Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Adrian Prusik: Transatlantyzm a europeizm

Adrian Prusik: Transatlantyzm a europeizm


08 lipiec 2008
A A A

Po wysokich cenach ropy u arabskich szejków oraz rosnącej inflacji tym razem źródłem POPISowego sporu stała się tarcza antyrakietowa, a pośrednio - dwie odmienne wizje bezpieczeństwa narodowego. Obecny spór jest elementem podziału prawicy solidarnościowej na tradycyjną prawicę, która w swoich poglądach geopolitycznych pozostała przy dogmatach lat 80 i 90 oraz na europejską centroprawicę powstałą na solidnym fundamencie euroentuzjazmu. Członkostwo w NATO, jako cel wyznaczający polską politykę bezpieczeństwa narodowego po upadku komunizmu oraz integracja w ramach Unii Europejskiej, jako gospodarczy cel numer jeden w III RP, kiedyś komplementarne elementy polskiego marszu w stronę struktur Zachodu, obecnie stają się polem konfliktu.

Zaistniały w realiach postzimnowojennego świata  dylemat europejskich przywódców, których dążenia do utworzenia z Unii Europejskiej silnego oraz znaczącego podmiotu światowej polityki zaczęły powoli kłócić się z sensem transatlantyckiego sojuszu, stał się również elementem polskiej polityki. Pytanie o prymat NATO czy UE wyodrębniło w polskiej polityce trzy, a w zasadzie dwie znaczące i odmienne wizje bezpieczeństwa narodowego. Wizje te uwidoczniły się w sporze o tarczę antyrakietową, dzieląc polską scenę polityczną na Transatlantyków z PISu, dla których sojusz z Ameryką nadal jest podstawowym i jedynym elementem polskiego bezpieczeństwa narodowego, Europejczyków z Platformy, którzy najwidoczniej nadal poszukują sensownego połączenia europejskich oraz transatlantyckich elementów bezpieczeństwa oraz Supereuropejczyków z Lewicy, powielającej poglądy eurolewicy, postrzegającej sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jako, co najwyżej, relikt zimnej wojny. O ile głos lewicy należy potraktować z racji wielkości (czy też precyzyjniej rzecz ujmując braku) społecznego poparcia jako polityczny folklor, o tyle polski spór o tarczę oraz konflikt prezydenta z rządem to nic innego jak walka Transatlantyków z Europejczykami.

Transatlantycy z PIS, na czele z prezydentem, na pytanie o prymat NATO albo UE raczej nie będą mieli problemu z odpowiedzią. Tak jak w czasach zimnej wojny jedynie Stany Zjednoczone były zdolne uchronić innych przed sowieckim komunizmem, tak samo teraz jedynie Stany Zjednoczone mogą zapewnić Polsce bezpieczeństwo. Unia Europejska to jedynie twór służący naszemu wzrostowi gospodarczemu oraz zwiększającej się zamożności. Dla tej części sceny politycznej Polska jest najpierw członkiem NATO oraz sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, dopiero później członkiem Unii Europejskiej. Nie dziwi mnie zatem fakt, że prezydent Kaczyński może odmówić ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego oraz jednocześnie niemal bezwarunkowo orędować za amerykańską instalacją na polskiej ziemi. Forsować politykę wstania z kolan i ogłaszać koniec klientyzmu w polityce zagranicznej, jednocześnie zgadzając się na tarczę jeszcze przed początkiem negocjacji.

Sytuacja Europejczyków z Platformy jest o wiele bardziej skomplikowana oraz mniej przejrzysta. W przeciwieństwie do Transatlantyków na pytanie NATO czy Unia nie będą znali odpowiedzi a część z nich uparcie będzie twierdzić, że takiego pytania w ogóle nie powinno być. Dla nich Polska jest zarówno członkiem NATO, jak i członkiem UE a oba te ugrupowania są dla siebie uzupełnieniem. Niestety coraz częściej jest całkiem odwrotnie. Sytuacja przed wybuchem wojny w Iraku, czy obecnie gęstniejąca atmosfera wokół Iranu zdaje się potwierdzać, że w pewnych sytuacjach zmuszeni będziemy do wyboru pomiędzy poparciem Stanów Zjednoczonych a solidarną postawą z najważniejszymi krajami UE. Negocjacje rządu składającego się niemal wyłącznie z Europejczyków wyglądają chaotycznie właśnie przez poszukiwania idealnych proporcji między sojuszem ze Stanami Zjednoczonym a naszym europejskim wymiarem bezpieczeństwa.

Donald Tusk nie jest antyamerykański, nie uważa on jednak, by potrzeby Stanów Zjednoczonych musiały być przyjmowane bezwarunkowo przez Polskę. Dzięki dostrzeganiu europejskiego fundamentu naszego bezpieczeństwa. Polska premiera Tuska ma w negocjacjach z Amerykanami większe możliwości manewru oraz poczucie, iż amerykańska tarcza nie jest dla nas koniecznością. Poczucie, którego bracia Kaczyńscy nie posiadają.

Nasz kraj nie jest zagrożony potencjalnych atakiem za pomocą rakiet międzykontynentalnych, przed czym ma bronić tarcza antyrakietowa. Jedyne poważne zagrożenia dla Polski to rosyjskie rakiety małego i średniego zasięgu, przed którymi tarcza nas nie uchroni. Gdzież więc tu interes Polski?