BJuT i Partia Regionów płaciły za poprawę swojego wizerunku w USA
Ministerstwo Sprawiedliwości USA opublikowało sprawozdanie z działalności kompanii lobbystycznych, które reprezentowały interesy zagranicznych państw, organizacji i prywatnych osób w Stanach Zjednoczonych. Z usług lobbystów korzystały struktury Rosji, Ukrainy, Azerbejdżanu, Gruzji, Kazachstanu, Uzbekistanu, Estonii i Górskiego Karabachu. Blok Julii Tymoszenko i Partia Regionów straciły w pierwszej połowie 2008 r. około 100 tys. dolarów na poprawianie swojego wizerunku w Stanach Zjednoczonych. W porównaniu z 2007 r., gdy Ukraina przeznaczyła milion dolarów na promowanie swojego wizerunku w USA, to w pierwszej połowie 2008 r. sumy przeznaczane na ten cel wydają się skromne (poniższe opracowanie dotyczy tylko pierwszej połowy 2008 r.).
Blok Julii Tymoszenko (BJuT) zapłacił kompanii Dezenhall Resources 30,7 tysięcy dolarów na program związany z wpływaniem na amerykańską opinię publiczną. Analogiczny program w 2007 r. został dofinansowany w kwocie kilkukrotnie większej, sumą 125 tysięcy dolarów. BJuT korzystał również z usług kompanii TD International, jednak nie podano do publicznej wiadomości kwoty kontraktu. W 2007 r. TD International "zarobił" na BJuT 546,6 tysięcy dolarów za antykryzysowy PR odnośnie przedterminowych wyborów na Ukrainie. Finansowanie przez partię Julii Tymoszenko usług PR w USA w 2008 r. miało być logicznym przedłużeniem kampanii wyborczej - BJuT chciał pokazać w dobrym świetle swoje pierwsze dni rządzenia.
Partia Regionów (PR) w pierwszej połowie 2008 r. przeznaczyła 63,8 tys. dolarów na polityczne konsultacje i kontakty z mass-mediami. Jej interesy w USA reprezentowała firma Daniel J. Edelman, dla której był to pierwszy rok promowania interesów ukraińskiej partii. "Był to pilotażowy projekt" - wyjaśnił deputowany PR Borys Kolesnykow. "Mamy bardzo wielu doradców, również zachodnich. Tak pracują prawie wszystkie partie" - dodał.
Eksperci wyjaśniają dużą aktywność ukraińskich polityków w USA tym, że 2008 r. był w Stanach Zjednoczonych rokiem intensywnej kampanii wyborczej i walki politycznej, których zwięczeniem były wybory prezydenckie. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, który z rywalizujących kandydatów na szefa Białego Domu wygra - John McCain gotowy na sprzeciwienie się Rosji i - w związku z tym - większe popieranie Ukrainy, czy Barak Obama, który wydawał się politykiem skłonnym na większe ustępstwa wobec Rosji.
Największe sumy na lobbing w USA tradycyjnie przeznaczyła Rosja. Samej tylko spółce Ketchum, za propagowanie roli Rosji jako przewodniczącej G-8, zaproponowano kontrakt opiewający na sumę 2,44 miliona dolarów. Ketchum zajmowała się organizacją spotkań dziennikarzy i urzędników państwowych oraz przygotowywała materiały informacyjne. Z tego samego lobbysty korzystał też Gazprom, który przekazał jej 1,47 miliona dolarów za przekazywane informacje. Oprócz tego, rosyjski monopolista gazowy korzystał też z usług Gavin Anderson & Company. W poczet rosyjskich struktur, które w pierwszej połowie 2008 r. promowały się w USA weszły też: administracja Sankt-Petersburga, partia "Rodina" i Rosyjski Fundusz Mienia Federalnego.
Podczas konfliktu w Osetii Południowej, swoje interesy w Stanach Zjednoczonych promowała też Gruzja. Administracja Michaiła Saakaszwilego zapłaciła firmie Orion Strategies 50 tysięcy dolarów za doradztwo w kwestiach wstąpienia Gruzji do NATO. Orion Strategies była nie tylko finansowana przez rząd Gruzję, ale również przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego.
W 2008 r. swoje interesy w USA zaczął też promować Górski Karabach. Władze tej nieuznawanej republiki przekazały 103,5 tysięcy dolarów organizacji Office of the Nagorno Karabakh Republic in the USA za organizację kontaktów z przedstawicielami władz Stanów Zjednoczonych oraz promowanie tematyki Górskiego Karabachu w opinii publicznej i mass-mediach.
Na podstawie: Dieło