15 lipiec 2009
-
-
IAR
Groźby, że Polska utraci komisarza są nierealne - mówią polscy europosłowie, komentując wypowiedź szefa chadeków, a niektórzy z nich wyrażają oburzenie.
Joseph Daul zaproponował dziś, by kraj, którego prezydent nie podpisze traktatu lizbońskiego został pozbawiony unijnego komisarza. Szef chadeków tłumaczył, że jeśli po pozytywnym referendum w Irlandii dokument nie wejdzie w życie do końca roku, nowa Komisja będzie wybierana na podstawie traktatu z Nicei, a ten przewiduje redukcję liczby komisarzy w nowej kadencji.
Nasi deputowani są zgodni, że ta groźba nie dotyczy Polski, bo prezydent Lech Kaczyński deklarował, że podpisze dokument jeśli w październikowym referendum zaakceptują go Irlandczycy. Marek Migalski z PiS-u podkreśla jednak, że takie uwagi są niestosowne.
„Byłoby to dosyć mało europejskie, gdyby tego typu dyktat był traktowany poważanie” - dodał. To nie jest ani dyktat ani kara, ale słuszna opinia - komentuje Róża Thun z Platformy Obywatelskiej. „Jeżeli ktoś nie angażuje się w reformowanie i usprawnianie Unii Europejskiej to może nie chce uczestniczyć też w decyzjach” - dodała.
Wojciech Olejniczak z SLD nie boi się utraty komisarza, ale uważa, że prezydent Kaczyński źle robi odwlekając decyzję w sprawie podpisania traktatu „Tracimy w oczach Europejczyków i tracimy politycznie” - dodał. Wydaje się, że groźba Josepha Daula nie była kierowana do Polski, ale do Czech, gdzie prezydent Vaclav Klaus jest zdeklarowanym przeciwnikiem traktatu i nie zamierza na razie go podpisywać.