W niemieckiej Hesji rządzić będzie CDU i FDP
W przyśpieszonych wyborach do Landtagu wygrali chrześcijańscy demokraci (CDU), którzy stworzą koalicję z liberałami (FDP). Niedzielne (18.01) głosowanie otwiera w Niemczech wyjątkowy rok wyborczy.
„CDU i FDP stworzą stabilną większość, której w naszym landzie nie było od lat” cieszył się ze zwycięstwa Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Roland Koch, pełniący obowiązki premiera Hesji. Jego partia uzyskała 37 proc. głosów, wynik identyczny jak w poprzednich wyborach.
Jednak największe powody do radości mają liberałowie. W głosowaniu przed rokiem zdobyli 9 proc. poparcia, które nie wystarczyło do stworzenia rządu z CDU. Wczoraj prawie podwoili swój wynik zdobywają ponad 16 proc. zaufania społeczeństwa. Czołowy kandydat FDP i przyszły wicepremier landu Jörg-Uwe Hahn podsumował, iż „jest to wyraźny znak dla Berlina. Skończcie z Wielką Koalicją i jej socjaldemokratyczną polityką”.
Powody do zmartwień ma heska socjaldemokracja (SPD), która uzyskała najgorszy wynik w powojennej historii landu uzyskując 24 proc. głosów. Względem głosowania ze stycznia 2008 roku straciła 13 proc. poparcia. Podczas konferencji prasowej przewodnicząca partii w regionie, Andrea Ypsilanti, stwierdziła, że „polityczna odpowiedzialność za tak słaby wynik spada na moje barki” i zrezygnowała z dalszego pełnienia funkcji. W Berlinie już przed wyborami domagano się politycznych konsekwencji od Ypsilanti. Przedstawiciel zarządu partii, jednocześnie minister finansów Steinbrück, nalegał by „dla stabilnego rozwoju heskiej SPD, osoby odpowiedzialne za niekorzystny rozwój sytuacji w tym roku, poniosły za to odpowiedzialność”.
Steinbrück miał na myśli kilkumiesięczne próby tworzenia rządu związkowego pod przewodnictwem Ypsilanti, które ostatecznie w listopadzie spełzły na niczym. W poprzedniej kampanii wyborczej ówczesna kandydatka na premiera landu zastrzegła, że po wyborach nie będzie próbowała tworzyć koalicji z postkomunistyczną partią Die Linke. Jednak gdy okazało się, że jedyną możliwością zbudowania rządu jest współpraca z Die Linke, w partii powstał bunt. Na dzień przed głosowaniem nad koalicją socjaldemokratów z Zielonymi, przy współudziale Die Linke, czworo członków partii podczas dramatycznej konferencji prasowej oświadczyło, że nie poprze takiego projektu i cała koncepcja koalicji upadła, a Landtag podjął uchwałę o skróceniu swojej kadencji.
W nowym parlamencie związkowym zasiadać będzie również partia Zielonych, uzyskując najlepszy wynik w historii, 14 proc. głosów, oraz Die Linke, która ledwie przekroczyła pięcioprocentowy próg wyborczy. Frekwencja wyniosła 60 proc., uprawnionych do głosowania było 4, 38 miliona osób.
Obecny rok jest nazywany w Niemczech „rokiem superwyborczym”. Do końca grudnia odbędzie się piętnaście wyborów, w tym na urząd prezydenta oraz do Europarlamentu. Zarówno wybory, jak i rozmowy koalicyjne w landach mają duże znaczenie dla formowania rządu na płaszczyźnie ogólno niemieckiej. Odzwierciedlają one aktualne poparcie dla partii politycznych przed wyborami do Bundestagu. Najbliższe odbędą się 27 września.
Na podstawie: Frankfurter Allgemeine Zeitung, Die Zeit, spiegel.de