Dariusz Materniak: Uwaga, faszyzm!
Mało brakowało, a mecz Polska-Ukraina w Charkowie odbyłby się przy pustych trybunach. I znów wszystkiemu winni mieli być „faszyści”. Tyle że z tymi „faszystami” jest jak z Yeti – wszyscy o nich mówią, ale nikt ich jeszcze tak naprawdę nie widział. Przynajmniej w Polsce i na Ukrainie.

Gdyby jednak prześledzić powiązania finansowe tej organizacji, zagadka ta przestaje być aż tak trudna do rozwikłania. Wiadomo bowiem, że jednym z głównych sponsorów UEFA – piłkarskiej organizacji regionalnej, wobec której FIFA pełni rolę nadrzędną, jest rosyjski Gazprom, przedsiębiorstwo będące aktualnie istotnym narzędziem rosyjskiej polityki zagranicznej. Nagonka na rzekomych „ukraińskich faszystów” nieprzypadkiem rozpętuje się na niecałe dwa miesiące przed szczytem w Wilnie, gdzie ma być podpisana umowa stowarzyszeniowa pomiędzy Ukrainą, a Unią Europejską. Moskwa nie jest w stanie zrobić już nic na poziomie politycznym aby doprowadzić do fiaska szczytu Partnerstwa w Wilnie – jej wpływ na władze w Kijowie jest żaden (poniekąd na własne życzenie), a rządy w krajach Europy Zachodniej, w tym w mających znaczący głos Niemczech nie mają zamiaru więcej działać pod dyktando Władimira Putina. Naciski gospodarcze na Ukrainę nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, a jedynym ich efektem jest zwiększenie determinacji do podpisania porozumienia z UE. Również stosowany dotąd „szantaż gazowy” nie przynosi oczekiwanych korzyści, gdyż Ukraina konsekwentnie dąży do dywersyfikacji źródeł dostaw (m.in. kupując taniej rosyjski gaz od niemieckiej firmy RWE), a fiasko budowy gazociągu South Stream powoduje, że Rosja nadal pozostanie zależna od ukraińskiego systemu przesyłowego, co czyni kolejną „wojnę gazową” niemożliwą lub przynajmniej mało realną bez poważnych szkód dla samej Rosji.
Jedyne, co może aktualnie zrobić Moskwa to starać się popsuć na ile to możliwe wizerunek Ukrainy w oczach Europy Zachodniej. Najłatwiej uczynić to przedstawiając ukraińskie społeczeństwo jako pełne uprzedzeń i negatywnych zjawisk, takich jak nacjonalizm i wszystko to, co określa się dziś zbiorczym terminem „faszyzm”. Naturalnymi sojusznikami Moskwy są wszelkiej maści organizacje lewicowe, anarchistyczne czy (pseudo)ekologiczne (chociaż wobec ostatnich zatrzymań aktywistów jednej z wiodących organizacji działających ponoć na rzecz ochrony środowiska może się to zmienić). Wierząc (lub nie) w swoje nie do końca wyjaśnione ideały, pełnią funkcję „pożytecznych idiotów”, swoimi działaniami dokładnie wpisując się w to określenie, przypisywane jak wiadomo Włodzimierzowi Leninowi.
Znamienne, że pewien odsetek owych „pożytecznych idiotów” pojawia się w krajach Europy Zachodniej uparcie od czasów rewolucji bolszewickiej, poprzez lata trzydzieste XX wieku i okres Zimnej Wojny, niezależnie od tego, jak bardzo oderwane od rzeczywistości były ich stanowiska i wypowiedzi. Przedstawiciele tego „nurtu” (czy raczej należałoby stwierdzić: ścieku) sympatyzowali zarówno z działaniami ZSRR, które spowodowały Wielki Głód na Ukrainie w latach 1932-1933 (uznając je za element „walki klasowej”) jak i wskazywali na głęboką zasadność siłowego stłumienia powstania węgierskiego w Budapeszcie w 1956 roku. Podobnych wypadków występowania bezkrytycznego, wynikającego z określonych poglądów i programu politycznych lub zwyczajnej głupoty, występowania w obronie racji Związku Radzieckiego można znaleźć o wiele więcej. Dzisiaj, poza znaczną częścią poglądów i charakterystycznym oderwaniem od rzeczywistości, wspólna dla „pożytecznych idiotów” i tzw. „antyfaszystów” pozostaje bolszewicko-sowiecka symbolika, a także wizerunki komunistycznych zbrodniarzy, które nie wiedzieć czemu, nie są ścigane przez odpowiednie organy państwowe w krajach Unii Europejskiej, gdyż uznaje się je zwykle za „element popkultury”. Co więcej, zdarza się, że zrównanie komunizmu i nazizmu wywołuje głośne protesty na łamach prasy uznawanej za opiniotwórczą.
Ostatecznie jednak, mecz Polska-Ukraina odbędzie się przy pełnych trybunach. Otwartym pozostaje pytanie co wpłynęło na zmianę decyzji FIFA. Może obawy o to, że opinia publiczna zacznie się zastanawiać kto i po co finansuje europejskie rozgrywki piłkarskie? Warto pamiętać, że w dzisiejszym świecie media to broń obosieczna, a poza grupą „pożytecznych idiotów” w społeczeństwie funkcjonuje jeszcze spora liczba zdrowo myślących ludzi, którzy nie będą godzić się na bzdury, jakie próbuje wcisnąć im lewicująca i do bólu poprawna politycznie prasa.
Zdjęcia: pravda.com.ua, v-n-zb.livejournal.com
Artykuł ukazał się na Portalu Polsko-Ukraińskim www.polukr.net