Raport ONZ o pogarszającej się sytuacji praw człowieka w Birmie
Po dziesięciodniowej wizycie w Birmie specjalny sprawozdawca ONZ Yanghee Lee przedstawiła raport oceniający respektowanie praw człowieka w tym kraju. Wyniki stawiają Birmę w niekorzystnym świetle, wytykając władzom nieprzestrzeganie praw uchodźców, jak i obywateli. Śledcza ONZ uważa, że od jej ostatniej wizyty w lipcu 2014 r. sytuacja uległa niepokojącemu pogorszeniu. Według niej panuje „atmosfera strachu, nieufności i wrogości”.
Yanghee Lee uważa, że rząd nie wywiązuje się z przyjętych zobowiązań dotyczących ochrony praw człowieka, rozprzestrzeniając wśród obywateli „strach, nieufność i wrogość”. Raport opisuje fatalne warunki w obozie dla przesiedlonej mniejszości muzułmańskiej Rohingya, która ma tam być przetrzymywana „dla własnego bezpieczeństwa”. Dyskryminowanie praw tej mniejszości ma niekorzystnie wpływać na kraje sąsiadujące z Birmą, ponieważ jej członkowie uciekają nielegalnie do Tajlandii lub Malezji.
Specjalny sprawozdawca dostrzega też pogłębiające się nierówności ekonomiczne, a w konsekwencji pozbawianie ogromnej części społeczeństwa prawa do ochrony zdrowia, pomocy socjalnej, bądź edukacji. W obecnej sytuacji ONZ przewiduje dalszą eskalację przemocy, konflikty i protesty obywateli. Prowadzona przez władze polityka względem mniejszości ma umacniać nacjonalizm, a także brak tolerancji wobec innych narodowości i religii.
Lee zwróciła również fakt na to, że Trybunał Konstytucyjny Birmy pozbawił ostatnio prawa głosu w nadchodzącym referendum konstytucyjnym wszystkich posiadających kartę tymczasowego pobytu. Prezydent Thein Sein ogłosił, że karty te stracą ważność w tym miesiącu. Przedstawicielka ONZ określiła to krokiem w tył w procesie demokratyzacji Birmy i wezwała do przyznania prawa do głosowania wszystkim stale mieszkającym w tym kraju.
Inne niepokojące uwagi odnotowane przez Lee w raporcie to między innymi:
- przedłożony przez rząd projekt ustawy o wymaganej zgodzie władz w przypadkach konwersji religijnej, a także ustawa o kontroli urodzeń, ograniczająca prawo obywateli do posiadania dzieci, co ma być zabiegiem wymierzonym przeciwko birmańskim muzułmanom;
- wciąż powszechny pobór dzieci do narodowych sił bezpieczeństwa;
- fałszowanie liczby więźniów politycznych (oficjalne dane to tylko 27 osób);
- ograniczanie wolności słowa, zrzeszania się i zgromadzeń publicznych;
- siłowe przesiedlanie rolników protestujących przeciwko jawnemu nadużywaniu prawa do ziemi przez państwo i budowy kopalni miedzi w pobliżu ich upraw.
Lee zarzuciła również władzom Birmy wykorzystywanie ostrej amunicji i nadużywanie przemocy przez policję podczas publicznych protestów, co szybko znalazło potwierdzenie w studenckich protestach z 10 marca. Około 200 osób wyszło na ulice miasta Mandalay, aby zaprotestować przeciwko nowowprowadzonej ustawie o edukacji, która ograniczyć ma wolność akademicką. Pochód został zatrzymany przez policję i dotkliwie pobito pałkami studentów, mnichów i dziennikarzy. Aresztowano 127 osób, a dziesiątki zostały ranne. Napięcie narastało od zeszłego tygodnia, kiedy to policja zablokowała drogę demonstracji, używając nie tylko pojazdów, ale i siatek z drutów kolczastych. Podczas protestu policja zabroniła uczniom wywieszania flag, bądź śpiewania jakichkolwiek pieśni wzywających do protestu. Działania władz zostały skrytykowane przez społeczność międzynarodową.
Źródła: Aljazeera, Democratic Voice of Burma, The Guardian, BBC