McChrystala. Co więcej, krytykowali Obamę za zbytnią, ich zdaniem, zwłokę przy podejmowaniu odpowiedniej decyzji.
W celu uniknięcia ognia krytyki, która niewątpliwie spadnie na Obamę z chwilą ogłoszenia swojej decyzji, prezydent oznajmi również jeszcze jedną rzecz – ostateczny kres obecności amerykańskich wojsk w na afgańskiej ziemi. „Jesteśmy w trakcie dziewiątego roku walk w Afganistanie. Nie zamierzamy być tam następne osiem czy dziewięć lat” oznajmił rzecznik prasowy Białego Domu Robert Gibbs. „Okres naszej obecności tam jest ograniczony i bardzo ważne jest, aby społeczeństwo zdawało sobie z tego sprawę” dodał.
Jednocześnie prezydent USA w swoim przemówieniu wygłosi opinię, iż przywódca Afganistanu Hamid Karzai powinien przykładać większą wagę do obowiązku stabilizowania własnego kraju oraz umacniania rządów demokratycznie wybranych władz. Problem w tym, iż w powszechnej opinii zarówno Afgańczyków, jak i społeczności międzynarodowej, Hamid Karzai w nie do końca w sposób demokratyczny wygrał sierpniowe wybory prezydenckie, a co za tym idzie, nie ma wielkiego uznania w oczach reszty obywateli.
Walcząc o swoją drugą prezydenturę Karzai oraz jego zwolennicy mieli dopuścić się wielu fałszerstw wyborczych, które pogrążyły zaufanie zachodnich polityków do legalności oraz skuteczności władz centralnych w Afganistanie. Rozwścieczyło to zwłaszcza Amerykanów, którzy z powodu nadchodzących wyborów znacznie zwiększyli liczebność swoich wojsk na linii frontu oraz zmienili taktykę, która w większym stopniu narażała życie i zdrowie żołnierzy. Wszystko to w celi zapewnienia spokojnego przebiegu głosowania w kraju ogarniętym wojną.
Na podstawie: reuters.com , news.yahoo.com