Norwegia/ Po wyborach lewica powraca do władzy
W poniedziałkowych wyborach parlamentarnych w Norwegii zwyciężył dotąd opozycyjny obóz ugrupowań lewicowych: Norweska Partia Pracy (DNA) otrzymała poparcie 32,7 proc. (wzrost o ponad 8 punktów procentowych), Socjalistyczna Partia Lewicy (SV) - 8,8 proc., a Partia Centrum (SP) - 6,5 proc. W praktyce oznacza to koniec władzy centroprawicy - szefem rządu ma zostać Jens Stoltenberg z DNA.
Dotychczasowy premier - Kjell Magne Bondevik oraz jego polityczne zaplecze - Chrześcijańska Partia Ludowa (KRF) otrzymali poparcie 6,8 proc. (spadek w stosunku do 2001 r. o ponad 5,5 punktu procentowego). Straciła też konserwatywna Prawica (H) - obecnie 14,1 proc., zyskała zaś zaliczana do obozu centroprawicy liberalna Lewica (V) - obecnie: 5,9 proc. Duży wzrost zanotowała natomiast populistyczna prawica z Partii Postępu (FRP) - obecnie 22,1 proc. w stosunku do 14,6 proc. w 2001 r.; FRP stała się przy okazji drugą siłą polityczną w kraju. Mimo to centroprawica jako całościowy obóz utraciła większość: KRF, H, V i FRP mają obecnie dysponować łącznie 82 parlamentarzystami w 169-osobowym parlamencie (11+23+10+38), zaś centrolewica z DNA, SV i SP łącznie 87 (61+15+11).
Zob. Resultat fra alle kommuner oraz Stortingsvalget - startside.
Powracająca do władzy DNA należy do najstarszych ugrupowań politycznych w Norwegii: pierwszy rząd utworzyła już w 1927 r. i od tego czasu wielokrotnie rządziła samodzielnie. Teraz powraca z opozycji i wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy utworzy koalicję rządową (niewykluczone jednak, że ostatecznie parlamentarną, bo rządy mniejszościowe, jak również współpraca parlamentarna partii nie są w Skandynawii ewenementem).
Wśród potencjalnych lewicowych i centrolewicowych koalicjantów Jensa Stoltenberga nie brakuje przeciwników zbliżenia z Unią Europejską i członkostwa w NATO. Część liderów tych partii nie godzi się także na rozwój sektora naftowego; dotyczy to zwłaszcza SV, nazywanej niekiedy zielonymi socjalistami. To właśnie jednak zagadnienia związane z ropą naftową stały w blasku świateł kampanii wyborczej: kluczowym było tu pytanie, jak kraj ma wykorzystać bogactwo dochodów z wydobycia i sprzedaży tego surowca. Norwegia jest trzecim na świecie eksportem ropy, a dotychczas jej dochody z tego tytułu płynęły na specjalny fundusz, z którego w przyszłości (po wyczerpaniu zasobów) mają być regulowane świadczenia społeczne. J.Stoltenberg zapowiada tymczasem wpompowanie części tych środków w norweski rynek pracy (stworzenie nowych miejsc pracy), opiekę nad ludźmi starszymi i edukację. W planach przedwyborczych podkreślano przy tym konieczność zerwania z polityką cięć budżetowych gabinetu K.M.Bondevika.
/aftenposten.no, odin.dep.no, onet.pl, derstandard.at, in./