Kliczko: nie wszyscy muszą mówić po ukraińsku
- Anna Chilkiewicz
Polityk uściślił – „istnieją tereny, tak złożyło się historycznie, gdzie mówi się po rosyjsku”. Jednocześnie zaznaczył, że „jeżeli ktoś chce pracować jak urzędnik państwowy, leży na nim obowiązek znajomości języka państwowego, jako deputowany, jest przedstawicielem społeczności i nie można od niego wymagać aby używał innego języka, jeżeli całe życie porozumiewał się w języku rosyjskim”.
Kliczko zauważył, że sam nie znał ukraińskiego, ponieważ urodził się i mieszkał w innych państwach, ale obecnie zamierza mówić „fajnym ukraińskim”. Na zarzuty, że biznes braci Kliczko mieści się w Niemczech, co oznacza, iż podatki zasilają tamten kraj odpowiada: „stało się tak, ponieważ nie miałem szans realizować się w tym państwie”.
„Sześć milionów Ukraińców, nie mających szans na realizowanie się w Ukrainie, pracuje za granicą. Naszym zadaniem jest stworzenie odpowiednich warunków dla tych ludzi. Nie jestem wyjątkiem. Swego czasu wyjechałem za granicę, bo nie mogłem się realizować w tym kraju. Brakuje infrastruktury. Tak się zdarzyło, że jako sportowiec spełniałem się poza granicami, bo tam były odpowiednie do tego warunki. Zarabiałem tam pieniądze, ponosiłem koszty przewidziane przez prawo. Wszytko było klarowne” – stwierdza lider UDAR-u.
Deputowani Svobody wymagają od parlamentarnych kolegów wystąpień w Radzie Najwyższej w języku państwowym.
I tak na przykład lider frakcji Partii Regionów, Ołeksandr Jefremow, poinformował dziennikarzy, iż podczas posiedzeń parlamentu ma zamiar używać języka ukraińskiego, ale z wyborcami nadal będzie się porozumiewał w języku rosyjskim.
Na podstawie: ua.korrespondent.net, pravda.com.ua