Armenia/ Opozycja zakończyła protesty
Na skutek apelu przywódcy opozycji Lewona Ter-Petrosjana tysiące protestujących rozeszło się w niedzielę (2.03) w spokoju do domów. Jedynie około 60 osób pozostał na placu i oskarżyło polityka o zdradę.
Pierwszy prezydent Armenii stwierdził, że jego apel wynika z ogłoszenia stanu wyjątkowego i zapowiedzi strony rządowej odnośnie użycia wojska przeciwko demonstrantom. „Nie chcę, by były jakiekolwiek ofiary, by doszło do silnych starć pomiędzy opozycją a służbami bezpieczeństwa” – napisał w oświadczeniu przeczytanym ponad 2 tys. osób, które okrążyły budynek urzędu miasta.
„Będziemy kontynuować naszą polityczną walkę na rzecz demokracji i rządów prawa” – zapowiedział sztab Ter-Petrosjana. Dodano, że policja zaprzestała ataków, kiedy demonstranci zdecydowali się wrócić do domów oraz nie aresztowała żadnego z organizatorów protestów.
Liderzy opozycji podkreślają, że za wydarzenia z 1 na 2 marca ponoszą winę służby bezpieczeństwa, które sprowokowały protestujących. Zaznaczają, że taki obrót wydarzeń nie był zamierzony. „Nie mamy z tym nic wspólnego, (…) to rząd sam destabilizuje sytuację” – stwierdził jeden z przywódców Nikol Pashinjan. Prokuratura w Erewaniu potwierdziła, ze osiem osób poniosło śmierć oraz dodała, że liczba rannych wynosi 131, w tym 58 policjantów.
Zgodnie z sobotnią (1.03) decyzją prezydenta Roberta Koczariana został wprowadzony stan wyjątkowy, który potrwa do 20 marca. W tym czasie zabroniona jest organizacja wszelkich wieców oraz znacząco ograniczona została wolność wypowiedzi. Lokalne media mogą podawać jedynie oficjalne komunikaty instytucji państwowych.
Jednocześnie minister spraw zagranicznych Vardan Oskanjan stwierdził, że Ter-Petrosjan nie został objęty aresztem domowym, jedynie ze względów bezpieczeństwa został przewieziony do swojej posiadłości. „Oczywiście stawiał opór, ale (…) może opuścić dom w każdej chwili” – dodał.
Na podstawie: armenialiberty.org, panorama.am, kavkaz-uzel.ru