Dymisje władz egipskiej Partii Narodowo-Demokratycznej
- IAR
Do dymisji podało się biuro wykonawcze egipskiej Partii Narodowo - Demokratycznej (NDP). NDP to ugrupowanie, wspierające reżim Hosni Mubaraka, do którego należy syn prezydenta Gamal.
Na placu Tahrir w centrum Kairu jest kilka tysięcy demonstrantów. Manifestacja przebiega jednak dość spokojnie, sytuacji pilnuje wojsko. Egipscy opozycjoniści mają transparenty z żądaniami ustąpienia nie tylko prezydenta Hosni Mubaraka, lecz także całego reżimu. Jak relacjonuje specjalny wysłannik Polskiego Radia do Egiptu Michał Żakowski, nikt z demonstrantów nie potrafi jednak wskazać, kto powinien objąć władzę.
Orientalistka z UW doktor Agata Skowron-Nalborczyk uważa, że egipskim demonstrantom, domagającym się ustąpienia prezydenta Mubaraka, brakuje przywódcy. Jej zdaniem, jedyną siła polityczna, która wykazuje konsekwentna aktywność, jest Bractwo Muzułmańskie.
Były ambasador RP w Egipcie i Sudanie Grzegorz Dziemidowicz zwrócił uwagę, że zamieszki wpędziły Egipt w bardzo trudną sytuację gospodarczą. Szacuje się, że dzienne straty tego kraju wynoszą ponad 300 milionów dolarów. Były ambasador jest przekonany, że wydarzenia w Egipcie pociągną za sobą zmiany w innych krajach arabskich.
Tymczasem, na Północnym Synaju wybuchł gazociąg przebiegający w pobliżu granicy egipsko-izraelskiej. Nikt nie został ranny. Na razie nie wiadomo, kto jest za to odpowiedzialny. Egipska telewizja państwowa, podając informację, przekazała, że winni są "zagraniczni terroryści". Według izraelskich służb, wybuch przygotowały plemiona beduińskie, sprzeciwiające się prezydentowi Mubarakowi.
Eksplozja nastąpiła blisko głównego miasta prowincji Północy Synaj, Arisz i około 10 kilometrów od Strefy Gazy. Gazociągiem płynął gaz między innymi do Izraela. Zniszczeniu uległ terminal w miejscowości Lihfen oraz gałąź dostarczająca surowiec do Jordanii. Gaz, płynący rurociągiem zaspokajał 40 procent zapotrzebowania energetycznego Izraela. Izrael zapewnia jednak, że ma alternetywne źródła dostaw.