Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Mariusz Marchliński: W poszukiwaniu światełka w tunelu

Mariusz Marchliński: W poszukiwaniu światełka w tunelu


26 marzec 2007
A A A

Zapewne większość z Nas pamięta rok 2005 i wybory parlamentarne oraz prezydenckie w Polsce. Zwyciężyła „nowa nadzieja” części Polaków podobna do tej z roku 2001, ale o zabarwieniu ostro prawicowym. Wszystkie zapowiedzi z kampanii wyborczej braci Kaczyńskich wskazywały nadchodzący polarny klimat w polskiej polityce zagranicznej. Po roku z kawałkiem panowania niestrudzonych Lecha i Jarosława Kaczyńskich można już pytać: Czy obecny rząd ma politykę zagraniczną?

Odpowiadając na wyżej zadane pytanie można stwierdzić, że nawet brak polityki jest też polityką. Rząd koalicyjny bezradnie i amatorsko prowadzi politykę zagraniczną. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, gdyż niektóre z postulatów, które możemy przeczytać w programach wyborczych koalicyjnych partii, brzmią niedorzecznie. W tym miejscu zrodził się „grzech pierworodny”, ponieważ obecne postępowanie i błędy zostały wyraźnie zapisane
w programach wyborczych partii koalicyjnych.

Obecna polityka zagraniczna Polski jest nasiąknięta eurosceptycyzmem. Samoobrona dopominała się renegocjacji układu akcesyjnego Polski do Unii Europejskiej. Świadczy to jedynie o ignorancji i niewiedzy przywódców partyjnych, ponieważ nie można renegocjować traktatu akcesyjnego. Liga Polskich Rodzin (LPR) twierdziła, iż rozwój Polski może nastąpić „tylko poza Unią Europejską”, czyli domagała się wystąpienia Polski z Unii Europejskiej.
Z kolei Prawo i Sprawiedliwość (PiS) głosił, że projekt konstytucji europejskiej nie jest dobry dla kraju. Kandydat na prezydenta Lech Kaczyński mówił, że „z olbrzymią niechęcią traktuje zrzekanie się atrybutów suwerenności, tj. własnej waluty”. Ciekawe, co pan Prezydent powie ostatecznie na temat eksterytorialności bazy amerykańskiej tarczy rakietowej w Polsce.

Aktualny prezydent RP niemniej sceptycznie wyrażał się o stosunkach z Niemcami. Na pytanie: „Czy utrzymuje kontakt z politykami niemieckimi?” odpowiadał: „Nie utrzymuję kontaktów i jestem z tego dumny”. Jeśli kandydat na prezydenta jest dumny z tego, że nie utrzymuje kontaktów z krajem sąsiadującym, ważnym krajem w Unii Europejskiej, to godzi w interesy Polski i zdradza się z ignorancją.
W polityce wschodniej obecny rząd również nie ma nic konkretnego do zaoferowania. PiS uzależnia poprawę stosunków z Rosją od jej rezygnacji z imperialnych planów, ale nikt nie wie, co to znaczy.

Polityka zagraniczna jest funkcją polityki wewnętrznej. Od ponad roku trwa systematyczny proces degradacji nie tylko życia wewnętrznego w Polsce, ale także międzynarodowej kondycji naszego kraju. Tak złego wizerunku Polski w Europie i tak niskich notowań nie pamiętamy od wielu lat. Mamy złą markę, złą prasę, postrzegają nas jako dziwny kraj, który nie może cieszyć się prestiżem ani skutecznie walczyć na arenie międzynarodowej o swoje interesy. Wróciliśmy do sytuacji sprzed ćwierć wieku, gdy Polacy jako naród i jako ludzie cieszyli się za granicą większym uznaniem, większą estymą, niż rząd Polski.
 
