Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Pierwszomajowe demonstracje w Europie

Pierwszomajowe demonstracje w Europie


01 maj 2010
A A A

W Kijowie w głównej demonstracji pierwszomajowej wzięło udział 4 tysiące osób. Na Plac Niepodległości przyszli głównie emeryci i działacze prorządowych związków zawodowych.
Demonstracje zorganizowali komuniści sponosorowani przez rosyjskiego oligarchę Konstantina Grigoriszyna, a także federacja związków zawodowych, która jest związana z rządzącą Partią Regionów reprezentującą interesy oligarchów ze wschodu kraju. Nie przeszkodziło to jednak przywódcy Komunistów Petrowi Symonenko wygłosić płomiennego przemówienia, w którym apelował o to, aby na Ukrainie oddzielić władzę od biznesu. „Władza powinna służyć narodowi, a nie oligarchom i ich poplecznikom" - mówił przewodniczący Komunistycznej Partii Ukrainy.

W ukraińskiej stolicy demonstrowało także blisko 300 anarchokomunistów, głównie młodych ludzi. Ponieważ trasa ich marszu przebiegała koło budynków rządowych, towarzyszyli im funkcjonariusze milicji, w tym z oddziałów specjalnych.
 

Władze i mieszkańcy Berlina obawiają się dziś zajść na ulicach stolicy Niemiec. Oprócz tradycyjnych zamieszek, wywoływanych co roku 1 maja przez lewicowych ekstremistów, swoją manifestację zapowiedziała również skrajna prawica.
Oczekuje się, że ulicami berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg przemaszeruje trzy tysiące neonazistów. Naprzeciw nim może wyjść nawet dziesięć tysięcy osób, które mają wziąć udział w demonstracji antyfaszystowskiej, zwołanej przez władze Berlina, związki zawodowe i organizacje lewicowe.

Policja zapowiada, że będzie starała się nie dopuścić do kontaktu obu grup. Porządku w Berlinie pilnuje dziś ponad sześć tysięcy policjantów. Spróbują oni także zapanować nad sytuacją w dzielnicy Kreuzberg, gdzie co roku 1 maja dochodzi do bijatyk lewackich ekstremistów z policją. W ubiegłym roku rannych zostało w nich prawie 500 funkcjonariuszy.
Miniona noc, wbrew obawom, przebiegła w Berlinie spokojnie. Do zamieszek doszło natomiast w Hamburgu, gdzie około 200 agresywnych chuliganów obrzuciło policjantów kamieniami i butelkami, raniąc 17 stróżow prawa.
 
Pod znakiem manifestacji upływa 1 maja we Francji. To także dzień, w którym tradycja nakazuje ofiarować sobie bukiet konwalii.
Pierwszy maja jest testem dla jedności francuskiego ruchu związkowego. Poszczególne centrale poza dwiema głównymi - komunistyczną CGT i CFDT organizują niezależnie od siebie manifestacje i mityngi. Wspólnym celem jest przeciwstawienie się rządowym planom reformy systemu emerytalnego, który pozostawiony w obecnym stanie grozi katastrofą socjalną. Związki nie chcą jednak słyszeć o przedłużeniu wieku aktywności zawodowej. Poszczególne centrale różnią się także, co do sposobów protestu oraz ewentualnych ustępstw.
1 maja to również dzień manifestacji skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. W tym roku po raz ostatni na czele parady prowadzonej przez dziewczynę na koniu przebraną za Joannę d'Arc stoi Jean-Marie Le Pen, który już zapowiedział, że ustąpi z zajmowanego stanowiska.
Święto pracy to także tradycja obdarowywania się bukiecikami konwalii. Francuzi skarżą się, że za bukiecik tych ślicznych kwiatków, co roku trzeba więcej zapłacić.