Birma/ Reżim blokuje pomoc humanitarną
Rząd Birmy oskarżany jest przez międzynarodowe organizacje pomocowe o nie wydawanie wiz ich pracownikom. Sytuacja w Birmie, przez którą w sobotę (3.05) przetoczył się cyklon Nargis, jest dramatyczna.
Zaopatrzenie zgromadzone w Dubaju nie ma jeszcze powoleń na wjazd do kraju. Junta odmawia przyjęcia pomocy logistycznej USA. "Nie może być opóżnień, to jest wielka katastrofa, im dłużej (Birma) czeka, tym sytuacja staje się coraz gorsza" powiedział CNN rzecznik komitetu ratunkowego Gregory Beck.
John Holmes, szef pomocy humanitarnej Narodów Zjednoczonych, potwierdza, że organizacje pomocowe mają problemy z dotarciem do terenów objętych katastrofą. Przyznał, że wciąż trwają negocjacje z rządem w Rangunie. Stanowczo odrzuca jednak pomysł francuskiego ministra spraw zagranicznych Bernarda Kouchera, by wojska ONZ wymusiły przyjęcie pomocy.
Tymczasem setki pracowników organizacji humanitarnych i zaopatrzenie utknęło w Bangkoku, w Tajlandii, oczekując na wizy do Birmy. Junta nie chce też pozwolić na wpłynięcie trzech statków i dwóch samolotów floty amerykańskiej.
W regionie delty rzeki Irawada, transport jest wciąż utrudniony. Wojsko powoli oczyszcza drogi ale według obserwatorów zaopatrzenie jest minimalne. Wybuchają już lokalne walki o żywność. Ludzie zmuszeni są do zjadania padniętych ryb i picia zatrutej wody. Agendy ONZ szacują, że na terenie dotknietym katastrofą produkowano 65 proc. birmańskiego ryżu. Dlatego przez następne półtora roku Birmie grozi głód.
Reżim wosjskowy obawia się jednak napływu do izolowanego kraju obcokrajowców i zagranicznej pomocy, co może sprowokować ludność do antyrządowych wystąpień. Podobnych do tych z września ubiegłego roku. Demonstracje, na czele których stali mnisi buddyjscy, zostały wtedy brutalnie stłumione.
Na sobotę (10.05), rząd wyznaczył referendum konstytucyjne, które ma wzmocnić władzę wojskowych. Mimo katastrofy humanitarnej głosowanie nie zostało przełożone.
Na podstawie: cnn.com, news.bbc.co.uk