START nowego układu o redukcji zbrojeń opóźni się
Układ START (ang. Strategic Arms Reduction Treaty) został podpisany dokładnie 31 lipca 1991 roku, na pięć miesięcy przed upadkiem Związku Radzieckiego. Sygnatariusze umowy, prezydent USA Ronald Reagan oraz ostatni przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow, postanowili zmniejszyć napięcie strategiczne istniejące między dwoma największymi graczami na światowej scenie politycznej ostatnich dekad i doprowadzić do znacznego ograniczenia ilości broni strategicznej obu stron.
Bezpośrednie rozmowy między zespołami negocjacyjnymi obu stron rozpoczęły się jeszcze w kwietniu. Zarówno w Waszyngtonie jak i Moskwie słychać było wówczas głosy mówiące o dążeniu do „zresetowania” wzajemnych stosunków, a próba wypracowania nowej umowy była tego doskonałym przykładem. I to takim, które idealnie wpisywało się w program Baracka Obamy dotyczący nowego wymiaru amerykańskiej polityki zagranicznej.
Obopólna chęć dialogu „strategicznego” obu stron była jednym z głównych tematów lipcowej wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Moskwie. Wtedy to, w ciągu kilku dni Barack Obama rozmawiała na ten temat zarówno rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem jak i premierem Władimirem Putinem. Komentarze padające z ust Obam po spotkaniach w obydwoma politykami były bardzo optymistyczne.
Jednak czas mijał, a negocjatorzy obu stron w dalszym ciągu nie mogli dojść do porozumienia w kilku kluczowych kwestiach, bez ustalenia których nie można było myśleć o złożeniu podpisów pod nowym układem. Dziś już wiadomo, iż nowy traktat nie wejdzie w życie przez końcem obowiązywania poprzedniej umowy. Nie jest to jednak spowodowane winą prezydentów, a raczej systemów politycznych obu krajów. Zanim podpisany traktat wejdzie w życie, musi przejść długą ścieżkę legislacyjną zarówno w USA jak i Rosji.
W związku z tym w ostatnich tygodniach pojawiła się propozycja wypracowania dodatkowych środków kontroli arsenałów broni strategicznej, które będę stosowane w okresie, gdy stare porozumienie straci moc prawną, a nowe nie będzie jeszcze w pełni obowiązujące. Zależy na tym zwłaszcza stronie amerykańskiej. Dlatego też republikański senator Richard Lugar, członek senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, zaproponował rozwiązanie polegające na swobodnym dostępie rosyjskich ekspertów do amerykańskich baz, w których umieszczone są pociski balistyczne. Ma się to jednak odbywać na zasadzie wzajemności, a więc równie swobodnym dostępie Amerykanów do rosyjskich baz.
„Ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, że nie będziemy mieli w pełni wypracowanego porozumienia na czas, szukamy sposobu na utrzymanie pewnej liczby procesów kontrolnych, które będą obowiązywać między dniem 5 grudnia i datą ostatecznej ratyfikacji nowej umowy” powiedział rzecznik Departamentu Stanu. To właśnie ten urząd jest bezpośrednio zaangażowany w proces negocjacyjny po stronie Stanów Zjednoczonych.
Co w rzeczywistości oznacza wypracowywane właśnie porozumienie? Z pewnością pozwala na zwiększenie poziomu przejrzystości w relacjach między USA i Rosją. Zapewnia też pewien poziom wiedzy o potencjale nuklearnym drugiej strony. W dalszej perspektywie może doprowadzić do wzrostu zaufania między Waszyngtonem i Moskwą, co ma szansę skutkować chęcią pogłębionej współpracy strategicznej. Jednak w opinii wielu ekspertów na pewno nie doprowadzi do zaniku zagrożenia jakie stanowi broń nuklearna dla świata. Ograniczenie, nawet spore, ilości głowic nuklearnych znajdujących się w amerykańskich i rosyjskich silosach nie wyeliminuje groźby całkowitego zniszczenia ludzkiej cywilizacji. Obecna ilość tej broni pozwala obu stronom na dokonanie tego co najmniej kilkukrotnie.
Na podstawie: reuters.com , nytimes.com