Błędów, zaniechań, słabości w polskiej polityce zagranicznej można dostrzec wiele. Jednym z nich jest brak koncepcji polityki zagranicznej, objawiający się nieumiejętnością ze strony rządzących wykorzystania naszych atutów za granicą dla zdobycia właściwego miejsca w społeczności międzynarodowej. Nie zastąpi jej ciągłe wracanie do przeszłości.
Jeżeli mówimy, że coś jest przeszłością, to znaczy, że ma jakąś wagę.. Polityka natomiast to  działanie, z jasnym celem, jakim jest dobro Nas wszystkich. Polityka powinna myśleć o przyszłości, a polityka historyczna, lansowana przez prawicę, kieruje nasze wyobrażenie i myśli ku przeszłości; nie wygra tego wyścigu biegacz, który wprawdzie posuwa się do przodu, ale z głową obróconą do tyłu. Jest to podejście szkodliwe, ponieważ wybiórczo traktuje historię. Prawica wraca do tej części historii, która konfliktuje nas z sąsiadami. Dzięki takiej postawie Polska wchodzi na „tor kolizyjny”, ponieważ stosunki Polski z sąsiadami są obciążone historycznym bagażem negatywnym.

Kolejnym błędem jest dewaluowanie osiągnięć III RP. Znalazło to wyraz
w wypowiedzi Antoniego Macierewicza, który zaatakował bardzo ostro ośmiu ministrów spraw zagranicznych, sprawujących tę funkcję po 1989 roku. Oskarżył ich o pracę dla sowieckiego wywiadu, po czym stwierdził, iż był to „skrót myślowy”. Tylko człowiek
o krótkim umyśle wygłasza takie skróty myślowe, które bardzo szkodzą interesowi Polski.

Następną bolesną sprawą w polityce zagranicznej obecnego rządu RP jest wyjątkowa amatorszczyzna w sprawach międzynarodowych, charakteryzująca personel Kancelarii Prezydenta, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gremium kierowniczego MSZ. Np. nie ma doradcy premiera do spraw międzynarodowych, 19 ambasad jest nie obsadzonych przez ambasadorów a kolejne jak w Finlandii, Belgii, NATO, Szwajcarii, Kuwejcie, Włoszech czy Hiszpanii zostaną wkrótce bez gospodarza. Trwa dyskusja o Traktacie Konstytucyjnym
a w Lizbonie nie ma ambasadora, a przecież w lipcu br. Portugalia przejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej.
Najgorsze jest to, że władza nie ma pomysłu kogo wysłać na brakujące placówki. PiS nie ma w rękawie asa w postaci doświadczonych i znających języki dyplomatów, którzy byliby w pełni i na ślepo oddani doktrynie ich polityki. Brak jest koordynacji między kancelariami: prezydenta, premiera, ministrem spraw zagranicznych a innymi resortami. Pani Minister Spraw Zagranicznych, Anna Fotyga nawet nie prowadzi dyskusji ze swoimi zastępcami, których nie darzy zaufaniem. Brak koncepcji formułowania polityki dotyczy również procesu decyzyjnego i realizacji polityki, co powinno być fundamentalną zasadą działalności w stosunkach międzynarodowych.

Polska ma trzy kluczowe problemy do załatwienia:

Pierwszym problemem są stosunki z Unią Europejską. Nie jest jasne, jaki model Europy odpowiada obecnemu rządowi, ponieważ nie wypowiada się jasno w tej sprawie. Pewną nadzieją napawa fakt, iż w rozmowie premiera Jarosława Kaczyńskiego z premierem  Danii Andersem Fogh Rasmussenem zapanowała zgoda, że Traktat Konstytucyjny dla Europy powinien wejść w życie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku. Inną, kolejną bolesną sprawą pomiędzy Polską a UE jest fakt, że nie naciskamy na Brukselę w sprawie traktatu z Schengen. Rząd polski jest winien opóźnienia we wdrożeniu systemu komputerowego. W interesie Polaków leży uzyskanie możliwości swobodnego poruszania się po całej Unii Europejskiej. Nie jest też jasne stanowisko rządu polskiego w sprawie filaru militarnego UE.

