Donald Tusk: pierwszy dzień szczytu w Brukseli to umiarkowany sukces
- IAR
Przywódcy 17 państw eurolandu i sześciu członków Unii spoza strefy euro porozumieli się w sprawie zacieśniania współpracy i przeprowadzania niezbędnych reform.
<mosimage>
Przeciwna wprowadzeniu zmian traktatowych była Wielka Brytania, a także Czechy, Szwecja i Węgry. Opór tych państw sprawił, że nie zostanie zrealizowany ambitny pomysł szybkiej zmiany traktatów z udziałem wszystkich 27 państw Wspólnoty. To z kolei - w opinii obserwatorów szczytu - w praktyce oznacza powstanie Europy dwóch prędkości.
Premier Donald Tusk ocenia, że pierwszy dzień brukselskiego szczytu zakończył się umiarkowanym sukcesem. "Nie ma tutaj dziś w Brukseli atmosfery entuzjazmu, ale to, co sobie postawiliśmy jako główne zadanie, uzyskaliśmy" - mówił premier. Zaznaczył, że zapis przyjętej deklaracji być może nie jest wystarczająco mocnym sygnałem dla świata. Jak tłumaczył szef rządu, nie chodzi bowiem o to, by w strefie euro czy w Unii wszyscy się dobrze czuli, ale żeby świat uwierzył, że Europa staje na nogi.
"I nie jestem pewny, czy ten efekt zdołaliśmy uzyskać" - dodał Tusk Szef rządu uspokajał opozycję, że wypracowane w nocy porozumienie będzie wymagało ratyfikacji w kraju. Na razie w deklaracji strona polska wyraziła jedynie polityczną intencję i zanim przekształci się ona w umowę międzynarodową z udziałem Polski, będzie wymagała akceptacji parlamentu. "To nie będzie decyzja Tuska w Brukseli" - mówił Donald Tusk.
Premierowi intuicja podpowiada, że drugi dzień szczytu zakończy się około godziny 15-tej, ale przywódcy unijni będą się musieli w tym roku spotkać jeszcze raz.