Seria słabych danych z USA
- Emil Szweda, Łukasz Wróbel, Open Finance
Ceny producentów w Stanach wzrosły w lipcu o 1,2 proc. - dwa razy bardziej niż oczekiwano. Nawet oczyszczone z cen paliw wzrosły o 0,7 proc. (oczekiwano 0,2 proc.). Przy słabnącej gospodarce taki wzrost cen potwierdza scenariusz stagflacji i może wymusić podwyżki stóp procentowych. W ujęciu rocznym ceny produkcji wzrosły bowiem aż o 9,8 proc., a inflacja bazowa producentów wyniosła 3,5 proc. Jednocześnie podano także dane z rynku nieruchomości - liczba wydanych pozwoleń na budowę spadła aż o 17,7 proc. w stosunku rocznym (oczekiwano spadku o 13,4 proc.), liczba budów rozpoczętych zmniejszyła się o 11 proc. (w ujęciu 12-miesięcznym) wobec oczekiwanego spadku o 9,7 proc. To najmniejsza liczba rozpoczętych budów od 17 lat i sygnalizuje, że rynek ten nie jest nawet blisko zakończenia słabego okresu.
Giełdy w Europie
We wtorek na europejskich parkietach zapowiadał się interesujący dzień za sprawą wielu ważnych publikacji makroekonomicznych, ale posiadacze akcji nie mieli powodów do zadowolenia, bo większość indeksów giełdowych traciła pod koniec sesji ok. 2 proc. Negatywnie zaskoczyły ceny producentów w Niemczech i USA, które były w lipcu wyższe niż przed rokiem odpowiednio o 8,9 proc. i 9,8 proc., czyli rosły znacznie szybciej niż oczekiwano. Natomiast rynek nieruchomości w Stanach zgodnie z przewidywaniami analityków pokazał, że końca kryzysu nie widać, bo liczba nowych pozwoleń oraz rozpoczętych budów domów spadły do najniższych poziomów od 17 lat. Tuż po otwarciu sesji na Wall Street papiery pożyczkodawców Fannie Mae oraz Freddie Mac były najtańsze od 20 lat, ponieważ akcjonariusze tracą wiarę w powodzenie rządowego planu ratunkowego dla gigantów gwarantujących co drugi kredyt hipoteczny w USA.
Waluty
Euro zanotowało dziś nowy najniższy poziom wobec dolara w obecnym trendzie spadkowym - rano było to 1,4616 USD (aż 14 centów poniżej szczytu sprzed miesiąca). Później sytuacja poprawiła się nieznacznie, ale inwestorzy mają problem z interpretacją danych z USA. Są prodolarowe, bo przyspieszą podwyżkę stóp, czy może antydolarowe, bo potwierdzają stagflację?
Złoty dostosował się do tych rozterek i naśladował zachowanie euro. Dolar podrożał u nas do 2,264 PLN, euro podrożało do 3,325 PLN, a frank do 2,062 PLN.