Drugim obszarem krytycznym są stosunki z Niemcami. Do niedawna dominowała polska twarda retoryka i brak reakcji ze strony Niemiec. Kanclerz Angela Merkel oraz prezydent Niemiec wielokrotnie występowali z różnymi zaproszeniami do władz polskich, np. premiera Marcinkiewicza zaproszono na 15-lecie porozumienia o współpracy między Warszawą a Berlinem, lecz nie pojechał i stracił szansę porozmawiania o dynamizacji stosunków polsko-niemieckich. Prezydent Niemiec w swoim przemówieniu przyznał, iż wypędzenie to wina Niemiec, a mimo to Lech Kaczyński skrytykował to przemówienie, co wywołało szok w Niemczech. W ten sposób została odrzucona wyciągnięta w kierunku Polski ręka. Dopiero upór w normalizacji stosunków polsko-niemieckich z jakim działa Angela Merkel doprowadził do jej wizyty w Polsce. Szkoda tylko, że tak mało czasu premier Jarosław Kaczyński poświęcił na spotkanie z kanclerz Niemiec. Widać wyraźnie, że wpływ doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, dra Cichockiego nareszcie daje o sobie znać i przynajmniej prezydent RP skorzystał w pełni z nadarzającej się okazji, aby wymienić poglądy i dojść do jakiegoś konstruktywnego porozumienia pomiędzy Niemcami a Polską. Zgoda Polski na podpisanie Deklaracji Berlińskiej może stać się momentem startu w dobrych relacjach między sąsiadami, Polską i Niemcami. Niestety jak zły sen krąży nad naszymi narodami sprawa Gazociągu Północnego, aczkolwiek i w tej kwestii można dojść do porozumienia. Strona niemiecka zaproponowała wybudowanie niemieckiej odnogi rurociągu. Jeżeli wybierzemy wariant konfrontacji w postaci liberum veto wrócimy do punktu wyjścia. Innym zagrożeniem są ewentualne przesadne reakcje ze strony obecnych władz polskich wobec wypowiedzi Związku Wypędzonych lub Eriki Steinbach. Obecnie mając za miedzą Kanclerz Angelę Merkel, która nie jeden raz udowodniła serdeczność wobec Polski powinniśmy podjąć szansę jaką daje nam los i wreszcie zrzucić z siebie jarzmo „dziecięcego uporu” lub buntu wobec tego, co zewnętrzne typowego dla nastolatków.

Z kolei trzeci krytyczny obszar w polskiej polityce zagranicznej występuje w stosunkach z Rosją. Nie mamy Rosji nic konstruktywnego do zaoferowania. Jesteśmy światełkiem ostrzegawczym dla Unii Europejskiej przed rozwojem stosunków z Rosją, a to wpłynie fatalnie na pozycję Polski w Europie. Jeśli chcemy aktywnie tworzyć politykę wschodnią UE, nie można prowadzić polityki zagranicznej w oparciu o uprzedzenia, fobie, podejrzliwość. Wiadomo, że w Rosji są ugrupowania, w których interesie jest doprowadzenie do napięć na linii Warszawa – Moskwa i do osłabienia w Unii Europejskiej pozycji Polski jako kraju, który, jak się uważa, jest najlepiej zorientowany w kwestiach polityki wschodniej. Także u nas stosunki ze Wschodem – Rosją, Białorusią – są wykorzystywane w kampanii wyborczej. Dlatego też powinniśmy reagować stanowczo na populistyczne wykorzystywanie w kampanii wyborczej kwestii polityki wobec Wschodu. Kolejnym krokiem winno być zrównoważenie i spokój. Polski rząd powinien doprowadzić do spotkania głównych sił politycznych, by razem ustalić wspólny mianownik w sferze naszych stosunków z sąsiadami ze Wschodu.

Sumując, wymienione braki są tylko niektórymi, które negatywnie odbijają się na opinii o Polsce ma arenie międzynarodowej. Szkodzą wizerunkowi i interesom kraju w Europie i na świecie. Wprawdzie zdarza się, że niekiedy do władzy dochodzą prowincjusze, ludzie nie znający świata, np. G. Bush senior, Ronald Reagan, ale otaczają się mądrymi doradcami i potrafią korzystać z ich wiedzy. W Polsce słabi, zakompleksieni decydenci otaczają się słabszymi od siebie ludźmi i nie potrafią korzystać z ogromnego potencjału, jaki istnieje w sprawach międzynarodowych. Drugą słabością jest brak wewnętrznego dialogu. My, Polacy, jesteśmy podzieleni wokół spraw wewnętrznych, ale w sprawie polityki zagranicznej powinniśmy przemawiać jednym głosem. Aby tak się stało, trzeba rozmawiać z opozycją, jednak zapotrzebowania na dialog ze strony rządu nie widać. W rezultacie polityka zagraniczna podlega zawłaszczeniu, stając się wypadkową pewności siebie przy całkowitej ignorancji i braku znajomości realiów międzynarodowych. Zalecam obecnym rządzącym słowa prezydenta Finlandii Urho Kekkonena, iż „niemądry to kraj, który szuka przyjaciół daleko, a wrogów blisko”.