Kolumbijscy żołnierze giną w zasadzce FARC
Dziesięciu żołnierzy i jeden cywil zginęło, a dwóch zostało rannych podczas sobotniego patrolu. Grupa została zaatakowana przez oddziały Rewolucyjnych Siły Zbrojnych Kolumbii (FARC) w południowo-wschodniej części kraju, nieopodal granicy z Wenezuelą.
Do zdarzenia doszło ok. 400 km od stolicy kraju, Bogoty w departamencie Arauca, który, jako obszar intensywnej eksploatacji przez koncerny naftowe, jest częstym celem ataku FARC. Do zadań zaatakowanego oddziału należała ochrona instalacji i infrastruktury, wykorzystywanej przy wydobyciu ropy naftowej.
Na stronie FARC opublikowano oświadczenie, w którym rebelianci informują, że oczekiwali na zgodę prezydenta kraju, Juan Manuel Santosa, na umożliwienie im odwiedzenia uwiezionych „współ-bojowników”. Prezydent Santos odmówił jednak negocjacji z FARC doczasu aż rebelianci złożą broń, przestaną rekrutować dzieci i uwolnią przetrzymywanych zakładników.
W zeszłym miesiącu FARC zobowiązał się, że zaprzestanie porwań ludności cywilnej. Atak nastąpił tego samego dnia, w którym rebelianci ogłosili zamiar uwolnienia, przetrzymywanej od 14 lat dziesięcioosobowej grupy policjantów i żołnierzy.
FARC, powstał w 1964 roku i według ostatnich szacunków może liczyć obecnie nawet 8 tys. członków. Porwania stały sie częścią jego działalności w połowie lat 80-tych. Zgodnie z założeniem, zakładnicy mieli stanowić kartę przetargową dla uwolnienia więzionych członków grupy.
Źróło: BBC, Al-Jazeera